Trudna aura panowała w czwartek na mazurskich jeziorach. Siła wiatru sięgała 7 w skali Beauforta, co utrudniało sterowanie jachtami nawet doświadczonym żeglarzom i stwarzało spore niebezpieczeństwo. W okolicach Mostu Sztynorckiego doszło do tragicznego wypadku.
W czwartek od godzin porannych niebo nad Polską było zachmurzone i groźne. W prawie całym kraju obowiązywały ostrzeżenia IMGW przed burzami z gradem, lokalnie intensywnie padało i wiało. Taka aura pokrzyżowała plany wielu osób, które w pierwszy dzień długiego weekendu planowały wypoczynek w plenerze.
7 w skali Beauforta
Niebezpieczne warunki pogodowe wystąpiły na Warmii i Mazurach. Dyżurny Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (MOPR) Karol Dylewski przekazał, że w czwartek po południu na mazurskich jeziorach, zwłaszcza w okolicach Sztynortu, doszło do kilku niebezpiecznych sytuacji i jednej tragicznej. Związane to było z silnym wiatrem, którego siła dochodziła do 7 stopni w skali Beauforta. Mimo że na godzinę przed załamaniem pogody migały maszty ostrzegania pogodowego i wydano ostrzeżenie meteorologiczne, nie wszyscy żeglarze schronili się w portach.
- Jednemu z żeglarzy pod Mostem Sztynorckim silny podmuch wiatru zwiał czapkę do wody, a on za nią wskoczył. Nie miał siły, by dopłynąć do jachtu, załoga podjęła go z wody bez oznak życia i rozpoczęła masaż serca. Wezwano nas na pomoc, nasi ratownicy rozpoczęli masaż z użyciem defibrylatora, potem dowieźliśmy do tej łodzi ratowników z karetki kołowej. Udało się przywrócić panu akcję serca - powiedział Dylewski. Mężczyznę przewieziono do szpitala w Giżycku. Według nieoficjalnych informacji tam zmarł. Inny załogant tego jachtu, prawdopodobnie na skutek stresu, źle się poczuł i zasłabł. Inna karetka także i jego odwiozła do szpitala.
"Silny podmuch wiatru uderzył bomem w głowę kobietę na łodzi, przez co na chwilę straciła przytomność. Upadając uderzyła głową o burtę. Została ona zaopatrzona, jej życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo" - powiedział Dylewski.
Apel o ostrożność
Na Śniardwach z warunkami pogodowymi nie radziła sobie załoga łodzi, której fala zalała silnik i przez to stracili sterowność. Kuter MOPR holował ją do brzegu. W trakcie holowania zerwała się jednak lina i łódź zaczęła dryfować. "Na szczęście dryfowali w stronę portu, gdy nasza załoga była już blisko pomógł im inny jacht, bezpiecznie dotarli do portu" - podał Dylewski.
Inna załoga zaplątała się w boję kardynalną - ratownik MOPR przez telefon instruował załogantów, co mają robić i udało im się uwolnić. Kolejni niedoświadczeni żeglarze na jeziorze Mamry nie umieli poradzić sobie z trudnymi warunkami. "Nie mieli pojęcia co robić, jak zrzucić żagiel, nie wiedzieli nawet, na jakiej łodzi pływają. Ponieważ nasza załoga w tej okolicy prowadziła akcję reanimacyjną przez telefon udzielaliśmy im instrukcji, co mają robić. Na szczęście wykonywali polecenia i udało im się schronić. Na tej łodzi było siedem osób" - dodał Dylewski.
Ratownicy MOPR zaapelowali do żeglarzy, by kategorycznie stosowali się do ostrzeżeń pogodowych, obserwowali warunki atmosferyczne i krytycznie oceniali swoje umiejętności żeglowania. "Wszyscy dziś mieli czas, by się schronić, a nie wszyscy to zrobili" - podkreślił Dylewski.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvnmeteo.pl