Były prezes Amber Gold chce wypłaty zaległego wynagrodzenia w wysokości prawie 400 tys. zł. Pozew Marcina P. już trafił do sądu - ustaliły "Fakty" TVN. Syndyk Amber Gold płacić nie zamierza.
Marcin P. będąc w piotrkowskim areszcie wysłał pozew, w którym domaga się wypłaty zaległego wynagrodzenia. Były prezes piramidy finansowej chce otrzymać wynagrodzenie za ostatnie dwa miesiące działalności Amber Gold. Sprawa zaległego wynagrodzenia, jak każda kwestia majątkowa w procesie upadłości, została przekazana sędziemu komisarzowi.
- Ten pozew zostanie rozpatrzony, sprawdzony zostanie stosunek pracy i jeśli wszystko będzie w porządku to pan Marcin P. zostanie dopisany do listy wierzycieli – informuje Rafał Terlecki, wiceprezes Sądu Okręgowego w Gdańsku. – Jako były pracownik znalazłby się w pierwszej grupie wierzycieli, czyli tej, która otrzyma pieniądze w pierwszej kolejności – tłumaczy sędzia.
400 tys. zł za dwa miesiące
Marcin P. w pozwie, do którego dotrły "Fakty" TVN, żąda wypłaty 200 tys. zł za lipiec. Dokładnie też wyliczył należność za okres 1 do 28 sierpnia, kiedy to został zatrzymany przez prokuraturę. Jak pisze w pozwie Marcin P. chce: „[…] wynagrodzenia za dni od 1 do 28 sierpnia 2012 roku w kwocie 182 727,29 złotych brutto. Wyliczona na podstawie 19 dni przepracowanych na 22 dni pracujące – podstawa 200 000 złotych brutto”.
Oprócz tego były prezes Amber Gold zażądał wypłaty „należnego ekwiwalentu za urlop niewykorzystany za rok 2010, 2011, 2012. W przypadku wydłużenia okresu wypowiedzenia na styczeń 2013 r. także za rok 2013”. Tej kwoty jednak w pozwie nie określił.
- Te kwoty nie mają jakiejkolwiek podstawy prawnej – stwierdził Józef Dębiński, syndyk Amber Gold. – Umowa Marcina P. była podpisana na kwotę najniższej krajowej czyli 1500 zł brutto. Marcinowi P. wypłacono wszystkie należności zgodnie z umową – dodał syndyk.
Były pracownik
Teoretycznie Marcin P. nie jest pracownikiem swojej byłej firmy od 28 listopada 2012 roku. Zgodnie z art. 66 prawa pracy „Umowa o pracę wygasa z upływem 3 miesięcy nieobecności pracownika w pracy z powodu tymczasowego aresztowania […]”. Jednak ten sam przepis mówi też o tym, że pracownika trzeba ponownie przyjąć do pracy jeśli areszt zostanie uchylony, postępowanie prowadzone przeciw niemu zostanie umorzone lub zostanie oczyszczony z zarzutów.
Dlatego syndyk wysłał Marcinowi P. zwolnienie z pracy… dwukrotnie. Za pierwszym razem wypowiedzenie nie trafiło do zainteresowanego, bo zostało wysłane na adres zamieszkania byłego szefa Amber Gold. Ten w tym czasie był już w Areszcie Śledczym w Piotrkowie Trybunalskim. Po raz drugi wypowiedzenie wysłano już do aresztu 20 listopada. Zgodnie z procedurą zostało przesłane do prokuratury. Efekt jest taki, że ostatecznie dotarło do Marcina P. w połowie grudnia. To oznacza, że miesięczny okres wypowiedzenia zakończy się dopiero 31 stycznia.
Upadek Amber Gold
Amber Gold reklamowana była jako firma inwestująca w złoto i inne kruszce, działająca od 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji, przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 roku ogłosiła decyzję o likwidacji, nie wypłacając ulokowanych środków i odsetek tysiącom klientów.
Zarzuty dla małżeństwa P.
W sierpniu 2012 r. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, która wraz z ABW prowadziła śledztwo, przedstawiła prezesowi Amber Gold Marcinowi P. siedem zarzutów, m.in. oszustwa znacznej wartości. Grozi za to do 15 lat więzienia. Marcin P. został aresztowany, przebywa w areszcie w Piotrkowie Tryb., ma status więźnia "szczególnie chronionego".
Także jego żona, Katarzyna P., usłyszała osiem zarzutów, m.in. wyłudzenia poświadczenia nieprawdy. Grozi jej kara do trzech lat pozbawienia wolności. Prokuratura zastosowała wobec niej dozór policyjny oraz zakaz opuszczania kraju. Na początku października ub.r. śledztwo w sprawie Amber Gold zostało przeniesione z Gdańska do Łodzi, gdzie prowadzi je tamtejsza prokuratura okręgowa oraz ABW.
Dotąd do śledczych zgłosiło się już ponad 12 tys. poszkodowanych przez Amber Gold. Ostatnie szacunki prokuratury są takie, że firma mogła pozyskać z lokat ponad 500 mln zł.
Autor: md//kv / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24