Inspektorzy PIP nie znaleźli żadnych problemów technicznych w funkcjonowaniu urządzeń odpowiadających za bezpieczeństwo opiekunów na wybiegu. Nie stwierdzili też błędów proceduralnych, związanych z organizacją pracy, które mogłyby mieć wpływ na tragiczny wypadek. Prawdopodobnie do tragedii doszło z powodu błędu ludzkiego. Tak wynika z nieoficjalnych wyników kontroli. Oficjalne poznamy w przyszłym tygodniu.
Według „Gazety Wrocławskiej" ujawniono pewne nieprawidłowości związane ze sprawami BHP, ale nie miały one związku ze śmiertelnym wypadkiem. ZOO do 12 listopada ma odpowiedzieć na protokół pokontrolny PIP.
W sprawie tego tragicznego wypadku śledztwo wciąż prowadzi prokuratura. Przesłuchano już świadków, ale nie zostały ujawnione ich zeznania.
Muszą być zamknięte dwie kraty
Tygrys zaatakował swojego opiekuna 16 września. Mężczyzna miał rany kłute i szarpane na szyi i karku.
Wiadomo, że tygrys spędził noc zamknięty w pawilonie. Przed wypadkiem 58-latek karmił tygrysy. To oznacza, że musiał wypuścić je z pawilonu na wybieg, a potem wpuścić do środka. Do wypadku doszło podczas sprzątania wybiegu. Żeby mężczyzna mógł tam wejść, musiał najpierw sprawdzić czy zwierzę jest zamknięte w klatce. Pomiędzy tygrysem a człowiekiem muszą być dwie zamknięte kraty. Jedna z nich zamyka się elektrycznie, drugą trzeba zamknąć ręcznie. Tak się nie stało. Tygrys dostał się na wybieg i zaatakował mężczyznę.
Ofiara to wieloletni i bardzo doświadczony pracownik wrocławskiego ZOO. Znał procedury. Wiedział kiedy można wejść na wybieg. Pracował w zoo od lipca 2004 roku. 6 lat później zaczął zajmować się tygrysami.
We wrocławskim zoo tygrys zabił opiekuna:
Autor: sfo / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | M. Walczak