Piątka aktywistów została zatrzymana, gdy wiozła samochodami migrantów z Iraku i Egiptu. Postawiono im zarzuty, a w Sądzie Rejonowym w Hajnówce (Podlaskie) ruszył przeciwko nim proces, który wywołał ogromne emocje. Przed budynkiem sądu odbył się protest z udziałem m.in. Janiny Ochojskiej. Uczestnicy byli oburzeni, że prokuratura chce karać aktywistów za pomagania osobom w potrzebie. Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej zwrócił się do szefa Ministerstwa Sprawiedliwości Adama Bodnara, by jako Prokurator Generalny wydał polecenie cofnięcia aktu oskarżenia.
We wtorek (28 stycznia) przed budynkiem Sądu Rejonowego w Hajnówce rozpoczął się proces pięciorga aktywistów, których prokuratura oskarżyła o ułatwianie pobytu w Polsce migrantom z Iraku i Egiptu, którzy nielegalnie przekroczyli granicę z Białorusią.
Prokuratura oskarżyła jedną z osób m.in. o to, że dostarczała nielegalnym migrantom jedzenie i ubrania, gdy ci przebywali w lesie. Miała też przekazywać im informacje przydatne w razie zatrzymania, udzielić im cudzoziemcom schronienia i zapewnić odpoczynek oraz przewieźć w głąb kraju. Pozostałe cztery osoby oskarżono o przewożenie cudzoziemców w głąb kraju. W ocenie prokuratury, oskarżeni działali w celu osiągnięcia korzyści osobistej przez osoby, którym pomogli.
Wieźli iracką rodzinę z siódemką dzieci oraz obywatela Egiptu
Chodzi o zdarzenie z marca 2022 roku i - jak piszą aktywiści w mediach społecznościowych - pomoc udzieloną irackiej rodzinie z siódemką dzieci oraz obywatelowi Egiptu.
Jak we wtorek w rozmowie z tvn24.pl mówiła znająca sprawę Daria Górniak-Dzioba (to prawniczka współpracująca z Podlaskim Ochotniczym Pogotowiem Humanitarnym, które również niesie pomoc przy granicy), uchodźcy dostali od aktywistów pożywienie i odzież.
- Dzieci były wyziębione i wygłodzone. Humanitarianie wieźli wszystkich do najbliższej placówki Straży Granicznej w Białowieży, żeby mogli tam złożyć wnioski o ochronę międzynarodową w Polsce. Na tym właśnie polegało to - jak określiła prokuratura - przewożenie w głąb kraju - stwierdziła.
Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej napisał do ministra
Cała piątka oskarżonych nie przyznaje się, argumentują że pomagali ludziom w potrzebie. Po wtorkowej rozprawie kolejny termin nie został jeszcze wyznaczony, planowany jest na kwiecień lub maj.
W czwartek (30 stycznia) prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati zwrócił się do szefa Ministerstwa Sprawiedliwości Adama Bodnara, by jako Prokurator Generalny wydał polecenie cofnięcia aktu oskarżenia.
ZOBACZ TEŻ: Aktywiści wygrali w sądzie ze Strażą Graniczną. Chodzi o wstęp do strefy buforowej przy granicy
"Nie ulega wątpliwości, że nie każdy czyn spełniający ustawowe znamiona przestępstwa musi być uznany za przestępstwo. Zgodnie z art. 1 par. 2 Kodeksu karnego, czyn zabroniony o znikomej społecznej szkodliwości nie stanowi przestępstwa. W tej sprawie brak jest społecznej szkodliwości w zachowaniu oskarżonych" - podkreślił prezes NRA Przemysław Rosati w piśmie do ministra Bodnara.
O dopuszczalnym działaniu, które charakteryzuje humanitaryzm
Odnosząc się do kwestii bezprawności, karygodności czy winy zwraca uwagę, że za dopuszczalne w demokratycznym państwie uznaje się działania, które charakteryzuje humanitaryzm czy solidarność międzyludzka.
"Powszechna jest społeczna akceptowalność dla zachowań, które polegają na udzielaniu wsparcia osobom znajdującym się w potrzebie, poprzez udzielenie im suchego odzienia, nakarmienie ich czy też udzielenie schronienia" - napisał mecenas Rosati.
W jego ocenie, sam fakt przewiezienia migrantów samochodem "o ile nie towarzyszył temu cel inny, niż wynikający z przywołanych zasad, mieści się w katalogu dopuszczalnych i akceptowalnych społecznie zachowań".
Rosati uważa, że cofnięcie aktu oskarżenia nie będzie porażką prokuratury
"Suma tych okoliczności przesądza, iż brak jest społecznej szkodliwości czynu, a w konsekwencji brak jest przestępstwa" - dodał Rosati.
Jak podkreślił, cofnięcie aktu oskarżenia w tej sprawie "nie będzie porażką prokuratury, ale triumfem sprawiedliwości oraz staniem na straży praw i wolności obywatelskich".
🟢Aktywiści zasiadający na ławie oskarżonych przed Sądem w Hajnówce swoim zachowaniem dali świadectwo poszanowania dla powszechnie uznawanych wartości i ochrony praw jednostki.
— Przemysław Rosati (@adwokatRosati) January 30, 2025
Podjęli trud ochrony praw fundamentalnych, których źródłem jest przyrodzona i niezbywalna godność… pic.twitter.com/rDmgDjvWAe
O piśmie do ministra Bodnara mecenas Rosati poinformował w mediach społecznościowych, zamieścił tam też kopię tego dokumentu.
"Aktywiści zasiadający na ławie oskarżonych przed Sądem w Hajnówce swoim zachowaniem dali świadectwo poszanowania dla powszechnie uznawanych wartości i ochrony praw jednostki. Podjęli trud ochrony praw fundamentalnych, których źródłem jest przyrodzona i niezbywalna godność człowieka. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych, o czym stanowi art. 30 Konstytucji RP" - napisał Rosati na platformie X.
Wniosek wpłynął
- Mogę potwierdzić, że takie pismo wpłynęło w czwartek do Prokuratury Krajowej, adresowane jest do Prokuratora Generalnego Adama Bodnara. W piśmie tym faktycznie pan prezes Rosati kieruje wniosek o skorzystanie przez Prokuratora Generalnego z uprawnienia do wydania polecenia w sprawie, która jest w sądzie w Hajnówce i wycofanie tego aktu oskarżenia. Wniosek wpłynął i będzie oceniany, z szacunkiem i profesjonalnie odniesiemy się do tego pisma - mówi rzeczniczka Prokuratora Generalnego prokurator Anna Adamiak.
Zaznacza, że minister Bodnar musi się z tym wnioskiem zapoznać.
- Wydanie polecenia musi opierać się przede wszystkim na znajomości sprawy. Chcemy trochę zmienić standardy, jeśli chodzi o kierowanie prokuraturą przez Prokuratora Generalnego. Wydanie polecenia narusza niezależność prokuratorską. (...) Chcielibyśmy kształtować trochę inną prokuraturę, niż uprzednio - dodaje prokurator Adamiak.
Sprawa tocząca się przed Sądem Rejonowym w Bielsku Podlaskim VII Zamiejscowy Wydział Karny w Hajnówce, w której 5 osób zostało oskarżonych o ułatwienie imigrantom pobytu na terytorium RP wbrew przepisom, wymaga od nas wszystkich, w tym także ode mnie jako Prokuratora Generalnego,…
— Adam Bodnar (@Adbodnar) January 31, 2025
Minister Bodnar: sąd musi zbadać, czy nie przekroczyli czerwonej linii
"Z jednej strony mamy na szali działalność osób i organizacji niosących pomoc uchodźcom na polskiej granicy. Z drugiej – konieczność poszanowania reguł prawa. Nikt nie ocenia intencji oskarżonych. Sąd jednak musi zbadać, czy swoimi czynami nie przekroczyli czerwonej linii, która oznacza popełnienie przestępstwa, nawet jeśli jest to motywowane chęcią pomocy" - stwierdził.
Poinformował też, że Departament Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej przystąpił do wnikliwej analizy przeprowadzonego śledztwa, materiału dowodowego i zasadności postawionych w tej sprawie zarzutów.
Operacja "Śluza" - kryzys wywołany przez Łukaszenkę
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu ponad 28 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już wcześniej dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod pozorem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Europy Zachodniej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Organizacje pomocowe o sytuacji na granicy
Organizacje niosące pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej twierdzą, że pomimo zmiany rządów w Polsce wobec migrantów nadal łamane jest prawo. Przekonują, że mają udokumentowane przypadki wyrzucania za granicę z Białorusią osób, które wyraźnie i w obecności wolontariuszy prosiły o ochronę międzynarodową. W czasie jednej z konferencji prasowych zaprezentowano drastyczny film udostępniony przez Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne, na którym widać przeciąganie bezwładnego ciała kobiety przez bramkę w płocie granicznym i porzucanie jej po drugiej stronie.
Organizacje pomocowe domagają się od rządu przywrócenia praworządności na pograniczu polsko-białoruskim, prowadzenia polityki ochrony granic z poszanowaniem prawa międzynarodowego oraz krajowego gwarantującego dostęp do procedury ubiegania się o ochronę międzynarodową i przestrzeganie zasady non-refoulement, wszczynania przewidzianych prawem postępowań administracyjnych wobec osób przekraczających granicę, natychmiastowego zatrzymania przemocy na granicy wobec osób w drodze i pociągnięcie do odpowiedzialności winnych przemocy.
"Wiemy o osobach w ciężkim stanie zdrowia wyrzucanych z ambulansów wojskowych, a także wywożonych wprost ze szpitali. Za druty i płot graniczny trafiają mężczyźni, kobiety z dziećmi oraz małoletni bez opieki. Wywózkom cały czas towarzyszy przemoc ze strony polskich służb: używanie gazu łzawiącego, bicie, rozbieranie do naga, kopanie, rzucanie na ziemię, skuwanie kajdankami, niszczenie telefonów i dokumentów, odbieranie plecaków z prowiantem oraz czystą wodą. Ludzie opowiadają nam, że groźbą lub przemocą fizyczną są zmuszani do podpisywania oświadczeń, że nie chcą się ubiegać o ochronę międzynarodową w Polsce, a następnie wywożeni są za płot" - czytamy we wspólnym oświadczeniu organizacji.
Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
Źródło: tvn24.pl ,PAP
Źródło zdjęcia głównego: Artur Reszko/ PAP