Ireneusz M. - jeden z dwóch oskarżonych o popełnienie tak zwanej zbrodni miłoszyckiej, za którą niesłusznie skazano Tomasza Komendę, we wrześniu wyjdzie na wolność. Wszystko dlatego, że Sąd Apelacyjny we Wrocławiu nie uwzględnił wniosku o przedłużenie mężczyźnie tymczasowego aresztu. Nie nałożył też na niego żadnych środków zapobiegawczych.
Ireneusz M., zarzuty w sprawie brutalnego gwałtu i zabójstwa 15-letniej Małgosi, do którego doszło w sylwestrową noc z 1996 na 1997 rok, usłyszał w czerwcu 2017 roku. Na przesłuchanie w prokuraturze został doprowadzony z zakładu karnego, bo był w trakcie odbywania wyroku za gwałty i groźby karalne. Wcześniej także miał problemy z prawem. W 2010 roku został po raz pierwszy skazany – na 4,5 roku więzienia - za gwałty, usiłowanie gwałtów i groźby karalne.
Nie chciał aresztu, wolał więzienie
Gdy w Miłoszycach doszło do zbrodni M. był już mężem i ojcem dwójki dzieci. W sylwestrową noc bawił się w tej samej dyskotece, co Małgosia. Był też na posesji, na której dziewczyna zginęła. Kilka dni po znalezieniu zwłok nastolatki M. był przesłuchiwany przez śledczych. Jednak wówczas nie doszło do zatrzymania. A kilka lat później w sprawie oskarżono i skazano - jak się później okazało niesłusznie - Tomasza Komendę. Ireneusz M. podczas jednej z rozpraw mówił: - Jestem niewinną osobą na ławie oskarżonych, a osoby winne teraz siedzą i się śmieją. Mężczyzna nie był zadowolony z zastosowania wobec niego środka zapobiegawczego w postaci, wielokrotnie przedłużanego, aresztu tymczasowego. Wolał wrócić do zakładu karnego, gdzie - przed postawieniem zarzutów za "zbrodnię miłoszycką" - odsiadywał wyrok. Wszystko dlatego, że w areszcie rygor jest surowszy niż w więzieniu, a na każde widzenie czy rozmowę telefoniczną potrzebna jest zgoda.
"Zarzut surowości kary nie oznacza, że oskarżony będzie próbował ucieczki"
M. składał wnioski o zaprzestanie stosowania tymczasowego aresztu, ale te były kilka razy odrzucane przez Sąd Okręgowy we Wrocławiu. Decyzje podtrzymywał też Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Aż do 11 sierpnia, gdy rozpatrywano wniosek pierwszego z sądów o przedłużenie do 5 grudnia 2020 roku aresztu dla M. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu - jak informuje jego rzecznik sędzia Małgorzata Lamparska - nie uwzględnił wniosku i nie przedłużył okresu tymczasowego aresztowania. - W ocenie sądu apelacyjnego wniosek sądu okręgowego był lakoniczny i nie pozwalał na uznanie, że istnieje przesłanka do przedłużenia tymczasowego aresztowania. Sąd ocenił, że sam zarzut surowości kary nie oznacza, że oskarżony będzie próbował ucieczki - mówi sędzia Lamparska. I wyjaśnia: - Sąd apelacyjny powołał się na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i regulacje polskiego prawa wskazujące, że tymczasowy areszt nie może zastępować kary pozbawienia wolności. A ten zastosowany wobec Ireneusza M. trwa już ponad trzy lata.
We wrześniu wyjdzie na wolność
Gdyby nie to, że do 6 września M. odsiaduje wyrok za gwałty i groźby karalne, to mężczyzna już teraz mógłby wyjść na wolność. - Decyzja jest natychmiast wykonalna, ale z uwagi na to, że oskarżony obywa karę pozbawienia wolności w innej sprawie, teraz wykonać jej nie można - tłumaczy sędzia. I dodaje, że postanowienie sądu zapadło w składzie jednoosobowym, a ewentualne zażalenie rozpoznawać będzie skład trzyosobowy. Wobec Ireneusza M. nie zastosowano żadnych innych środków zapobiegawczych.
Jeden niesłusznie skazany, dwóch oskarżonych. Proces trwa
Nagie, porzucone na jednej z posesji w Miłoszycach, ciało Małgosi znaleziono zaledwie kilkadziesiąt kroków od miejsca, w którym dziewczyna witała Nowy Rok. W sprawie, na 25 lat pozbawienia wolności, skazano Tomasza Komendę. Mężczyzna nie wskazał tych, którzy razem z nim dopuścili się zbrodni. Później okazało się, że Komenda był niewinny. Teraz walczy w sądzie o niemal 19 milionów złotych odszkodowania i zadośćuczynienia za lata spędzone za kratami. Proces w sprawie "zbrodni miłoszyckiej" wciąż trwa. Norbert Basiura (zgodził się na podawanie swoich danych), drugi z oskarżonych w tej sprawie, odpowiada przed sądem z wolnej stopy.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24