Rodzice zamknęli dwójkę dzieci w aucie i poszli na zakupy. Teraz policjanci zostawili w ich aucie... termometr. W ten sposób sprawdzali, czy warunki, w jakich przebywały dzieci, zagrażały ich życiu.
Wciąż trwa śledztwo w sprawie dwójki dzieci zamkniętych w samochodzie na parkingu jednego z gdyńskich centrów handlowych. W środę wieczorem policjanci przeprowadzili eksperyment procesowy.
Krok po kroku
- Sprawdzaliśmy, czy warunki w jakich pozostawiono chłopców, mogły zagrażać ich życiu. Termin eksperymentu zależał od pogody, bo warunki musiały być podobne do tych z 12 czerwca – informuje kom. Michał Rusak z gdyńskiej policji.
Jak dowiedział się portal tvn24.pl, w badaniu wziął udział ojciec dzieci. Śledczy musieli wykorzystać jego samochód. Najpierw musiał on pokonać taką samą trasę, jaką przejechał, zanim zaparkował w Gdyni. - Dopiero potem auto stanęło na parkingu, gdzie zostawił je w czerwcu właściciel. W samochodzie przez cały czas był termometr – tłumaczy Rusak.
- Dla nas bardzo ważne było to, jak jak zmieniała się temperatura i jaka była wentylacja w aucie - dodaje Małgorzata Goebel z gdyńskiej prokuratury.
Zostawili dzieci i poszli na zakupy
Na początku czerwca rodzice zamknęli dwójkę dzieci w samochodzie na parkingu w gdyńskim centrum handlowym, a sami poszli na zakupy. Zauważyła to jedna z klientek.
Kobieta wezwała policję. Funkcjonariusze najpierw czekali na rodziców. W tym czasie pracownicy centrum wzywali ich przez głośniki. W końcu funkcjonariusze wybili szybę w aucie i wyciągnęli dzieci.
Ich ojciec tłumaczył, że zostawił synów na chwilę, jednak według świadków, dopiero wtedy zdał sobie sprawę co zrobił. Dzieciom nic się nie stało, ale rodzice mogą odpowiadać za "narażenie zdrowia i życia" chłopców.
Sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Gdyni.
Ile to mogło trwać? "Są dwa warianty"
Śledczy mają wątpliwości jak długo dzieci czekały w aucie na rodziców. Według funkcjonariuszy trwało to przynajmniej 45 minut, bo tyle czasu minęło od momentu powiadomienia policji do pojawienia się rodziców. Z kolei nagranie z monitoringu pokazuje, że samochód wjechał około godz. 18.30, a cała sytuacja zakończyła się około godz. 19.20. Co innego mówili jednak świadkowie.
- Rzeczywiście przyjmujemy tutaj dwa warianty. Dzieci mogły pozostać bez opieki 1,5 godziny lub ok. 45 minut - potwierdza Goebel.
Nie wiadomo jednak, którą wersję przyjęto podczas eksperymentu. Jego wyniki trafią do biegłego, który oceni, czy w tych warunkach dzieciom groziło niebezpieczeństwo.
Tutaj zostawili dzieci:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/r / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Pomorze