Nasi zachodni sąsiedzi wprowadzają od 10 kwietnia bardziej restrykcyjne przepisy dotyczące przekraczania ich granic. Niemiecki rząd planuje między innymi wprowadzenie dwutygodniowej kwarantanny dla swoich obywateli wracających zza granicy. Ale zmiany dotyczą też polskich pracowników sezonowych.
KORONAWIRUS W POLSCE. RAPORT TVN24.PL
W poniedziałek niemiecki federalny sztab kryzysowy pod przewodnictwem kanclerz Angeli Merkel ogłosił, że od 10 kwietnia zaostrzone zostają przepisy dotyczące zwalczania pandemii COVID-19. Osoby powracające do Niemiec będą musiały poddać się obowiązkowej 14-dniowej kwarantannie domowej.
Jak informuje Ambasada Polski w Niemczech, dwutygodniowa izolacja będzie dotyczyła obywateli Niemiec, obywateli Unii Europejskiej i krajów strefy Schengen lub osoby z tytułem pobytowym w Niemczech, które powracają po co najmniej kilkudniowym pobycie za granicą do swojego miejsca zamieszkania.
Praca sezonowa? Obowiązkowa kwarantanna
Nowe przepisy są ważne także z punktu widzenia pracowników sezonowych, których tysiące zjeżdżają rokrocznie z Polski (i nie tylko) do Niemiec. Zbliża się sezon m.in. na szparagi. Polacy jeżdżą też na zbiory sałaty czy truskawek. Osoby, przyjeżdżające do pracy na co najmniej kilka tygodni, będą musiały poddać się dwutygodniowej kwarantannie (po powrocie do Polski czekać ich będzie kolejna dwutygodniowa kwarantanna - red.).
"Lub pracodawca będzie musiał podjąć równoważne działania w celu zachowania higieny i unikania kontaktów międzyludzkich" - informuje ambasada.
Pracownicy sezonowi przyjeżdżający do Niemiec powinni móc udowodnić, że mają możliwość odbycia kwarantanny albo że zapewniono im odpowiednie warunki higieniczne w miejscu pobytu i środki ostrożności, służące ograniczeniu kontaktów.
Obowiązek kwarantanny nie będzie dotyczył pracowników przygranicznych (tzw. pendler, czyli osób dojeżdżających do pracy - przyp. red.), personelu medycznego czy osób, które muszą przekroczyć granicę w niezbędnym celu zawodowym. Obywatele innych państw, poruszający się w tranzycie do kraju swojego zamieszkania, również nie będą musieli przechodzić dwutygodniowej kwarantanny (na przykład Polak wracający z Francji, przejeżdżający przez Niemcy, kwarantannę przejdzie dopiero w Polsce).
Co ważne, osoby przyjeżdżające bez uzasadnionego powodu nie zostaną wpuszczone do Niemiec. Nie ma szans na odwiedziny rodziny na święta czy odebranie bliskiego z niemieckiego lotniska.
Niewiadoma
O trudnej sytuacji na granicy pisaliśmy pod koniec marca, kiedy polski rząd wprowadził dwutygodniową kwarantannę dla osób przekraczających granicę, na co dzień pracujących w sąsiednim państwie. Według danych Eurostatu, z Polski za granicę udaje się regularnie ponad 200 tysięcy osób. Wielu z nich, praktycznie z dnia na dzień, zostało odciętych od źródła zarobku. Inni musieli wybierać - praca albo rodziny.
Niektórzy niemieccy pracodawcy chcieli zatrzymać swoich polskich pracowników po niemieckiej stronie, oferując im mieszkania, dodatki do pensji, a nawet sprowadzanie bliskich razem z nimi.
Rozmawialiśmy wtedy z kilkoma osobami, które znalazły się w takiej sytuacji. Sprawdziliśmy, co u nich słychać po niespełna dwóch tygodniach.
- Tak naprawdę nic się nie zmieniło, nie ma żadnych zapowiedzi, nikt nas nie informuje o sytuacji. Ja jestem obecnie na chorobowym, ale po świętach powinienem już iść do pracy. Wiele osób tak zrobiło, że jak tylko weszła obowiązkowa kwarantanna, to większość wylądowało na urlopach czy chorobowym. Teraz jest już totalne zamieszanie. Trudno sobie wyobrazić, co będzie dalej. Mój pracodawca raczej pomaga, ale nikt nie jest w stanie nam wytłumaczyć, jakie będą dalsze możliwości, nikt nie rozwiewa wątpliwości pracowników - mówi Piotr Gniewczyński, konduktor u prywatnego przewoźnika z Niemiec.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
Ale nie wszyscy mają na tyle "komfortową" sytuację. Niemiecki pracodawca może zwolnić osobę przebywającą na zwolnieniu chorobowym. O to obawia się pan Roman mieszkający w Złotoryi, a pracujący w fabryce w Kamenz. Obecnie przebywa na obowiązkowej 14-dniowej kwarantannie po tym, jak pojechał do pracy i wrócił do domu.
- Mój pracodawca nie respektuje kwarantann nałożonych przez państwo polskie, wymusza na nas stawiennictwo w pracy. Docierają do nas informacje, że wynagrodzenia osób przebywających na zwolnieniu chorobowym zostają wstrzymane, a w konsekwencji grozi nam zwolnienie. Jest tragedia, chaos - mówi.
Mężczyzna - co oczywiste - pracy stracić nie chce, dlatego rozważa pozostanie po niemieckiej stronie.
Możliwości wyboru nie ma z kolei pan Waldemar, który mieszka z rodziną w Goerlitz, po niemieckiej stronie, a w Zgorzelcu, dosłownie kilkaset metrów dalej, mieszkają jego rodzice. Przy otwartych granicach jeździł tam codziennie. Teraz zwyczajnie nie może.
- Mam ojca ze złamanym kręgosłupem, którym zajmuje się niedołężna 80-letnia matka i jedyny kontakt, jaki z nimi mam, to ten telefoniczny. Serce mi się kraje - mówi mężczyzna.
"Zagrożenie bezrobociem niestety nieuniknione"
Podobnych przypadków jest znacznie więcej. Nie sposób wymienić wszystkich. Wiedzą to samorządowcy gmin polsko-niemieckiego i polsko-czeskiego pogranicza, będący blisko tego typu historii. Wystosowali list do wojewody dolnośląskiego z prośbą o pomoc pracownikom zatrudnionym za granicą.
"Oczekujemy podjęcia zdecydowanych działań w ich sprawie, bo mamy wrażenie, że ta wielotysięczna grupa mieszkańców Dolnego Śląska jest zupełnie niedostrzegana przez władze państwowe" - pisali.
Odpowiedź wojewody raczej tychże pracowników nie zadowoli. Oto jej fragment:
"Zdaję sobie sprawę, że decyzje podejmowane na szczeblu krajowym odnośnie coraz to bardziej rozbudowanych restrykcji, w tym szczególnie dotyczących zamykania granic, obowiązkowej kwarantanny, ograniczeń w przemieszczaniu się, ograniczeń w działaniu miejsc pracy, dotykają bezpośrednio wiele dolnośląskich i polskich rodzin, mają realny, często drastyczny w skutkach wpływ na pracę i codzienne życie tysięcy osób niezależnie od miejsca zamieszkania.
Stan epidemii, w którym się obecnie znajdujemy w swoich konsekwencjach dotyka i będzie dotykać ludzi nie tylko w całym naszym kraju, ale odczuje to cała Europa i świat. Pozbawienie możności wykonywania pracy, a po nim zagrożenie bezrobociem, będzie niestety nieuniknione i coraz bardziej powszechne. Radykalne kroki i wprowadzane rozwiązania, trzeba rozpatrywać przez pryzmat szczególnej sytuacji, w której się znajdujemy. Dlatego też w trosce o znalezienie najlepszego rozwiązania nie tylko z perspektywy ogólnej, ale także jednostkowej, o sytuacji i konkretnych problemach na bieżąco informuję Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej z rekomendacją o życzliwe i pilne ustosunkowanie się do nich" - czytamy w odpowiedzi wojewody dolnośląskiego Jarosława Obremskiego.
Autorka/Autor: ib/gp
Źródło: TVN24 Wrocław