Podczas zabawy w chowanego dzieci ukryły się za śmietnikiem. Tam znalazły porzucone strzykawki. - Najprawdopodobniej w wyniku jakieś zabawy trójka dzieci została ukłuta igłami po tych zużytych strzykawkach. Dzieci trafiły do szpitala na badania - mówi kom. Przemysław Słomski z bydgoskiej policji. Teraz śledczy badają tę sprawę a sanepid przypomina, że odpady takie jak strzykawki muszą być utylizowane w procesie spalania.
Do zdarzenia doszło drugiego września na bydgoskich Wyżynach. Policję powiadomiła matka dzieci.
- Z jej relacji wynikało, że dzieci znalazły tam strzykawki. Niestety, najprawdopodobniej w wyniku jakieś zabawy trójka dzieci została ukłuta igłami po tych zużytych strzykawkach. Te dzieci trafiły do szpitala na badania - tłumaczy kom. Przemysław Słomski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Po kilku dniach dzieci wyszły ze szpitala. Jak ustalił reporter TVN24 Mariusz Sidorkiewicz, lekarze nie stwierdzili zagrożenia dla ich życia lub zdrowia. Zaznaczyli jednak, że będą musiały być pod stałą obserwacją jeszcze przez kilka miesięcy. Są bowiem choroby, które rozwijają się w organizmie długo i na wstępnym etapie nawet badania laboratoryjne nie są w stanie ich stwierdzić.
Kontrola sanepidu, policyjne postępowanie
Jak dowiedział się reporter TVN24, sanepid uznał, że materiały medyczne, które znalazły się na śmietniku, pochodzą z miejscowej przychodni dentystycznej.
Przedstawiciele sanepidu skontrolowali placówkę 5 września. Okazało się, że przychodnia ma podpisaną umowę z firmą, która profesjonalnie zajmuje się utylizacją odpadów medycznych.
- Na dyrektora tej placówki został nałożony mandat karny w wysokości 500 złotych, ale zaznaczyć należy, że już podczas przeprowadzanej przez pracowników inspekcji kontroli, doszło do usunięcia wszystkich nieczystości z kontenera i na drugi dzień po kontroli placówka ta dostarczyła dowód spalenia tych właśnie śmieci - mówi Olga Radkiewicz z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy.
Dodaje, że planowane są dodatkowe kontrole. - Kontrole sprawdzające, żeby mieć wiedzę, czy jest to jednorazowa sytuacja, czy mamy do czynienia z takim częstszym procederem - tłumaczy Radkiewicz.
Sprawą zajmuje się także policja. Jak mówi kom. Słomski, policjanci prowadzą postępowanie w kierunku narażenia ludzi na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo zdrowia.
- W tej chwili postępowanie prowadzone jest w sprawie. Zbieramy materiał dowodowy, byliśmy też na miejscu zdarzenia. Tam przeprowadziliśmy oględziny, zabezpieczyliśmy między innymi strzykawki - dodaje Słomski.
Policjant nie ujawnia jednak szczegółów postępowania.
Dyrektorka: znalezione strzykawki nie pochodzą z naszej placówki
Dyrektorka placówki, która otrzymała mandat za wyrzucone na śmietnik odpady wysłała do mediów oświadczenie.
"(...) znalezione na wysypisku strzykawki nie pochodzą z naszej placówki. Zaprzeczamy tym samym, wszelkim insynuacjom jakoby podmiotem odpowiedzialnym za opisane wydarzenia była nasza firma" - napisała Dorota Gatz, dyrektorka placówki.
Dodała, że placówka od lat ma podpisaną umowę ze specjalistyczną firmą zajmującą się wywozem zużytych produktów używanych w placówce.
"Potwierdzam jednocześnie, że przyjęłam mandat nałożony na naszą placówkę przez Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną. Niemniej uczyniłam to nieświadomie i w dniu dzisiejszym zwróciliśmy się do Sanepidu o anulowanie mandatu" - czytamy w komunikacie.
"Strzykawki muszą być utylizowane w procesie spalania"
Jak tłumaczy Olga Radkiewicz, odpady takie jak: strzykawki, gaziki, czy waciki są odpadami medycznymi zakaźnymi.
- Muszą być utylizowane w procesie spalania. Wynika to z ustawy o odpadach, a także z rozporządzenia ministra zdrowia o szczegółowym sposobie utylizowania tego typu odpadów - wyjaśniła przedstawicielka sanepidu.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/ ks / Źródło: tvn24/pomorska.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24