Nowe ustalenia po śmierci 15-miesięcznego dziecka. Prokuratura już wie, ile było dzieci pod opieką

Dziecka nie udało się uratować
Śledztwo w sprawie śmierci 15-miesięcznego dziecka
Źródło: TVN24
Mieli zgodę na opiekę nad piątką dzieci. W dniu, w którym zmarła kilkunastomiesięczna dziewczynka, w dziennym punkcie opieki było 12 dzieci. Jak podaje prokuratura, opiekunka tłumaczyła, że dzieci było więcej, bo organizowała dla nich bal.

Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie śmierci 15-miesięcznej dziewczynki. Wiadomo, że przesłuchano już opiekunkę. Postępowanie toczy się w sprawie, nikomu nie przedstawiono zarzutów.

Kluczowa okaże się sekcja zwłok dziecka. Czynności zaplanowano na wtorek (21 października). To one przyniosą odpowiedź na pytanie o przyczynę śmierci.

- Na miejscu zdarzenia zostały przez policjantów i prokuratora wykonane czynności. Ciało dziecka zostało zabezpieczone do sekcji. Na ten moment nie wiemy, co było przyczyną śmierci. Na chwilę obecną nic nie wskazuje na to, że doszło do tego na skutek działania innych osób, czy też wypadku - powiedziała TVN24 Ewa Dziadczyk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

Tragedia w punkcie opieki dziennej dla dzieci
Tragedia w punkcie opieki dziennej dla dzieci
Źródło: miastokolobrzeg.pl

Śledczy będą się też przyglądać temu, jak funkcjonował dzienny punkt opieki, w którym przebywała dziewczynka. Są już pierwsze nowe ustalenia, z których wynika, że w dniu tragedii dzieci w placówce było więcej niż przewidują przepisy.

- Ta placówka miała zgodę na opiekę nad pięciorgiem dzieci. W chwili zdarzenia w tej placówce przebywało dwanaścioro dzieci. Opiekunka tłumaczyła to w ten sposób, że faktycznie pod opieką ma piątkę dzieci, a tego dnia dzieci było więcej, bo organizowała dla dzieci jakąś imprezę, bal - przekazała prokurator Dziadczyk.

Prokuratura będzie ustalać, czy różnica w liczbie dzieci miała wpływ na doprowadzenie do śmierci dziecka. Drugą istotną kwestią jest to, czy przez zwiększoną liczbę podopiecznych mogło dojść do narażenia dzieci na niebezpieczeństwo.

Próbowali ratować dziecko

W poniedziałek przed południem do prywatnego punktu opieki dziennej w Kołobrzegu (woj. zachodniopomorskie) wezwano pogotowie. Pomocy potrzebowała kilkunastomiesięczna dziewczynka.

Ze wstępnych ustaleń wynika, że po spacerze dziecko zasnęło. - Z relacji opiekunki wynika, że dziewczynka spała, gdy nagle zrobiła się sina. Zostały wezwane służby. Pierwsi na miejscu byli strażacy, oni rozpoczęli resuscytację - przekazała oficer prasowa kołobrzeskiej policji st. sierż. Pamela Borkowska.

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Koszalinie o śmierci 15-miesięcznego dziecka
Źródło: TVN24

"Działalność prowadzona formalnie i legalnie"

Prywatne punkty opieki to forma opieki dla kilkulatków - alternatywa dla żłobków i klubów dziecięcych. Każde takie miejsce musi spełniać określone wymogi m.in. te dotyczące wyszkolenia personelu - również te dotyczące znajomości udzielania pierwszej pomocy. Zgodnie z przepisami, w takim miejscu może przebywać maksymalnie ośmioro dzieci. W miejscu, w którym doszło teraz do tragedii miało przebywać pięcioro dzieci.

- To jest punkt prowadzony przez dziennego opiekuna. Jest to działalność gospodarcza prowadzona przez osobę fizyczną. Ta osoba uzyskała wpis do rejestru żłobków, klubów i dziennych opiekunów, więc ta działalność jest prowadzona formalnie i legalnie. Były prowadzone kontrole - wskazywała Iwona Roguska, naczelnik Wydziału Spraw Społecznych w Kołobrzegu.

Wiadomo, że w ciągu dwóch miesięcy od zarejestrowania działalności urzędnicy przeprowadzili kontrolę placówki. - Jak co roku w okresie październik-listopad przeprowadzamy kontrolę wszystkich zarówno dziennych opiekunów, jak i żłobków publicznych i niepublicznych i takie kontrole w tym roku się rozpoczęły. Akurat w przypadku tego punktu ta kontrola miała być zaplanowana na ten tydzień - mówiła Roguska.

urzad miasta
Dziecko zmarło w punkcie opieki dziennej. Za tydzień mieli przejść kontrolę
Źródło: TVN24
Czytaj także: