Przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu zakończył się proces w sprawie "zbrodni miłoszyckiej". Prokuratura za brutalny gwałt i zabójstwo 15-letniej Małgosi, za które wcześniej niesłusznie skazano Tomasza Komendę, żąda dla oskarżonych kar dożywocia i 25 lat pozbawienia wolności.
We wtorek Sąd Okręgowy we Wrocławiu zakończył przewód sądowy i rozpoczęły się mowy końcowe stron w tym procesie. Zanim do tego doszło, sąd odrzucił wnioski dowodowe złożone przez obronę i oskarżonych, którzy domagali się powtórzenia badań genetycznych lub wykonania dodatkowych badań przez inny ośrodek badawczy.
Sąd ocenił jednak, że brak jest podstaw do tego, by wykonać ponowne badania lub by rozszerzyć je w innym ośrodku. Podkreślił też, że wnioski z opinii biegłych w tej kwestii są jasne. W tym postanowieniu ławnik będąca w składzie sądu miała odrębne zdanie.
- W badaniach uzyskano zestaw mieszaniny DNA Ireneusza M. i Norberta B. Uzyskano też czysty profil Norberta B. - mówił wówczas biegły. Dodał, że dowód z badań genetycznych jest "ekstremalnie mocny".
Po odrzuceniu wniosków, dotyczących wykonania nowych badań genetycznych, jeden ze współoskarżonych Ireneusz M. złożył wniosek o wyłączenie ze składu sądu wszystkich sędziów i ławników. Argumentował, że sąd w tym składzie jest nieobiektywny. Zarządzono przerwę, po której wniosek rozpatrzył sąd w innym składzie. Jednak sąd odrzucił i ten wniosek.
Prokuratura wnioskuje o dożywocie i 25 lat więzienia
Mowa końcowa prokuratora trwała kilka godzin. Prokurator przypomniał szczegóły aktu oskarżenia i dowody, jakie udało się zgromadzić w sprawie. Podkreślał, że sprawstwo i wina obu oskarżonych została udowodniona i nie ulega wątpliwości, że powinni oni odpowiedzieć za brutalny gwałt i zabójstwo 15-letniej Małgosi. - Pozostawiając Małgosię zgwałconą, krwawiącą, a wcześniej pobitą, upitą i będącą pod wpływem środka psychoaktywnego, który został jej podany i powodował otumanienie, obaj godzili się na to, że przy tej mroźnej, zimowej pogodzie ona nie przeżyje, będąc w takim stanie - mówił prokurator Dariusz Sobieski. I zażądał kary dożywocia dla Ireneusza M. i 25 lat pozbawienia wolności dla Norberta B.
Dlaczego wniósł o różne kary dla mężczyzn oskarżonych o tę samą zbrodnię? Jak argumentował prokurator Sobieski, ich sytuacja jest inna. M. po tym, co stało się w Miłoszycach, był trzykrotnie skazywany za gwałty, ma za sobą kilka lat spędzonych za kratami i w ocenie biegłych jest osobą, którą należy izolować. Natomiast B. miał - zdaniem śledczych - utrudniać postępowanie w sprawie i przez lata ukrywać swój udział w tym, co wydarzyło się w sylwestrową noc.
Po wyjściu z sali rozpraw Norbert B. powiedział reporterce Radia Wrocław: - To były ciężkie słowa, ale podtrzymuję to, co mówiłem do tej pory. Jestem osobą niewinną w tej sprawie.
Kolejna rozprawa w tej sprawie została zaplanowana na 15 września. Wówczas mowy końcowe wygłoszą obrońcy i oskarżeni.
Ireneusz M. odpowiada przed sądem, przebywając w tymczasowym areszcie. W sierpniu sąd orzekł ten areszt, gdyż kończyła mu się kara więzienia za inne przestępstwo. Drugi z oskarżonych przed sądem odpowiada z wolnej stopy, choć wcześniej był aresztowany przez kilka miesięcy.
Zbrodnia w sylwestrową noc
Nagie, porzucone na jednej z posesji w Miłoszycach, ciało Małgosi znaleziono zaledwie kilkadziesiąt kroków od miejsca, w którym dziewczyna witała Nowy Rok.
Pierwotnie za zbrodnię w Miłoszycach skazano mieszkającego we Wrocławiu Tomasza Komendę, który spędził w więzieniu 18 lat. W maju 2018 roku Sąd Najwyższy - po wznowieniu postępowania - uniewinnił go.
Ireneuszowi M. w sprawie zbrodni miłoszyckiej postawiono zarzuty w czerwcu 2018 roku. Przebywał wtedy w więzieniu skazany za inne przestępstwo. Norbert B. natomiast został zatrzymany pod koniec września 2018 roku. W styczniu 2019 roku Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uchylił decyzję sądu pierwszej instancji o przedłużeniu mu aresztu.
Obaj oskarżeni nie przyznają się do zarzutów.
Źródło: PAP, Radio Wrocław/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24