- Eksperci alarmują: Polska wciąż nie jest wystarczająco przygotowana na kryzys. Czego brakuje?
- To gminy, szkoły i apteki są pierwszą linią obrony w sytuacjach zagrożenia - wskazują i sugerują, że scenariusze i ćwiczenia sztabowe należy przeprowadzać właśnie na takim poziomie.
- Bezpieczeństwo lekowe to nie tylko lista krytycznych leków, ale też zadbanie o lokalną produkcję. Co jeszcze jest potrzebne?
- Więcej artykułów o podobnej tematyce znajdziesz w zakładce "Zdrowie" w serwisie tvn24.pl.
Polska wciąż nie jest przygotowana na sytuacje kryzysowe. Brakuje wspólnej strategii służb cywilnych i mundurowych, a przekonanie, że "nic się nie stanie", może okazać się złudne. Do takich wniosków doszli uczestnicy niedawnej konferencji "Zdrowie żołnierza. Wyzwanie bezpiecznej przyszłości". - Jeżeli opowiadamy, że mamy różne koncepcje - wojsko ma swoją, cywile swoją, to gdzie zmierzamy? Mówimy o budżetach, rankingach, a ja zadam jedno pytanie: co będzie, jeżeli wysiądzie łączność internetowa i telefoniczna w Polsce na trzy dni? - pytał prof. Robert Gałązkowski, kierownik Zakładu Ratownictwa Medycznego Wydziału Nauk o Zdrowiu WUM, były Dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Nie wzorce, a doświadczenie - tego uczy Ukraina
Zdaniem prof. Gałązkowskiego i innych ekspertów Polska potrzebuje nowego podejścia do bezpieczeństwa. - Żyjemy w przekonaniu, że nic się nie wydarzy i nie będzie żadnej wojny. Traktujemy to zagrożenie chyba jako ćwiczenie - mówił prof. Gałązkowski.
Jego zdaniem zamiast czekać na decyzje z góry, należy budować współpracę między lokalnymi służbami i mieszkańcami. - Nie mówmy o wojnie. Mówmy o punktowych uderzeniach i o dywersji na dużą skalę. (...) Doświadczenie Ukrainy pokazało, że na poziomie gminy został wójt, pięciu lekarzy, trzydzieści osób, które zebrały się w sztabie i zaczęły zarządzać kryzysem. I może właściwą drogą jest to, żebyśmy budowali relacje od dołu, a nie czekali na reakcje od góry. I żebyśmy zaczęli na poziomie gminy i powiatu dogadywać się z najbliższą jednostką straży pożarnej, wojska, policji i tam zaczęli ćwiczyć scenariusze, robić ćwiczenia sztabowe, bo to będzie ta najistotniejsza komórka na wypadek zdarzenia, które przekracza nasze codzienne możliwości - tłumaczył prof. Robert Gałązkowski.
Ukraina stała się dla ekspertów ważnym punktem odniesienia jako źródło doświadczeń, z których warto wyciągać wnioski. - Dzisiaj nasuwa się refleksja, że ich doświadczenie jest bagatelizowane, a mówią jasno o swoich błędach. Chodzi na przykład o dostawy krwi. Był taki moment po wybuchu wojny w 2022 roku, że brakowało krwi w Ukrainie. Wszystkie państwa Unii Europejskiej ustaliły, że będą przekazywać donacje. Jednak Ukraina poradziła sobie z krwią bez zewnętrznego wsparcia. Dlaczego? Bo naród tą krew dał, solidaryzował się i ta krew była na bieżąco dostarczana - wskazywał prof. Robert Gałązkowski.
Trzeba zacząć od szkolenia
Czy w ogóle jesteśmy w stanie przygotować się na wypadek wojny? Ekspert nie ma wątpliwości: - Nigdy. Natomiast musimy znać mechanizmy i zaczynać od prostych rzeczy, od poziomu świadomości społecznej zwykłego obywatela. Jak tłumaczy, trzeba nauczyć ludzi, jak się mają zachować w sytuacji, gdy "coś się wydarzy". Ważne są między innymi: właściwe reagowanie na sygnały ostrzegawcze. Cywile powinni też wiedzieć, jak mają zachować się w czasie ostrzału, gdzie można się schować. - My tego nie wiemy i to jest płaszczyzna do nauki - dodał ekspert.
Zwrócił też uwagę na potrzebę szkolenia np. lekarzy cywilnych. - Chodzi o to, żeby oprócz typowych czynności medycznych medyk wojskowy nauczył medyka cywilnego także tych charakterystycznych dla obrażeń pola walki - podkreślał prof. Gałązkowski.
W sytuacji kryzysowej słabości systemu ochrony zdrowia mogą ujawnić się tam, gdzie najmniej się ich spodziewamy. Eksperci ostrzegają, że problemem nie będą tylko łóżka czy personel, ale także podstawowe zasoby, które dziś w dużej mierze zapewniają szpitalom prywatne firmy zewnętrzne. - Mamy system ochrony zdrowia, ale w razie czego system cywilny będzie musiał zabezpieczyć tak naprawdę wszystko - zauważył dr n. med. Jakub Gierczyński, ekspert ochrony zdrowia z European Health Network i pytał: skąd szpital będzie brać leki i opatrunki? - Wydaje mi się, że szpitale, które zlecają najprostsze usługi prywatnym firmom outsourcingowym, niezwiązanym z żadnymi poleceniami wojewody, mogą w sytuacji kryzysowej stanąć przed poważnym problemem. Jeśli te firmy przestaną funkcjonować, trudno będzie tym szpitalom utrzymać ciągłość działania - wskazywał.
"Wszyscy jesteśmy od siebie uzależnieni"
Zdaniem ekspertów jedną z najistotniejszych kwestii jest bezpieczeństwo lekowe. W grudniu 2025 roku Rada Unii Europejskiej, Komisja oraz Parlament Europejski osiągnęły porozumienie w sprawie tzw. Pakietu Farmaceutycznego. To największa od dwóch dekad reforma unijnych regulacji dotyczących leków, przygotowana na bazie mandatu wypracowanego przez polską prezydencję. Choć Pakiet miał być krokiem milowym dla bezpieczeństwa lekowego, specjaliści zwracają uwagę, że od momentu jego ogłoszenia niewiele się zmieniło.
- My rzeczywiście bardzo dużo mówimy i bardzo mało robimy. I to jest tak począwszy od Unii Europejskiej, po własne krajowe podwórko. Jesteśmy w Unii i jesteśmy w pakcie NATO-wskim. (...) To obliguje nas do rozpoczęcia rozmów i sprawdzenia, których leków w poszczególnych krajach brakuje w normalnych warunkach - mówiła Irena Rej, prezes zarządu Izby Gospodarczej "Farmacja Polska". Jej zdaniem należałoby sprawdzić, czy zakłady w poszczególnych krajach będą mogły wytwarzać odpowiednie ilości leków i czy w tych zakładach można włączyć inne dodatkowe linie produkcyjne związane z lekami krytycznymi.
Europa, w tym Polska, wciąż mierzy się z konsekwencjami uzależnienia od azjatyckiego rynku farmaceutycznego. Bezpieczeństwo lekowe wymaga nie tylko zapasów i lepszej koordynacji, ale też systemowego myślenia, od produkcji po diagnostykę i racjonalne stosowanie antybiotyków, wskazywali eksperci. - To jest bardzo trudna rzecz, bo to są lata zaszłości, kiedy myśmy dali się wpędzić w ten rynek azjatycki. Parę lat temu rozmawiałam z ówczesnym prezesem Polfy Tarchomin, który mówił, że znaleźli dostawcę i zrobili zapasy substancji czynnej na parę lat. Myślę, że to też jest jeden z pomysłów, tylko musimy zrobić katalog patentów - tłumaczyła Irena Rej.
Jak tłumaczyli eksperci, rynek zdrowia to jest system naczyń wyłączonych. - Wszyscy jesteśmy od siebie uzależnieni. Nie będzie operacji, jeżeli nie będzie wyszkolonych ludzi. Nie będzie operacji bez leków, które wspomagają, bez anestezjologii. To wszystko ze sobą musi współgrać. I czas najwyższy, żebyśmy zaczęli myśleć systemowo - dodała.
Lista leków krytycznych to dopiero początek
Polska i Unia Europejska mają już swoje listy leków krytycznych, ale eksperci pytają, co dalej? Sam spis nie wystarczy, jeśli kluczowe substancje i gotowe preparaty wciąż powstają tysiące kilometrów od Europy, głównie w Indiach i Chinach. - Mamy listę leków krytycznych w Polsce i na poziomie europejskim. Trwają też prace nad listą leków krytycznych dla wojska. Ta lista oczywiście jest ważna, bo dzięki niej mamy zidentyfikowane obszary, które są istotne dla leczenia populacyjnego i dla leczenia specjalistycznego w przypadku listy wojskowej. Pytanie, co można zrobić, żebyśmy te leki fizycznie mieli w Polsce - mówił Krzysztof Kopeć, prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego - Krajowi Producenci Leków.
Pandemia na moment wyrwała świat ze strefy komfortu, pokazując, jak kruche są globalne łańcuchy dostaw leków. Dziś eksperci ostrzegają, że czas ucieka - jeśli nie zaczniemy działać teraz, za kilka lat może być za późno, by odbudować własną produkcję i niezależność farmaceutyczną. -To, co nas przestraszyło, powinniśmy przemienić w siłę i produkować leki w Europie, pamiętając, że one nigdy nie będą w cenach azjatyckich, zawsze będą droższe. Dlatego, że mamy inne standardy środowiskowe, produkcji i zarządzania pracownikami - tłumaczył ekspert.
Zdaniem specjalistów powinniśmy zastanowić się nad większością leków, które są na naszej liście krytycznej. - Jest na niej około 400 produktów, z czego 80 wytwarzamy w Polsce. Nie wszystkie z substancji, które są dostępne w Europie. Dlatego to pokazuje skalę obszaru, który musimy zaopatrzyć - dodał Kopeć.
- Jesteśmy, jako Polska, piątym rynkiem w Unii Europejskiej, jeżeli chodzi o wartość tego rynku i sprzedaży leków, a dopiero dwunastym, jeżeli chodzi o produkcję - wyjaśnił Łukasz Pietrzak, Główny Inspektor Farmaceutyczny.
Bufor dla wojska i cywilów
Podczas konferencji eksperci alarmowali także, że odporność lekowa Europy i Polski, czyli odporność na zakłócenia w łańcuchach dostaw leków, praktycznie nie istnieje. Bez współpracy sektora wojskowego z prywatnym przemysłem farmaceutycznym nie da się zapewnić bezpieczeństwa ani żołnierzom, ani cywilom.
- Samo zabezpieczenie wojskowe, pozbawione współpracy z sektorem prywatnym, nie wystarczy, by zapewnić zdrowie i sprawne funkcjonowanie armii. Oczywiście bardzo często myślimy o tym, że żołnierze, żołnierki to są jednak osoby dość zdrowe, bez obciążeń, właściwie bez chorób przewlekłych i bez potrzeb lekowych. Niemniej jednak problemem mogą być chociażby choroby zakaźne. W 2022 roku w Ukrainie największym problemem był COVID-19, czyli właściwie choroba infekcyjna, o której my już nie pamiętamy, a tam żołnierze byli wyłączeni z działań, bo brakowało im nie tylko szczepień, ale też jakichkolwiek leków nawet na typowe objawy infekcji. A żołnierz, który ma problemy, żeby stać, na pewno walczyć nie będzie - dodał Łukasz Pietrzak.
Ważne więc, by utrzymać strategiczny bufor leków, który w razie kryzysu można szybko uruchomić. - Nasz sektor zabezpiecza potrzeby lekowe mniej więcej na poziomie 23-24 proc. Mówimy oczywiście o krajowych producentach leków. Przed 2022 rokiem krajowy sektor ukraiński zabezpieczał potrzeby lekowe Ukrainy w 70 proc. A i tak średni zapas w hurtowniach zaraz po wybuchu wojny wynosił 10 dni - mówił Pietrzak.
Polska przygotowuje strategię farmaceutyczną na najbliższe lata, która ma wzmocnić bezpieczeństwo lekowe państwa, także w wymiarze wojskowym. Eksperci przyznają jednak, że odbudowa krajowej produkcji i systemu rezerw to proces wymagający czasu i szerokiej współpracy międzynarodowej.
Pilnych decyzji wymaga między innymi lista leków krytycznych wojskowych. - Kwestie cywilne są lepiej zaopiekowane niż te dotyczące wojska. Często myślimy, że fabrykę wystarczy postawić w miesiąc, dwa, trzy, ale od momentu wbicia szpadla do jej uruchomienia mija dwa i pół roku. Dlatego to jest kwestia dotycząca dalszej strategii, którą podejmujemy z Ministerstwem Zdrowia. Przygotowujemy też strategię zdrowotną na najbliższe pięć lat. I to na pewno będzie coś, co zapewne ucieszy zwłaszcza farmaceutów. Liczę, że rozszerzenie opieki farmaceutycznej, nad którym pracujemy w urzędzie, stanie się realnym wsparciem dla systemu ochrony zdrowia - mówił Pietrzak.
Autorka/Autor: Anna Bielecka
Źródło: tvn24.pl