Miał tylko kilka centymetrów i był na wizji tylko kilkanaście sekund, ale wstrząsnął Turkmenistanem. Jak donosi brytyjski "The Guardian", zwykły karaluch doprowadził do zwolnienia kilkudziesięciu osób zatrudnionych w turkmeńskiej telewizji.
Turkmenistan to dziwny i straszny zarazem kraj - przez kilkanaście lat rządził nim groteskowy i okrutny satrapa Saparmurad Nijazow, który kazał się traktować jak półbóg. Po jego tajemniczej śmierci zastąpił go jego nadworny dentysta Kurbanguły Berdymuhammedow, na którego względny liberalizm liczyli obserwatorzy.
Okazało się jednak, że w absurdalnych pomysłach uczeń goni mistrza. Tym razem ofiarą prezydenckiej wszechwładzy padło ok . 30 pracowników telewizji Vatan.
Karaluch na wizji
Powodem zamieszanie okazał się karaluch, który przeparadował podczas wieczornych wiadomości przez biurko prezentera. Dwa razy. Najpierw niezauważony insekt bawił Turkmenów w programie o dziewiątej wieczorem, a potem w powtórce tych samych wiadomości o jedenastej.
Z początku nikt nie zwrócił na owadzią ingerencję uwagi. Niestety, wieczorne wiadomości obejrzał prezydent Berdymuahammedow, i tak bardzo przejął się ewentualnym złym wpływem karalucha na image jego rządów, że natychmiast osobiście interweniował w telewizji. Nie zarządził jednak dezynsekcji, a najzwyklejszą czystkę.
Na bruku znaleźli się wszyscy, którzy byli tego dnia w studiu - dziennikarze, reżyserzy, operatorzy kamer, a nawet zwykli technicy.
Jednak napiętnowana ekipa miała jeszcze ostatnie zadanie przed odejściem z pracy: "odkaraluszona" wersja wiadomości poszła na wizję o 3 rano następnego dnia.
Źródło: Guardian