W ciągu jednej doby ratownicy ze stanu Nowa Południowa Walia przeprowadzili wiele interwencji w związku powodziami. Część z nich polegała na ratowaniu osób uwięzionych na dachach domów.
Południowo-wschodnia Australia kolejny raz w tym roku mierzy się z rozległymi powodziami. Zwiększoną ilość opadów meteorolodzy przypisują utrzymującemu się od trzech lat zjawisku La Nina.
We wtorek poziom wody w wielu rzekach gwałtownie wzrósł, mnóstwo miejscowości zostało odciętych od świata. Ratownicy musieli skorzystać z ponad 12 helikopterów i łodzi, by dotrzeć do poszkodowanych mieszkańców stanu Nowa Południowa Walia.
Jak przekazały tamtejsze władze, przez dobę przeprowadzono ponad 200 interwencji. Niektóre z nich opierały się na przetransportowaniu ludzi uwięzionych przez wysoką wodę na dachach domów.
Od 118 lat nie mieli takich opadów
Ogromna ilość wody pojawiła się w okolicach miejscowości Wyangala. Tamtejsza tama przepełniła się, co doprowadziło do kolejnych zalań.
W mieście Cowra, leżącym około 300 kilometrów na zachód od Sydney w ciągu doby spadło aż 121 litrów wody na metr kwadratowy. W tym miejscu były to największe opady od 118 lat.
Pomoc z innych krajów
Chociaż w wielu regionach stanu pogoda jest już spokojniejsza, opady ustały, a niebo znów jest czyste i błękitne, w mocy wciąż są 24 ostrzeżenia przed ulewami. Zdaniem ekip ratunkowych zagrożenie nie minęło. Premier Nowej Południowej Walii Dominic Perrottet obiecał rozmieścić kolejnych 100 ratowników, by wsparli działania pomocowe. Na miejsce przybyli już wolontariusze z Nowej Zelandii, o pomoc poproszono także Stany Zjednoczone i Singapur.
Źródło: Reuters