Średnio dziewięć samochodów dziennie - tyle aut odjeżdża na lawecie z pomocą straży miejskiej. Wrocławskie parkingowe czułe punkty są patrolowane regularnie, a za lekceważenie przepisów kierowcy zapłacą minimum 400 złotych.
Żniwa strażnicy zbierają tam, gdzie w ostatnim czasie doszło do wielu zmian w organizacji ruchu, a kierowcy parkują "na pamięć". - A w ścisłym centrum miasta pozmieniały się znaki, pojawiły się nowe zakazy - wyjaśnia Sławomir Chełchowski ze straży miejskiej.
W centrum i na osiedlach
Plac Solny, ulica Kazimierza Wielkiego, Ofiar Oświęcimskich, Ruska, Szewska i Kiełbaśnicza - tam łatwo o nieuważnych kierowców. Jak donosi wrocławski "Fakt" - podczas Euro strażnicy nie oszczędzali nawet naszych gości, a na lawecie odjechały po dwa auta Czechów i Rosjan.
- Kierowcy nagminnie łamią zakazy - tłumaczy Sławomir Chełchowski ze straży miejskiej. - Może z powodu przyzwyczajenia, może po prostu nie patrzą na znaki albo z premedytacją parkują na zakazach. Jak przyjeżdżamy z interwencją, to czasem okazuje się, że na jednej ulicy kilka aut stoi na zakazie, więc musimy odholować nawet cztery, pięć samochodów - opowiada.
Rzecznik straży miejskiej zaznacza, że przewinienia zdarzają się w całym mieście: - Dlatego patrolujemy też osiedlowe alejki - mówi.
Idą w tysiące
Rocznie straż miejska odholowuje na lawetach trzy tysiące aut. Kolejne pięć tysięcy dostaje od strażników blokadę na koło.
- Za odholowanie kierowca zapłaci 400 zł. Do tego dochodzi mandat i opłata za każdą godzinę parkowania - wylicza Chełchowski.
Autor: bieru/mz / Źródło: TVN24 Wrocław, Fakt
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24