Coraz więcej ludzi czuje do tego wstręt. To niebezpieczna fobia

shutterstock_2188080713
Betonoza niszczy polskie miasta (materiał z 23.05.2022)
Źródło: TVN24
Kontakt z przyrodą od dawna kojarzy się ze zdrowiem, spokojem i regeneracją. Jednak badania pokazują, że dla rosnącej grupy ludzi natura staje się źródłem niepokoju, a nawet wstrętu. Naukowcy ostrzegają: jeśli nie zatrzymamy tego trendu, stracimy nie tylko więź ze środowiskiem, ale i korzyści, które ono nam daje.
Kluczowe fakty:
  • Naukowcy z Uniwersytetu z Lund w Szwecji przeanalizowali blisko dwieście prac z różnych krajów i donoszą, że coraz więcej ludzi odczuwa niechęć do przyrody.
  • Badacze podkreślają, że biofobia rozwija się na przecięciu czynników zewnętrznych i wewnętrznych. Dlaczego przestajemy ufać przyrodzie?
  • Biofobię może tłumaczyć zjawisko "pętli wiedzy i strachu". Co oznacza w praktyce i czy to proces odwraacalny?
  • Więcej artykułów o tematyce zdrowotnej znajdziesz tutaj.

Kontakt z przyrodą od dawna kojarzy się ze zdrowiem, spokojem i regeneracją. Jednak badania pokazują, że dla rosnącej grupy ludzi natura staje się źródłem niepokoju, a nawet wstrętu. W świecie, w którym opisano setki nietypowych fobii - od pogonofobii, czyli strachu przed brodami i wąsami, po koumpounofobię, związaną z lękiem przed guzikami - można by pomyśleć, że nic już nie powinno nas zaskakiwać. A jednak fobia dotycząca czegoś tak podstawowego jak przyroda wydaje się szczególnie nieintuicyjna.

Tymczasem biofobia rośnie, a naukowcy zaczynają traktować ją jako poważny sygnał zmian w relacji człowieka z otoczeniem. Jeśli ten trend będzie się pogłębiał, możemy stracić nie tylko więź ze środowiskiem, ale i korzyści, które ono nam daje.

Od zachwytu do dyskomfortu. Skąd bierze się nowa fala lęku?

Najbardziej szczegółowy obraz tej zmiany przynoszą badania zespołu z Uniwersytetu w Lund, opublikowane w "Frontiers in Ecology and the Environment".

- Nauka od dawna zakładała, że ludzie zasadniczo odczuwają pozytywne emocje wobec przyrody. My zbadaliśmy coś odwrotnego, czyli sytuacje, w których relacja z naturą jest negatywna. Zebraliśmy wiedzę o tym, jak ona powstaje, jakie ma konsekwencje i jak można ją odwrócić - mówi Johan Kjellberg Jensen, główny autor badania.

Naukowcy przeanalizowali blisko dwieście prac z różnych krajów i zwrócili uwagę, że coraz więcej osób nie tylko czuje się przy naturze nieswojo, ale wręcz reaguje na nią lękiem lub wstrętem. Zjawisko to - określane mianem biofobii - narasta równolegle z ograniczaniem codziennego kontaktu z przyrodą. Co istotne, dotyczy zarówno dzieci dorastających w miastach, jak i dorosłych, którzy przez lata oddalili się od środowiska naturalnego, nie mając okazji, by je poznawać i oswajać.

Zdaniem badaczy właśnie to stopniowe oddalanie się od przyrody stanowi klucz do zrozumienia obecnego trendu. Środowisko, które kiedyś było tłem codziennego życia, dziś dla wielu pozostaje niemal nieznane. A gdy brakuje doświadczeń i wiedzy, łatwo pojawia się poczucie niepewności. Psychologia dobrze opisuje ten mechanizm: im rzadziej obcujemy z określonym zjawiskiem, tym bardziej skłonni jesteśmy postrzegać je jako potencjalnie zagrażające. W efekcie urbanizacja, życie w zamkniętych przestrzeniach i ograniczenie spontanicznego kontaktu z naturą - zwłaszcza w dzieciństwie - sprzyjają narastaniu lęku wobec środowiska, które jeszcze niedawno było dla nas naturalnym kontekstem.

Spirala nieznajomości: dlaczego przestajemy ufać przyrodzie?

Badacze podkreślają, że biofobia rozwija się na przecięciu czynników zewnętrznych i wewnętrznych. Ważną rolę odgrywają środowisko życia, dominujące narracje medialne, wcześniejsze doświadczenia, a także stan zdrowia i indywidualna podatność emocjonalna. Przegląd badań wskazuje jednak na jedną powtarzającą się prawidłowość: im mniej kontaktu z naturą, tym bardziej obawiamy się jej elementów.

Zjawisko to dobrze opisuje koncepcja "wygaszania doświadczenia" - proces stopniowej utraty znajomości naturalnych ekosystemów. Kiedy przestajemy widywać zwierzęta i rośliny w ich naturalnym środowisku, a jedynym źródłem informacji stają się sensacyjne doniesienia o zagrożeniach, nasza wyobraźnia zaczyna wypełniać luki. Gatunki pożyteczne lub neutralne stają się postrzegane jako groźne, a to, co rzadkie - jako potencjalnie niebezpieczne.

Badania, cytowane w "Trends in Ecology & Evolution", pokazują, że w takich warunkach lęk może przekształcać się w postawy agresywne wobec przyrody, a nawet obojętność na jej niszczenie.

Ta spirala wzmaga się szczególnie u dzieci. Jak zauważa zespół z Lund, najmłodsi, dorastający dziś głównie w miastach, coraz rzadziej mają okazję do naturalnych, spontanicznych doświadczeń przyrodniczych. Jeśli dodatkowo rodzice sami są niepewni wobec środowiska, lęk łatwo przenosi się na kolejne pokolenie. A to właśnie dzieci najbardziej potrzebują kontaktu z przyrodą - nie tylko dla zdrowia fizycznego, ale także rozwoju mózgu i kompetencji poznawczych.

Fobie, które rosną wraz z miastami

Biofobia ma wiele oblicz, jednak najczęściej objawia się lękiem przed określonymi grupami zwierząt. Wśród najbardziej powszechnych wymienia się strach przed pająkami, owadami, wężami czy rekinami. Te reakcje, opisane w licznych badaniach psychologicznych, mają często charakter atawistyczny, lecz współczesne społeczeństwa - odseparowane od naturalnych środowisk - przeżywają je wyjątkowo intensywnie.

Strach ten rzadko jest proporcjonalny do rzeczywistego zagrożenia. W dużych miastach, gdzie kontakt ze zwierzętami jest minimalny, fobie przybierają wręcz charakter paniczny. Lęk przenosi się następnie na wszystkie elementy natury, które mogą kojarzyć się z zagrożeniem. Powstaje wówczas mechanizm unikania: jeśli las, łąka czy jezioro budzą niepokój, człowiek zaczyna ich unikać. W skrajnych przypadkach pojawia się także wrogość wobec środowiska lub potrzeba "odwetu" za dawne przykre doświadczenia, takie jak ugryzienia owadów czy kontakt z nieznanym zwierzęciem.

Z czasem lęk staje się tak dominujący, że całkowicie uniemożliwia czerpanie korzyści z kontaktu z naturą, a nawet prowadzi do działań sprzecznych z ochroną środowiska. To niebezpieczny kierunek, który - zdaniem specjalistów - może wpływać nie tylko na zdrowie jednostki, ale także na postawy całych społeczności wobec przyrody.

Korzyści, których zaczynamy sobie odmawiać

Paradoks biofobii polega na tym, że odwracamy się od czegoś, co jest jednym z najważniejszych czynników wspierających zdrowie. Liczne badania, także te analizowane przez naukowców z Lund, potwierdzają, że regularny kontakt z naturą obniża poziom stresu, reguluje emocje, poprawia koncentrację i sprzyja regeneracji układu nerwowego. U dzieci zieleń w otoczeniu szkoły i domu wiąże się z lepszymi wynikami edukacyjnymi i większą odpornością psychiczną.

W miarę narastania biofobii dostęp do tych korzyści staje się jednak ograniczony. Osoby unikające natury często nie tylko nie doświadczają jej pozytywnego wpływu, lecz także tracą zdolność rozpoznawania gatunków i zrozumienia procesów ekologicznych. Badania opublikowane w "People and Nature" zwracają uwagę, że utrata wiedzy o środowisku nie jest tylko efektem ubocznym oddalania się od przyrody, lecz jednym z głównych motorów napędzających dalszy lęk. Autorzy opisują zjawisko, które nazywają "pętlą wiedzy i strachu": im mniej wiemy o świecie natury, tym bardziej zaczynamy się go obawiać, a im większy staje się ten lęk, tym mniejsza pozostaje gotowość, by go poznawać. W ten sposób powstaje mechanizm samonapędzający, w którym brak doświadczenia i rosnąca niepewność wzajemnie się wzmacniają, utrwalając biofobię.

Czy da się odwrócić trend?

Naukowcy są zgodni, że biofobia nie jest zjawiskiem nieodwracalnym. Przeciwnie - można jej przeciwdziałać, choć wymaga to działań na wielu poziomach. Podstawą jest przywracanie codziennego kontaktu z naturą, zwłaszcza w miastach, gdzie odseparowanie od środowiska jest największe. Rozwój terenów zielonych, ochrona bioróżnorodności oraz projektowanie przestrzeni, które pozwalają ludziom doświadczać przyrody bez poczucia zagrożenia, to kroki, które mogą realnie przerwać spiralę lęku.

Kluczowa jest także edukacja - zarówno dorosłych, jak i dzieci. Wczesne doświadczenia z naturą, nawet bardzo proste, mają ogromny wpływ na późniejsze emocje. Im więcej pozytywnych skojarzeń stworzonych w dzieciństwie, tym mniejsza szansa, że natura będzie budzić lęk w dorosłym życiu.

Dr Jensen, podsumowując analizę zespołu z Lund, zaznacza, że konieczne jest lepsze rozumienie mechanizmów stojących za negatywnymi emocjami wobec przyrody. Dopiero wtedy możliwe będzie tworzenie skutecznych strategii, które pozwolą ludziom odbudować więź z naturą.

Biofobia nie musi determinować naszej relacji z przyrodą, ale jej lekceważenie może pogłębiać dystans, który już dziś widać w wielu społeczeństwach. Jeśli ten trend będzie się nasilał, konsekwencje mogą wykraczać poza obawy przed pająkami czy owadami. Ryzykujemy stopniową utratę komfortu funkcjonowania w środowisku, które mimo zmian pozostaje podstawą ludzkiego życia. A wraz z tym - także utratę korzyści zdrowotnych, jakie daje kontakt z naturą: od obniżania poziomu stresu po regulację emocji i wspieranie odporności. Im większy dystans wobec przyrody, tym trudniej będzie nam korzystać z jej wpływu na ciało i psychikę.

Czytaj także: