Rzecznik Praw Obywatelskich złożył kasację do Sądu Najwyższego w sprawie śmierci Igora Stachowiaka. Chce ponownego rozpoznania sprawy policjantów skazanych za przekroczenie uprawnień i znęcanie się nad 25-latkiem. RPO uważa, że sądy obu instancji popełniły błędy przy ustalaniu przyczyn zdarzenia.
25-letni Igor Stachowiak został zatrzymany 15 maja 2016 roku na wrocławskim Rynku. Kilka godzin później zmarł. Do nagrań pokazujących, jak wyglądała policyjna interwencja, dotarł Wojciech Bojanowski, reporter "Superwizjera" TVN. Na nagraniach z kamery umieszczonej w paralizatorze widać leżącego na podłodze policyjnej toalety 25-letniego Stachowiaka. Jest skuty kajdankami i kilkukrotnie rażony prądem.
Śledztwo w sprawie śmierci mężczyzny prowadziła Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Po jego zakończeniu oskarżono czterech - byłych już - policjantów. Zdaniem śledczych, mężczyźni przekroczyli uprawnienia i znęcali się nad pozbawionym wolności zatrzymanym. Groziło im do 12 lat więzienia.
Policjanci skazani za przekroczenie uprawień
Sądy pierwszej i drugiej instancji uznały, że bezpośrednią przyczyną zgonu Igora Stachowiaka była "niewydolność krążeniowo-oddechowa w przebiegu arytmii" wywołana przez środki odurzające, które zdaniem sądu Igor Stachowiak zażył przed zatrzymaniem. W lutym 2020 roku Sąd Okręgowy we Wrocławiu prawomocnie skazał wszystkich czterech oskarżonych za przekroczenie uprawnień i znęcanie się nad Igorem Stachowiakiem. Zmienił jednak orzeczenie sądu rejonowego, który ocenił, ze użycie tasera wobec pokrzywdzonego mogło się przyczynić do jego śmierci.
- Igor Stachowiak miał w organizmie amfetaminę, która wywołała u niego stan tzw. excited delirium. Zmarł na skutek wywołanej tym stanem niewydolności oddechowo-krążeniowej. Użycie tasera nie było przyczyną jego śmierci. Orzeczenie sądu rejonowego w tej kwestii nie ma żadnego oparcia w dowodach i jest sprzeczne z opiniami biegłych z Uniwersytetu Medycznego – mówiła wtedy sędzia Małgorzata Szyszko w uzasadnieniu wyroku. Podkreśliła jednak, że to właśnie nagranie z tasera "obala linię obrony wszystkich oskarżonych, którzy twierdzili, iż to pokrzywdzony Igor Stachowiak był agresywny i nie wykonywał poleceń".
Łukasz R., który raził go paralizatorem, został skazany - podobnie jak przez sąd pierwszej instancji - na dwa lata i sześć miesięcy pozbawienia wolności. R. dostał także ośmioletni zakaz wykonywania zawodu policjanta. Trzech pozostałych byłych funkcjonariuszy - Adam W., Paweł P. i Paweł G. - zostało skazanych na dwa lata więzienia. Sąd orzekł wobec oskarżonych także sześcioletni zakaz wykonywania zawodu policjanta.
Trzech z czterech policjantów wniosło skargi kasacyjne do Sądu Najwyższego. W poniedziałek dowiedzieliśmy się, że swoją kasację w tej sprawie składa również Rzecznik Praw Obywatelskich.
Kasacja RPO
Jak przekazało Biuro RPO, w kasacji Rzecznik zwrócił uwagę, że "sąd źle ustalił przyczyny tragedii". Oparł się na jednej ekspertyzie, która mówiła o "niewydolności krążeniowo-oddechowej w przebiegu arytmii", nie zadając sobie pytania, czy to dobre wyjaśnienie w przypadku człowieka rażonego prądem – czytamy na stronie RPO.
"Sąd nie wziął przy tym pod uwagę innych opinii naukowców, a także zeznań świadków, które wykluczały, by Igor Stachowiak był w czasie zatrzymania w stanie wyjątkowego pobudzenia. Także na podstawie ilości stwierdzonych u niego substancji nie można wnioskować, czy był on pod wpływem środków odurzających czy też nie" – zaznaczył Rzecznik.
RPO uważa, że sąd II instancji "wybiórczo ocenił wypowiedzi biegłych z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, dotyczące stosowania środków przymusu bezpośredniego jako czynnika, który mógł mieć wpływ na wystąpienie i przebieg wysoce niepokojących objawów występujących wówczas u Igora Stachowiaka". Według Rzecznika jest to jednoznaczne z faktem, iż sąd pominął niejasności i wewnętrzne sprzeczności tej opinii.
Ponadto - jak uzasadnia RPO - sąd okręgowy zaakceptował uchybienie sądu I instancji, polegające na bezzasadnym oddaleniu wniosku dowodowego pełnomocnika o dopuszczenie i przeprowadzenie dowodu z uzupełniającego przesłuchania profesora-kardiologa oraz oddaleniu wniosku pełnomocnika o powołanie nowego zespołu biegłych, w skład którego weszliby również lekarz kardiolog zajmujący się zaburzeniami rytmu serca i urządzeniami wszczepialnymi, a także lekarz psychiatra.
Dlatego RPO wniósł w kasacji skierowanej do SN o uchylenie wyroku Sądu Okręgowego we Wrocławiu i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania w II instancji. Jak ocenił - ponowne, należyte zbadanie kwestii ewentualnego związku pomiędzy zachowaniem funkcjonariuszy, a śmiercią pokrzywdzonego "niewątpliwie miałoby wpływ na zakres odpowiedzialności karnej oskarżonych".
- Moim zdaniem niewystarczająco sądy przyjrzały się temu, że policjanci poprzez używanie paralizatora przyczynili się do śmierci Igora Stachowiaka. To powinno być bardzo jasno wyraźnie wyjaśnione. Na ile używanie paralizatora, to używanie, które wszyscy później widzieliśmy na ekranach telewizorów, przyczyniło się do śmierci Igora Stachowiaka – mówi Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.
Postępowanie umorzone
W osobnym śledztwie Prokuratura Okręgowa w Poznaniu zajmowała się kwestią nieumyślnego spowodowania śmierci Igora Stachowiaka. W czerwcu 2020 roku postępowanie zostało umorzone. Rodzina pokrzywdzonego złożyła zażalenie na tę decyzję, ale została ona podtrzymana przez Prokuraturę Regionalną w Poznaniu.
- Prokurator wziął pod uwagę całokształt okoliczności tej sprawy, tego zdarzenia, które było rozciągnięte w czasie, ale było też dynamiczne. Te interwencje były poddane badaniu przez biegłych, później przesłuchania biegłych oceniał prokurator i doszedł do wniosku, że podstaw do formułowania zarzutów nie ma – tłumaczyła Anna Marszałek, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Poznaniu.
Z tą opinią od początku nie zgadzał się ojciec Igora Stachowiaka. I zdania w tej kwestii nie zmienił. Uważa, że zespół biegłych, który zajmował się sprawą był niekompletny. - To opinia moja i mecenasów. W zespole nie było kardiologa ani psychiatry, a to są dziedziny kluczowe w tej kwestii – przekonuje Maciej Stachowiak.
Decyzja o umorzeniu śledztwa była dla niego zaskoczeniem. - Jest to dla mnie niezrozumiałe, bo uważam, że organom państwa powinno zależeć na skrupulatnym i dokładnym wyjaśnieniu tej sprawy, ponieważ rzuca to bardzo złe światło na wszystkie organy państwa. Już poszły papiery do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu i czekamy na decyzję stamtąd. Bez wątpienia, gdyby nie spotkał policjantów, toby żył. (...) Wszedł zdrowy na komisariat i nie wyszedł z niego żywy – podkreślał ojciec pokrzywdzonego.
Zamieszki na Trzemeskiej
Po śmierci Stachowiaka w maju 2016 r. przed komisariatem przez kilka dni trwały zamieszki. Mieszkańcy protestowali, sugerując, że policjanci doprowadzili do śmierci zatrzymanego. Za spowodowanie tych zamieszek i naruszenie nietykalności policjantów oskarżono i skazano kilkadziesiąt osób.
W maju 2017 r. po ujawnieniu przez media nagrania z kamery paralizatora, którego funkcjonariusze użyli wobec Stachowiaka na komisariacie, ówczesny minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak odwołał komendanta wojewódzkiego policji we Wrocławiu. Stanowiska stracili też komendant miejski i zastępca komendanta komisariatu Stare Miasto.
Źródło: TVN24 Wrocław/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24