Pod naciskiem Komisji Europejskiej Węgry ostatecznie zgodziły się na wprowadzenie poprawek do swojej kontrowersyjnej ustawy medialnej. Uzgodnione zmiany odpowiadają na wszystkie zastrzeżenia KE i mają dostosować ustawę do prawa UE - podała w środę KE.
- Bardzo się cieszę, że węgierskie władze zgodziły się na poprawki do swojej ustawy medialnej, tak by zapewnić jej zgodność z prawem UE, w tym Kartą Praw Podstawowych. Będziemy monitorować rozwój sytuacji i ściśle współpracować z węgierskimi władzami, by upewnić się, że uzgodnione poprawki będą w pełni wdrożone do węgierskiego porządku prawnego, a zmieniona ustawa - właściwie stosowana w praktyce - oświadczyła unijna komisarz ds. mediów Neelie Kroes.
Jej rzecznik Jonathan Todd sprecyzował, że poprawki zostały uzgodnione w środę między ekspertami KE a stroną węgierską. Dodał, że KE spodziewa się w ciągu dwóch tygodni zmian w ustawie przyjętej w grudniu 2010 r. i obowiązującej od 1 stycznia. Węgierski sekretarz stanu Zoltan Kovacs potwierdził, że rząd przedstawi poprawki do ustawy medialnej w ciągu dwóch tygodni, aby dostosować ją do prawa UE.
Bardzo się cieszę, że węgierskie władze zgodziły się na poprawki do swojej ustawy medialnej, tak by zapewnić jej zgodność z prawem UE, w tym Kartą Praw Podstawowych. Będziemy monitorować rozwój sytuacji i ściśle współpracować z węgierskimi władzami, by upewnić się, że uzgodnione poprawki będą w pełni wdrożone do węgierskiego porządku prawnego, a zmieniona ustawa - właściwie stosowana w praktyce komisarz ds. mediów Neelie Kroes
Po poprawkach kontrowersyjna zasada "zrównoważonego relacjonowania" ma dotyczyć tylko nadawców audiowizualnych - tak jak jest w innych krajach UE. Nie będzie za to mogła być dowolnie rozciągnięta np. na blogi. Zdaniem KE istniało takie ryzyko, co było sprzeczne z zagwarantowaną w Karcie Praw Podstawowych UE swobodą wypowiedzi i prawem do informacji. Ponadto węgierskie władze będą miały obowiązek zachowania zasady proporcjonalności, żądając od nadawców "zrównoważonego relacjonowania" wydarzeń politycznych czy społecznych.
KE wymogła też, by węgierskie prawo było zgodne z dyrektywą audiowizualną, która zakłada, że nadawcy podlegają swoim przepisom krajowym, ale mogą nadawać w całej UE (tzw. zasada kraju pochodzenia). Dlatego nie zgadzała się na możliwość wymierzania kar finansowych nadawcom zagranicznym, którzy łamaliby węgierskie restrykcyjne przepisy. Taka możliwość została wykreślona.
Węgry zgodziły się także złagodzić przepisy dotyczące wydawania zezwoleń i uprzedniej rejestracji mediów, zanim zaczną one działalność na Węgrzech. Zgodnie z poprawkami rejestracja ma nastąpić w ciągu 60 dni po rozpoczęciu świadczenia usług, co jest zgodne z dyrektywą audiowizualną.
Ponadto KE wymusiła usunięcie przepisów, które umożliwiały dość dowolne nakładanie kar za "obraźliwe" treści w mediach, w tym wobec nadawców zagranicznych. To groziło cenzurą i budziło wątpliwości z punktu widzenia Karty Praw Podstawowych, jako że media mogły być ukarane praktycznie za każdy materiał, który nie spodobał się jakiejś grupie osób. Materiał taki mógł też zostać zakazany, przy czym dotyczyło to wszystkich rodzajów mediów. Po poprawkach taka możliwość będzie istnieć tylko w odniesieniu do treści nawołujących do nienawiści albo dyskryminacji - jak jest w innych krajach UE.
Krytykowana ustawa
Węgry od początku roku sprawują rotacyjne przewodnictwo w UE, na które cieniem położyły się kontrowersje związane m.in. z twardo bronioną przez rząd ustawą medialną. Po naciskach KE, a także eurodeputowanych, w trosce o swój wizerunek centroprawicowy rząd premiera Viktora Orbana zadeklarował, że zmieni ustawę, jeśli KE wykaże, że jest ona sprzecza z unijnym prawem; odpierał przy tym zastrzeżenia KE jako nieuzasadnione. KE groziła, że jeśli Węgry nie rozwieją jej wątpliwości, to rządowi w Budapeszcie grozi otwarcie formalnej procedury za naruszenie unijnych przepisów.
Krytykowana powszechnie w kraju i za granicą ustawa medialna powołuje m.in. wpływowy organ nadzorczy, Radę ds. Mediów, której członkowie są wybierani przez parlament. W jej obecnym składzie wszyscy należą do rządzącej na Węgrzech centroprawicowej partii Fidesz, która ma ponad 2/3 miejsc w parlamencie. KE dostrzega problem; nie ma jednak podstaw prawnych, by wymagać od Węgier bardziej reprezentatywnego składu tego gremium.
Źródło: PAP