Redaktor naczelny portalu, który na finiszu kampanii w Elblągu wywołał poruszenie publikując potajemnie nagraną rozmowę kandydata PiS, jeszcze dwa lata temu pracował w sztabie kandydatki PO. Dziennikarz temu nie zaprzecza, ale zapewnia, że jego portal nie jest obecnie "zaangażowany politycznie".
- Nie jestem członkiem Platformy Obywatelskiej i nigdy nie byłem – oświadcza w rozmowie z tvn24.pl Marcin Pszczółkowski, redaktor naczelny portalu internetowego Elbląg.net.
– Przyznaję, że 2 lata temu, kiedy nie byłem zatrudniony w mediach, podczas kampanii w wyborach parlamentarnych pracowałem w sztabie Elżbiety Gelert, pisałem informacje prasowe na temat spotkań i wydarzeń z kampanii – dodaje.
Podkreśla, że propozycję objęcia stanowiska redaktora naczelnego serwisu dostał kilka miesięcy temu, "jako człowiek niezaangażowany politycznie".
Komentarze i oskarżenia
W czwartek Elblag.net opublikował artykuł "Cała prawda o Jerzym Wilku? Sensacyjne nagranie w internecie”. Umieścił w nim potajemnie nagraną rozmowę kandydata PiS na prezydenta Elbląga. Wilk zmierzy się w niedzielę w II turze właśnie z Elżbietą Gelert.
Pod opublikowanym artykułem pojawiło się mnóstwo komentarzy. Część komentujących potępia Jerzego Wilka. Niektórzy jednak zarzucają redakcji manipulację oraz zaangażowanie polityczne w kampanii wyborczej. Internauci zwrócili uwagę, że redaktor naczelny portalu współpracował z PO, a jego żona pracuje w urzędzie miasta.
„Mieszkańcy Elbląga, mają prawo znać prawdę”
Redaktor naczelny portalu odpowieda na te zarzuty w opublikowanym na stronie oświadczeniu. Zaprzecza jakoby dziennikarze mieli być zaangażowani politycznie. Wyjaśnia, że portal nie jest autorem nagrania. Informuje, że link do wideo umieszczonego na youtube przesłał redakcji internauta.
- Nasz artykuł przygotowywało kilka osób z redakcji, również kilka osób oglądało to nagranie. Po obejrzeniu materiału filmowego doszliśmy do wniosku, że należy materiał upublicznić, ponieważ wyjaśnia on wiele spraw związanych także z udziałem Prawa i Sprawiedliwości w organizacji referendum w naszym mieście. Na pewno nie wypuścilibyśmy tekstu bez zgody wydawców i właścicieli serwisu internetowego. Ostateczna decyzja nie należała do mnie – mówi Pszczółkowski. Tłumaczy, że choć jest naczelnym serwisu, ma "nad sobą" dwóch wydawców i właściciela portalu.
Dziennikarz zapewnia, że nie miał osobistych powodów, by publikować nagranie. Potwierdza, że jego żona pracuje w urzędzie miasta, ale zaznacza, że nie miało to żadnego znaczenia jeśli chodzi o publikację nagrania.
-Zarówno w pierwszej, jak i drugiej turze prezentowaliśmy wszystkich kandydatów, traktując ich tak samo - podkreśla.
Autor: ws//kv / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA 3.0) | Paweł Sutkowski