- Myślę, że to po prostu wyraz tego, że pali się pod nogami - powiedział szef NBP Marek Belka. Ocenił w ten sposób zarzuty, które pod adresem Rady Polityki Pieniężnej skierował minister finansów.
Po zapowiedziach nowelizacji budżetu na Jacka Rostowskiego posypały się gromy krytyki. Minister próbuje się bronić i zrzuca winę za kłopoty budżetowe na Radę Polityki Pieniężnej.
- Zbyt powolna reakcja na spadającą inflację i nieumiejętność przewidzenia, że ona spadnie, mimo że ostrzegaliśmy bank centralny, że tak prawdopodobnie będzie - mówił w Polskim Radiu w czwartek.
- Trochę głupio jest mi uczestniczyć w tym ping-pongu. To poniżej mojego poziomu, ale już tracę cierpliwość do słuchania takich rzeczy. Myślę, że to po prostu wyraz tego, że pali się pod nogami - odpowiedział w piątek na te zarzuty szef NBP Marek Belka.
Nowelizacja jednak potrzebna
Premier Donald Tusk zapowiedział we wtorek, że rząd przedstawi w sierpniu projekt nowelizacji budżetu na 2013 r. Ministerstwa będą musiały obciąć swoje wydatki o 8,5-8,6 mld zł, a tegoroczny deficyt budżetowy zostanie zwiększony o 16 mld zł.
Szef rządu tłumaczył, że nowelizacja jest konieczna w związku z niższymi dochodami, jakie Polska odnotowała w pierwszym półroczu. Wskazał, że szczególnie trudne pod tym względem były miesiące zimowe i wczesnowiosenne. Wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski mówił, że co prawda próg ostrożnościowy 50 proc. relacji długu publicznego do PKB zostanie zawieszony, niemniej pozostanie w ustawie o finansach publicznych. Według niego jest on bardzo ważnym elementem w nowej, stabilizującej regule wydatkowej.
Jego zdaniem zwiększenie deficytu o 16 mld zł, czyli o ok. 1 proc. PKB, to silny impuls stymulacyjny. Przypomniał też, że już od dawna mówił, iż nowelizacja tegorocznego budżetu może być konieczna.
Autor: mn/tr/zp / Źródło: TVN24.pl, Polskie Radio