|

Medycyna idzie do przodu, ale glejak pozostaje wyzwaniem. Dlaczego?

W leczeniu wielu nowotworów nastąpił ogromny postęp. Ale glejak wielopostaciowy wciąż źle rokuje
W leczeniu wielu nowotworów nastąpił ogromny postęp. Ale glejak wielopostaciowy wciąż źle rokuje
Źródło: Adobe Stock
Przez ostatnie 40 lat mojej pracy w medycynie poprawiło się rokowanie prawie we wszystkich nowotworach, a w glejakach przez cały ten czas udało się osiągnąć jedynie niewielką, liczoną w miesiącach, poprawę - mówi w rozmowie z tvn24.pl neurochirurg profesor Marek Harat. Glejak wielopostaciowy nadal pozostaje wyzwaniem dla lekarzy, ale trwają prace nad różnymi terapiami, które dają nadzieję. Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • Najczęściej występującym glejakiem jest ten najbardziej złośliwy, czyli właśnie glejak wielopostaciowy, na który składają się komórki różnych linii. Dlaczego ten nowotwór tak źle rokuje?
  • Układ nerwowy jest wyjątkowo chroniony przez barierę krew-mózg. Aby wykorzystać w leczeniu glejaka wielopostaciowego zdobycze współczesnej onkologii takie jak immunoterapia, trzeba czasowo otworzyć tę barierę, co pozostaje wyzwaniem.
  • Jeżeli osoba dorosła doznała pierwszego napadu padaczki w życiu, prawdopodobieństwo, że ma guza mózgu jest bardzo duże. Jak jeszcze może objawiać się glejak?
  • Prof. dr hab. n. med. Marek Harat, specjalista neurochirurgii, mówi o tym, z jakimi terapiami wiąże nadzieję na poprawę rokowania pacjentów z glejakiem wielopostaciowym.
  • Więcej artykułów o podobnej tematyce znajdziesz w zakładce "Zdrowie" w serwisie tvn24.pl.

Zuzanna Kuffel: Dużo u pana profesora w gabinecie pamiątek. Zostawiają je wdzięczni pacjenci?

Prof. dr hab. n. med. Marek Harat: Czasami pacjenci, czasami moi uczniowie. Na ścianie wisi na przykład zielone serce, które dostałem od młodej pacjentki z glejakiem wielopostaciowym. Miała wielką wolę życia. Zmarła już wiele lat temu, ale mech, z którego jest wykonane to serce, całe czas żyje.

Historia każdego pacjenta z glejakiem wielopostaciowym kończy się przedwczesną śmiercią?

Niestety tak. Najczęściej występującym glejakiem jest ten najbardziej złośliwy, czyli właśnie glejak wielopostaciowy, na który składają się komórki różnych linii. Glejaki o niższym stopniu złośliwości, czyli gwiaździaki, skąpodrzewiaki i wyściółczaki, zdarzają się rzadziej. Rokują lepiej i pozwalają pacjentom na dłuższe życie, jednak z biegiem lat złośliwieją i mogą przekształcić się w glejaki wielopostaciowe. Dlatego nigdy nie mówię pacjentowi, któremu usunąłem na przykład gwiaździaka, że jest wyleczony. Mogę powiedzieć, że obraz w rezonansie magnetycznym jest bardzo dobry, nie ma wznowy i oczekuję pana albo pani z nowym badaniem na wizycie za rok albo wcześniej, jeśli pojawią się jakieś niepokojące objawy.

Dlaczego glejak wielopostaciowy tak źle rokuje?

Przez ostatnie 40 lat mojej pracy w medycynie poprawiło się rokowanie prawie we wszystkich nowotworach - w czerniakach, raku piersi, raku płuca. Prawie wszędzie jest postęp, a w glejakach przez cały ten czas udało się osiągnąć jedynie niewielką - liczoną nie w latach, ale w miesiącach - poprawę rokowania.

Wyzwań w leczeniu tego nowotworu jest wiele. Po pierwsze, mózg to narząd, który decyduje o tym, jacy jesteśmy. Kiedy pojawia się guz, nie możemy pozwolić sobie na usunięcie tego narządu tak jak wycina się nerkę, prostatę czy macicę. Chirurg onkologiczny może rozsunąć jelita, żeby dojść do guza w jamie brzusznej.

W mózgu, żeby dostać się do guza, musimy zniszczyć, odessać wszystko, co jest po drodze. Nie możemy też wyciąć guza z marginesem, żeby nie usunąć zdrowej tkanki mózgowej. Nikt z nas nie chciałby żyć po takiej operacji – z utratą pamięci, mowy i możliwości samodzielnego poruszania się. Wielu pacjentów woli śmierć od życia pozbawionego atrybutów człowieczeństwa.
prof. dr hab. n. med. Marek Harat, specjalista neurochirurgii

Zawsze szukamy najlepszego dostępu do guza, wykorzystujemy różne metody obrazowania, robimy śródoperacyjne badania czynności mózgu, czasami operujemy w wybudzeniu, aby zachować jak najlepszą jakość życia pacjenta. Mamy na sali psychologa, który rozmawia z chorym.

Kłopotem w leczeniu glejaka jest również to, że nie znamy jego granic. Jest strefa, w której pacjent ma guza widocznego w rezonansie magnetycznym i możemy go operacyjnie usunąć. Wiemy już jednak - także dzięki badaniom, które prowadziliśmy w Bydgoszczy z wykorzystaniem pozytonowej tomografii emisyjnej, w skrócie PET - że w każdym miejscu, w którym obserwujemy wzmożony wychwyt znakowanych aminokwasów, czyli na przykład tyrozyny, występują komórki glejaka wielopostaciowego. To obszar znacznie większy niż guz, który widzimy w rezonansie magnetycznym. Operując, usuwamy zatem tylko wierzchołek góry lodowej.

Czytaj także: