Polska rasą wyspiarzy znad Morza Północnego oddaloną o godzinę jazdy statkiem od Litwy, Łotwy, Estonii i Irlandii? Tak być powinno - twierdzi prestiżowy brytyjski tygodnik "The Economist", który pokusił się, by poprzestawiać nieco mapę Europy według klucza gdzie, komu, w jakim towarzystwie i dlaczego byłoby lepiej.
Jeśli ludziom nie pasują sąsiedzi, to mogą się przeprowadzić. Kraje mają trochę gorzej. "The Economist" ułożył jednak na nowo mapę Europy. Argumenty są różne - od ekonomicznych po historyczne.
Rewolucja geograficzna zaproponowana przez tygodnik jest niemal totalna. Z większych krajów w spokoju pozostawiono jedynie Hiszpanię, Francję, Niemcy i całą Skandynawię, do której dodano Szwajcarię. Polskę "rzucono" na Morze Północne - w miejsce Wielkiej Brytanii, która Anglię, Walię oraz Szkocję i przenisoła na Azory.
Nowy ład
Ekonomista Ryszard Petru twierdzi, że zmiana jest najkorzystniejsza dla nas i naszych sąsiadów Czechów. - To sytuuje nas w miejscu, gdzie znajdują się państwa bogate i bezpieczne - mówi.
Sam tygodnik tłumaczy nasze przeniesie tym, że sporo wycierpieliśmy się w przeszłości od naszych wschodnich i zachodnich sąsiadów i to towarzystwo nie jest dla nas. Zmiana otoczenia zrobiłaby też dobrze Białorusi, którą tygodnik przeniósł do Skandynawii. W puste miejsce po nas zajęła Ukraina, której według "The Economist" najlepiej wychodziłoby bycie łącznikiem między wschodem a zachodem.
Niezadowoleni mogą poczuć się Belgowie. Krytykowani za wewnętrzne spory oddalili się od starej Europy, by ustąpić miejsca mocno komplementowanym Czechom. Nie do śmiechu też Włochom, które podzieliły się na część północną i południową, nie wiedzieć czemu nazwaną Bordello, czyli... dom publiczny.
Źródło: Fakty TVN