Kiedy koncerny motoryzacyjne zastanawiają się, jak przetrwać kryzys, polscy dilerzy samochodowi biją rekordy sprzedaży. Ale robią to na "dopingu" - takich obniżek jak w tym roku nie było nigdy. Renault Espace, czy Nissan Navarra są tańsze o prawie 60 tys. zł - pisze "Dziennik", który porównał aktualne ceny z tymi z początku roku
Na początku roku Nissan Navarra kosztował około 140 tys. zł, kilka miesięcy później cena spadła do około 120 tys. zł. Obecnie nową Navarrą można wyjechać z salonu już za 84 tysięcy zł. Na upust w wysokości 60 tys. zdecydował się Renault. Model Espace, który kosztował 180 tysięcy, można mieć za 120 tys.
Promocja w standardzie
Renault i Nissan w obniżkach przebiły wszystkich, ale obniżenie ceny samochodu o 20 tys. to w tegorocznej promocji dilerów niemal wszystkich marek norma.
- Na pewno odczuliśmy kryzys. Samochody sprzedają się na podobnym poziomie, ale klienci o wiele dłużej zastanawiają się nad zakupem. Kilku się ostatecznie wycofało, chociaż obniżki sięgają nawet 25 proc. - mówi Jakub Świerczewski, diler Forda z Warszawy.
- Od października mamy bardzo duże promocje na nasze auta, może dlatego nie zauważamy spadku sprzedaży samochodów - mówi Marek Krzemień z salonu Forda w Nowym Sączu. I przyznaje, że takich promocji w Fordzie jeszcze nigdy nie było. Przy droższych samochodach upusty sięgają nawet 20 tys. zł.
Mamy rabaty, ale jesteśmy w stanie rozmawiać z klientem indywidualnie i jeszcze negocjować cenę Michał Bażant, diler Nissana
Ale dilerzy w większości przypadków starają się ukrywać to, co widoczne gołym okiem - sprzedają auta tanio jak nigdy dotąd. Zarzekają się, że zbijanie cen to nie reakcja na kryzys, ale "standardowa procedura wyprzedaży starych modeli".
Super sprzedaż Superb
Na kryzys nie narzeka Marcin Plaskota z firmy Skoda Bednarek z Łodzi. "Wyniki są rewelacyjne" - podsumowuje. W porównaniu z ubiegłym rokiem sprzedaż wzrosła o 20 proc. - Świetnie sprzedaje się Skoda Superb. O ile pierwsza generacja tego modelu cieszyła się umiarkowanym powodzeniem, o tyle nowym modelem, który sprzedajemy od lipca, wyjechało z salonu już kilkadziesiąt osób- mówi Plaskota, w którego firmie obniżki na Superba siegają 13 tys. złotych.
Marcin Mendyka, dyrektor sprzedaży w firmie Toyota Mikołajczak z Leszna, też nie widzi oznak kryzysu. - Sprzedajemy około 20 sztuk miesięcznie. Na razie nie ma sygnałów, żeby coś miało się zmienić - mówi.
- To był nasz najlepszy rok - ocenia Szymon Wiertelak, szef działu sprzedaży poznańskiego dilera samochodów Renault. Rosiak i syn. W listopadzie jego firma sprzedała 100 samochodów. - Strach zajrzał nam w oczy we wrześniu, kiedy zaczęto mówić o globalnym kryzysie. Część klientów zastanawiała się wtedy, czy nie zrezygnować z zakupu. Ale teraz wszystko wróciło do normy - mówi Wiertelak.
Chcą mieć puste magazyny
Ale ta "norma" pompowana rabatami nie potrwa już długo - oceniają specjaliści. Według Wojciecha Drzewieckiego, prezesa firmy Samar monitorujacej rynek samochodowy, gigantyczne promocje są podyktowane obawami przed przyszłością. - Dilerzy chcą wejść w nowy rok z czystym kontem, bez starych roczników. Magazynowanie samochodu kosztuje. Dodatkowo od 1 stycznia wzrasta akcyza na samochody o pojemności silnika powyżej 2 litrów, czyli będzie je trudniej sprzedać - tłumaczy. - Promocje to też próba uniknięcia ryzyka związanego z nieprzewidywalnym kursem euro. Generalnie sprzedawcom aut przyświeca jedna idea: wejść w nowy rok z jak najmniejszymi zapasami - mówi Drzewiecki.
Jakub Faryś, szef Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego uważa, że w przyszłym roku na pewno dojdzie do załamania rynku samochodowego. - Nie sądzę, by obecny poziom sprzedaży dało się utrzymać. Rok 2009 na pewno będzie gorszy. Pytanie tylko, jak bardzo - zastanawia się.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu