Sąd Okręgowy w Gdańsku - po trwającym niemal rok procesie i 25 rozprawach - wydał wyrok w sprawie Stefana Wilmonta, oskarżonego o zabójstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Wilmont został skazany na dożywocie. - Popełnił zbrodnię bez precedensu w historii Polski - powiedziała sędzia w ustnym uzasadnieniu wyroku. Sąd zgodził się - ze względu na ważny interes społeczny - na publikację danych i wizerunku oskarżonego. Wyrok nie jest prawomocny.
GOŚCIEM "KROPKI NAD I" O 20 NA ANTENIE TVN24 BĘDZIE PIOTR ADAMOWICZ
O WYROKU W "FAKTACH PO FAKTACH" O 19.30 NA ANTENIE TVN24 ROZMAWIAĆ BĘDĄ MECENAS JERZY GLANC I ANTONI PAWLAK
Sąd - z uwagi na ważny interes społeczny - wyraził zgodę na publikację danych i wizerunku oskarżonego. Przewodnicząca składu orzekającego sędzia Aleksandra Kaczmarek ponad godzinę ogłaszała wyrok i jego uzasadnienie.
Stefan Wilmont uznany został za winnego wszystkich zarzucanych mu czynów. Wymierzono mu łączny wyrok dożywotniego pozbawienia wolności z możliwością warunkowego przedterminowego zwolnienia dopiero po 40 latach. Na 10 lat pozbawiony został także praw publicznych. Wyrok ma odbywać w warunkach terapeutycznych.
Musi także zapłacić odszkodowanie w wysokości 10 tysięcy złotych na rzecz konferansjera, któremu groził na scenie tuż po zabójstwie prezydenta Gdańska. Sąd nie orzekł jednocześnie środka rekompensacyjnego na rzecz najbliższych Pawła Adamowicz, o który wnioskowała prokuratura - oni sami nie złożyli wniosków w tej sprawie.
Sąd: popełnił zbrodnię bez precedensu w historii Polski
- Stefan Wilmont popełnił zbrodnię bez precedensu w historii Polski - powiedziała przewodnicząca składu orzekającego Aleksandra Kaczmarek i podkreśliła, że zabójstwo prezydenta odbyło się na oczach tysięcy widzów i publiczności podczas imprezy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Podczas uzasadnienia wyroku sąd podkreślił też dobre przygotowanie materiału dowodowego przez śledczych.
Mężczyzna został zwolniony z kosztów postępowania. Od wyroku przysługuje odwołanie.
Jak w trakcie uzasadnienia wyjaśniała sędzia Aleksandra Kaczmarek, Wilmont kierował się poczuciem krzywdy i zaplanował zemstę tak, żeby wszyscy mogli się dowiedzieć o jego krzywdzie. - Była to dominująca motywacja działania - stwierdziła. I dodała: - Stefan Wilmont w żaden sposób nie został pokrzywdzony ani przez wymiar sprawiedliwości, ani tym bardziej przez Pawła Adamowicza. Odbył karę, która mu się należała.
Sąd w uzasadnieniu odtworzył też ostatnie dni przed zamachem i sam zamach. - W tym miejscu należy podkreślić, że Stefan Wilmont działał całkowicie sam. Żadne dowody nie wskazują na to, aby ktokolwiek zlecił mu zabójstwo prezydenta lub aby ktokolwiek współdziałał z nim w tej kwestii, a wszelkie doniesienia medialne na ten temat są nieprawdziwe - mówiła sędzia Kaczmarek.
Oskarżony uśmiechał się w momencie odczytywania przez sąd listy obrażeń, które zadał Pawłowi Adamowiczowi. Sąd uznał, że Wilmont miał ograniczoną poczytalność w momencie zamachu. Podzielił w tym samym opinie drugiego i trzeciego zespołu biegłych w tym zakresie. Sędzia Kaczmarek zastrzegła też, że przed zwolnieniem z zakładu karnego powinien być poddany specjalistycznym badaniom psychologiczno-psychiatrycznym z uwzględnieniem ryzyka. Podczas uzasadnienia sędzia powiedziała też, że u oskarżonego nie stwierdzono choroby psychicznej i nie zachodzą okoliczności związane z umieszczeniem go zakładzie psychiatrycznym. Podkreśliła, że sąd nie podzielił pierwszej opinii psychiatrycznej, która uznawała, że Wilmont jest chory psychicznie.
- Stefan Wilmont nie jest chory psychicznie, o czym świadczy fakt, że urojenia występowały epizodycznie. Schizofrenia jest procesem przewlekłym. Przeprowadzone badania nie wykazały uszkodzenia centralnego ośrodka nerwowego. U Stefana Wilmonta nie było objawów koniecznych do stwierdzenia schizofrenii - zauważyła sędzia.
Sąd: Zginął nie polityk, lecz człowiek. Zachwiało się poczucie bezpieczeństwa wielu tysięcy osób
Sędzia mówiła, że Stefan Wilmont "jest pełen urazy, pragnie zemsty, jest pozbawiony strachu, nie ma wyrzutów sumienia". Jak wskazywała, za winnego swoich krzywd postrzegał między innymi Pawła Adamowicza, przedstawiciela ogólnie pojętej władzy.
- Celem tej kary jest także przywrócenie środowisku poczucia bezpieczeństwa. Kara jest surowa, ale adekwatna do wyjątkowej drastyczności i nie może być złagodzona, także, by chronić społeczeństwo przed zdemoralizowanym oskarżonym - uzasadniała wyrok.
Jak zauważyła sędzia, "z rąk Stefana Wilmonta zginął nie polityk, lecz człowiek". Według sądu Paweł Adamowicz nie miał prawa spodziewać się w tym momencie śmierci.
- Czy w sprawcy udało się znaleźć jakieś ludzkie odruchy? Nie. Nie przeprosił wdowy, nie zrobił tego nawet po to, żeby lepiej wypaść. Sąd nie dostrzegł żadnego skruszonego spojrzenia, żadnego opamiętania i żalu - mówiła Kaczmarek.
Jej zdaniem "to wydarzenie nie było wstrząsem jedynie dla rodziny, było to również porażające na skale miasta i całej Polski. Zachwiało się poczucie bezpieczeństwa wielu tysięcy osób".
Żona Pawła Adamowicza: mam nadzieję, że pamięć o sprawcy jak najszybciej zaginie
- Nikt nie przywróci życia syna, nikt nie przywróci syna, brata - powiedział Piotr Adamowicz, brat zamordowanego Pawła Adamowicza po ogłoszeniu wyroku. I dodał: - Proszę zrozumieć rodzinę, która w styczniu 2019 przeżyła straszną tragedię.
- Chciałabym dodać jedną rzecz. To, co powiedział kilka dni temu jeden z uczestników postępowania. Pamięć o Pawle Adamowiczu pozostanie i mam nadzieję, że pamięć o sprawcy jak najszybciej zaginie - powiedziała Magdalena Adamowicz, żona Pawła Adamowicza.
Jerzy Glanc, pełnomocnik Piotra i Magdaleny Adamowicz, stwierdził, że zachowanie Stefana Wilmonta od początku było przemyślane i miało uczynić go sławnym. - Dokonał tego na estradzie, tam, gdzie skupiona była największa uwaga, tam, skąd były transmisje telewizyjne - komentował mecenas. I dodawał: - Myślę, że to zachowanie w trakcie procesu również było temu przyporządkowane, że przez cały czas (oskarżony - red.) próbował skupić na sobie uwagę.
Obrońca czeka na pisemne uzasadnienia wyroku
- Sąd Okręgowy w Gdańsku uzdrowił schizofrenika - krótko skomentowała po wyroku matka oskarżonego.
Do rozstrzygnięcia odniósł się też obrońca z urzędu Wilmonta. - Musimy najpierw zapoznać się z pisemną treścią uzasadnienia - mówił mecenas Marcin Kminkowski. Jak zastrzegł, "jako obrońca z urzędu ma obowiązek prowadzić postępowanie do prawomocnego zakończenia i wywieść środek zaskarżenia". Niewykluczona jest więc apelacja.
Stefan Wilmont był oskarżony o dokonanie zabójstwa w zamiarze bezpośrednim w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, a także o popełnienie przestępstwa zmuszania innej osoby do określonego zachowania. Obu przestępstw oskarżony miał dopuścić się w warunkach recydywy. Groziło mu od 12 lat do dożywotniej kary więzienia.
Zabójstwo na scenie, w trakcie finału WOŚP
Do zabójstwa prezydenta Adamowicza doszło 13 stycznia 2019 roku na Targu Węglowym w Gdańsku. Odbywał się tam wówczas 27. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Adamowicz, wówczas prezydent Gdańska od 20 lat, brał udział w imprezie i - podobnie jak w poprzednich latach - zabrał głos na scenie.
- Gdańsk jest szczodry, Gdańsk dzieli się dobrem, Gdańsk chce być miastem solidarności. Za to wszystko wam serdecznie dziękuję, bo na ulicach, placach Gdańska wrzucaliście pieniądze, byliście wolontariuszami. To jest cudowny czas dzielenia się dobrem. Jesteście kochani, Gdańsk jest najcudowniejszym miastem na świecie. Dziękuję wam! - powiedział samorządowiec. To były jego ostatnie słowa wypowiedziane publicznie.
Chwilę po tym Stefan Wilmont zaatakował go na scenie. Gdy wbiegał, trwało właśnie odliczanie Światełka do Nieba, tradycji WOŚP-owej, i rozbłysły zimne ognie. Napastnik podbiegł do prezydenta i zadał mu trzy ciosy nożem. Następnego dnia - w poniedziałek 14 stycznia 2019 roku - mimo reanimacji i kilkugodzinnej operacji Paweł Adamowicz zmarł w szpitalu. Miał 53 lata.
Wyszedł z więzienia i zabił
Wilmont po ataku jeszcze przez kilkadziesiąt sekund chodził po scenie z rękami uniesionymi w geście triumfu. Odebrał prowadzącemu imprezę mikrofon i wykrzyczał do tłumu: "Halo! Halo! Nazywam się Stefan Wilmont, siedziałem niewinny w więzieniu, siedziałem niewinny w więzieniu! Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz!". Nie próbował uciekać. Po chwili położył się na ziemi i dał obezwładnić bez walki.
Kilka tygodni wcześniej - na początku grudnia 2018 roku Stefan Wilmont wyszedł z więzienia. Odsiadywał wyrok pięciu i pół roku pozbawienia wolności za napady na małe placówki bankowe. Miał opinię agresywnego i nieprzewidywalnego. Już wcześniej miał też zapowiadać, że planuje przestępstwo, po którym będzie o nim głośno.
Proces w tej sprawie ruszył pod koniec marca 2022 roku. Wilmont przed sądem twierdził, że jest niewinny, choć moment ataku widziały tysiące osób - zgromadzeni na gdańskim placu oraz przed monitorami telewizorów.
Prokuratura chciała dożywocia
Proces w sprawie zabójstwa prezydenta zakończył się w poniedziałek 13 marca w Sądzie Okręgowym w Gdańsku. W mowach końcowych jako pierwsza głos zabrała prokurator oskarżająca w tej sprawie Agnieszka Nickel-Rogowska, zażądała dożywotniego pozbawienia wolności dla oskarżonego i możliwości warunkowego ubiegania się o przedterminowe warunkowe zwolnienie dopiero po 40 latach. Kara, według niej, powinna odbywać się w systemie terapeutycznym, czyli w szpitalu więziennym. Jak stwierdziła, oskarżony nie zasługuje na złagodzenie wymiaru kary.
Domagała się też zadośćuczynienia na rzecz członków rodziny Pawła Adamowicza: po 100 tys. zł na rzecz córek i żony oraz po 60 tys. zł na rzecz matki Pawła Adamowicza i jego brata - Piotr Adamowicza. Podała, że domaga się też zadośćuczynienia w wysokości 10 tys. zł na rzecz konferansjera Andrzeja S.
- Działanie Stefana Wilmonta charakteryzowało się wyjątkową brutalnością, drastycznością oraz całokształtem okoliczności wskazującym, że ofierze zadano znacznie większe cierpienie, niż było to konieczne do przełamania jej oporu - mówiła prokurator Nickel-Rogowska. Zaznaczyła, że "motywacja ta (...) wywołuje silne reakcje repulsywne w społeczeństwie, takie jak oburzenie, potępienie i gniew".
Czytaj więcej: Mijają cztery lata od ataku na Pawła Adamowicza
Głos wdowy
Pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych przychylili się do wniosku prokuratury. Swoje mowy końcowe wygłosili też członkowie rodziny Pawła Adamowicza, którzy w sprawie są oskarżycielami posiłkowymi. Piotr Adamowicz stwierdził, że zabójstwo jego brata było "publiczną egzekucją".
Magdalena Adamowicz, żona zamordowanego prezydenta, na procesie Stefana Wilmonta pojawiła się po raz pierwszy. Powiedziała, że jest na sali, "by żądać sprawiedliwości".
- Po wygłoszeniu przygotowanego wcześniej manifestu politycznego oskarżony kładzie się na scenie i spokojnie czeka z rozłożonymi szeroko rękami. Czy tak zachowuje się osoba niepoczytalna? Będąca w amoku? Nieświadoma, co czyni? Nie, w ten sposób postępuje jedynie człowiek w pełni świadomy, tego, co właśnie zrobił, i tego, co za chwilę go spotka i za ten czyn mu grozi - mówiła wdowa po Pawle Adamowiczu.
I dodała: - Jest winny popełnionego z zimą krwią na moim mężu morderstwa. I dlatego musi go spotkać sprawiedliwa i surowa kara. Winny tej zbrodni nie okazał skruchy, nie przeprosił i nie prosił o wybaczenie. Jego obecna postawa, będąca próbą wyłączania winy za popełnioną zbrodnię dodatkowo przysparza bólu mi, naszym córkom, całej rodzinie, licznym przyjaciołom, a także gdańszczankom i gdańszczanom.
Nadzieja na surowy wyrok
- Zamordowanie Pawła zrujnowało nasz świat, poczucie bezpieczeństwa i radość z życia. Wywołało głęboką depresję, traumę. (...) Życie naszej kochającej rodziny zmieniło się bezpowrotnie. Nie umiem odpowiedzieć córkom na pytania: "Dlaczego morderca zadźgał tatę?", "Czy tatę mocno bolało?". Nie potrafię wyrazić słowami tego, co przeżyłyśmy wtedy i ciągle przeżywamy - podkreśliła Magdalena Adamowicz.
Dodała, że oskarżony zasłużył na "najsurowszą karę", a ona nie pojawiłaby się w sądzie, gdyby nie brak skruchy oskarżonego.
Czytaj więcej: Jest opinia biegłych w sprawie stanu zdrowia Stefana W., oskarżonego o zabójstwo Pawła Adamowicza
- Nie czuję nienawiści do człowieka, który zabił mojego męża, ale proszę z całej mocy, aby człowiek ten został sprawiedliwie osądzony. Bo nadzieja na sprawiedliwy wyrok była i wciąż jest tym, co przed nienawiścią mnie chroniło i chroni. Proszę ja, proszą moje córki. Nadzieja na sprawiedliwość to krucha tratwa, na której trzymamy się razem od zabójstwa Pawła. Proszę nie rozbijajcie jej - zaapelowała.
"Najbardziej poczytalny w Gdańsku" a opinie biegłych
Głos zabrał też oskarżony Stefan Wilmont. - Chciałbym powiedzieć, że nie ma żadnych dowodów. (…) Ja się do winy nie przyznaję. Bóg mi świadkiem, że to nie moja wina - oświadczył. Podkreślił też, że jest w pełni poczytalny. - Najbardziej poczytalny w Gdańsku. Nigdy w życiu nie ćpałem i nie piłem alkoholu - stwierdził.
W połowie grudnia ubiegłego roku, w trakcie dwóch rozpraw, zostali przesłuchani psychiatrzy i psycholodzy, którzy wydawali opinię w sprawie poczytalności Stefana Wilmonta. Podczas przesłuchań biegłych została wyłączona jawność rozprawy.
Czytaj też: "Smutny, poruszający, nierzadko porażający materiał". Jest opinia biegłych o poczytalności Stefana W.
Według pierwszej opinii biegłych z Krakowa, która została sporządzona w 2019 roku, Wilmont w chwili ataku na Pawła Adamowicza był niepoczytalny. Pozostałe opinie biegłych psychiatrów z Warszawy, Starogardu Gdańskiego oraz z Łodzi wydane w 2020 i 2021 roku wskazywały, że Stefan Wilmont w chwili zabójstwa miał ograniczoną poczytalność. Mogło to wpłynąć na wysokość kary. Sąd mógł (ale nie musiał) zastosować jej nadzwyczajne złagodzenie.
Pod koniec lutego zapadł już pierwszy wyrok w związku ze śmiercią Adamowicza: Sąd Rejonowy w Gdańsku skazał Gracjana Z. i Dariusza S., właściciela agencji i szefa ochrony, kolejno na sześć i pięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata w sprawie organizacji finału WOŚP, podczas którego został zamordowany prezydent. Przedstawicieli Regionalnego Centrum Wolontariatu w Gdańsku, urzędnika miejskiego oraz dwóch policjantów uniewinniono od zarzutów.
Źródło: TVN24 Pomorze, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24