Niewypowiedziana tragedia, żałoba, strach, ale zaraz potem przygotowania do wojny, także tej propagandowej. Potem pytania o kształt wojny, jej cel i przebieg. Jak wyglądał świat widziany przez pryzmat mediów zaraz po zamachach 11 września?
Wrzesień 2001. Dzień, który zmienił świat
Po tej niewypowiedzianej tragedii, czy cokolwiek będzie kiedykolwiek takie samo? Mamy do czynienia z Pearl Harbour, nawet czymś okrutniejszym niż atak na Hawajach w 1941 roku. Ten tydzień zmienił Amerykę i z nią świat. Ameryka była nieprzygotowana na takie zło. Amerykanie zawsze czuli się bezpiecznie u siebie. Nie ma paniki, nie ma histerii, nastrój to żałoba, poczucie celu, jedność, gniew – ale kontrolowany. Ameryka musi odpowiedzieć na zamachy, ale nie może tego robić sama.
Na lotniskach dojdzie do radykalnych zmian w sposobie podejścia do bezpieczeństwa. Ale musi być zachowana równowaga między bezpieczeństwem a wolnością.
Mamy do czynienia z porażką wywiadu. Jednocześnie doszło do zmiany wektorów bezpieczeństwa. Zagrożeniem stali się po prostu ludzie, którzy porywają samoloty ze zbiornikami pełnymi paliwa i uderzają nimi w wieżowce, gdzie przebywa wielu ludzi.
Ameryka musi zrozumieć niechęć, jaką jest obdarzona w świecie, ale Ameryka nie może stać się izolacjonistyczna.
Wrzesień 2001. Następne kroki. Przed bitwą
Terroryzm niesłusznie uważa się za "nieracjonalny". Takie określenie może wydawać się odpowiednie, gdy terroryści przeprowadzają ataki samobójcze. Ale to mylące. Terroryzm to wyrachowana, skalkulowana próba użycia przemocy dla osiągnięcia politycznego celu.
Ameryka musi wykazać się determinacją, że się nie cofnie. Kolejny priorytet to skoncentrowanie się na ataku na (Osamę) bin Ladena i jego sieć. Nie powinna prowadzić szerszej wojny.
Obecna wojna to nie będzie powtórka z wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku o wyzwolenie Kuwejtu. Konieczna jest cierpliwość w prowadzeniu wojny, potrzebne wsparcie NATO i krajów islamskich. Najlepiej zadanie wykonają siły specjalne.
To będzie długo trwało. Są tacy, którzy uważają, że w odpowiedzi na terror Ameryka powinna się lepiej zabezpieczyć wewnątrz. Ale smutna prawda o relacjach międzyludzkich jest taka, że bez walki o pokój pokoju nie da się osiągnąć. Nie robienie niczego sprowadzi konsekwencje gorsze niż zrobienie czegokolwiek. Brak działania zachęci tyranów.
Śmierć kilku tysięcy ludzi 11 września pokazała, że zawsze będziemy narażeni na działania ekstremistów, niezależnie od poziomu zaawansowania naszego społeczeństwa czy naszych technologii. Jak mawiał Thomas Jefferson: cena wolności to ciągła czujność.
Dwie rzeczy dają nadzieję: do tej pory administracja (George'a W.) Busha robi najważniejsze rzeczy prawidłowo. Administracja od razu rozpoznała, że Ameryka jest zaangażowana w nowy rodzaj wojny, który wymaga ciągłego działania a nie tylko spektakularnego pokazu siły. Administracja rozpoznała, że to wojna przeciwko tym, którzy dają schronienie terrorystom, a nie tylko samym terrorystom. Bush już przygotowuje opinię publiczną na dalsze amerykańskie ofiary.
Prezydent otoczył się jednym z najznakomitszych zespołem do spraw polityki zagranicznej za żywej pamięci. Dick Cheney i Colin Powell mają doświadczenie w prowadzeniu wojny – chodzi o operację Pustynna Burza. Cheney był szefem Pentagonu, Powell szefem połączonych sztabów armii amerykańskiej. Powell dodatkowo sam w przeszłości brał udział w walkach. Cheney jest nazywany w Waszyngtonie ministrem wojny, który przygotowuje szczegółowe plany działania. Powell, zwolennik wielostronnej dyplomacji, pracuje nad relacjami z sojusznikami.
Wrzesień 2001. Do tej pory idzie dobrze. Ale długa droga przed nami
W Afganistanie nie będzie inwazji jak w czasie D-Day. Celem będzie sieć bin Ladena i talibowie. Bez rządu Afganistan będzie jeszcze bardzo niestabilny i będzie dostarczycielem kłopotów. Al-Kaida może planować obalenie rodziny panującej w Arabii Saudyjskiej.
Konieczne jest uniknięcie skutków jak po zamachu w Sarajewie w 1914 roku, gdy wybuchła wojna światowa. Ameryka musi wykorzystać szeroki sojusz i wykorzystać szansę na współpracę z Rosją i Chinami.
Październik 2001. Wojna propagandowa
Rolą Ameryki jest mówienie prawdy o jej motywach, zamiarach, o jej obecnych działaniach i przyszłych w Izraelu i Iraku, o jej poglądach na islam.
Sukces w tej wojnie propagandowej to kluczowe przygotowanie do sukcesu. Obecnie celem jest utrzymanie szerokiej koalicji. Potrzebne jest ujawnienie dowodów winy Osamy bin Ladena. Rządy Pakistanu, Uzbekistanu, Arabii Saudyjskiej, Egiptu i innych krajów muszą pokazać u siebie, że biorą udział w sprawiedliwej wojnie.
Uzbrojona w prawdę Ameryka w ciągu tygodnia nie zdobędzie serc muzułmanów, szczególnie Arabów. Nie uda się to ani w ciągu tygodni ani miesięcy.
Obecnie przykład obłożonego sankcjami Iraku to przykład, jak nie wygrywać wojen. Sankcje są postrzegane jako dzieło Ameryki. Sankcje to wina Saddama Husajna, ale udało mu się skojarzyć sankcje z Ameryką.
Listopad 2001. Rozdzierająca serce, ale konieczna wojna
Pacyfiści argumentują, że pokój jest lepszy, realista zgadza się, ale, gdy wypowiedziano ci wojnę, musisz podjąć walkę. 7 października 2001 roku, cztery tygodnie temu prezydent Bush ogłosił początek kampanii zbrojnej, ostrzegał, iż kampania będzie długa, nie będzie szybkiego zwycięstwa, ale cierpliwie gromadzenie sukcesów. Jeśli sukcesy mają nadejść, to szybkie akcje sił specjalnych najlepiej takie sukcesy osiągną. Według ekspertów, wojna nie będzie wyglądać jak wojna o Kuwejt w 1991 roku.
W tym roku muzułmański ramadan przebiega w atmosferze po 11 września. Osama bin Laden oskarża Amerykę, że jest na wojnie z islamem. Ekstremiści nazwali wszystkie kraje zachodnie, które mają dziedzictwo chrześcijańskie, jako "krzyżowców".
Prawdziwa zmiana w islamie może przyjść z wewnątrz. Jakie zasady islamu są wciąż aktualne. Pouczanie muzułmanów przez Zachód będzie kontroproduktywne. Ale Zachód powinien zwrócić się do swoich muzułmańskich sojuszników, aby pokazywali prawdziwy obraz Zachodu, a nie półprawdy, kłamstwa i antysemickie nonsensy, które są rozpowszechnione w krajach islamskich, w szkołach, w mediach oficjalnych.
Listopad 2001. Broń masowej zagłady
Także przed 11 września rozpowszechnianie broni masowej zagłady było głównym zagrożeniem. Obawiano się, że broń ta wpadnie w ręce wrogich rządów. A teraz obawiamy się, czy broń masowej zagłady wpadnie w ręce zamachowców samobójców. Niewątpliwie Al-Kaida chciałaby mieć taką broń. Potrzeba wzmocnić wysiłki, aby uszczelnić system, aby bin Laden nie zdobył broni masowej zagłady, którą produkują państwa.
Nie da się wyeliminować ryzyka, że ta okropna broń wpadnie w niepowołane ręce, ale zabezpieczenie przed takim rozwojem wypadków będzie tym lepsza, im lepsze będą działania państw.
Wrzesień 2001. Czy globalizacja się kończy?
Uderzenie w World Trade Center to symbol ataku na potęgę Ameryki. Uderzenie w jej potęgę ekonomiczną, w jej ideały, wartości, w kapitalizm. Pojawiają się głosy, że era globalizacji jest skończona, a Zachód nie rozumie wrogości do zachodniej nowoczesności. Według redakcji "The Economist", globalizacja nie jest winna podmywaniu demokracji czy państwa opiekuńczego. Globalizacja podnosi jakość życia w Trzecim Świecie. Czy to jest podbój kulturowy ? Nie. McDonalds nie zmusza do odwiedzania swoich restauracji, przystawiając pistolet. Globalizacja nie ujednoliciła w jedno Ameryki, Francji, Włoch, Niemiec, Szwecji i Japonii.
Przyszłość globalizacji nie jest jednak pewna. Jej koniec to będzie tragedia przede wszystkim nie dla Zachodu, ale dla biednych w świecie rozwijającym się.
Październik 2001 . Jak zmienił i nie zmienił się świat
Na razie na świecie niewiele się zmieniło (wojna trwa dopiero 3 tygodnie). Nie spełniły się oczekiwania bin Ladena, że zradykalizują się miliony muzułmanów. Niewiele się zmieniło na świecie, trwa rywalizacja z Chinami, a Rosja zdaje się bardziej skłonna do współpracy.
Styczeń 2002. George Bush i jego oś zła
Bush wskazał na trzy kraje na osi zła – Irak, Iran, Koreę Północną. Obiecał, że walka z tą osią, wyposażoną w broń masowej zagłady, będzie trzonem polityki amerykańskiej. Prezydent Bush jest zaangażowany w sprawy zagraniczne bardziej niż sobie to wyobrażał. Wojna z Al-Kaidą będzie długa i wyczerpująca, nie skończy się w Afganistanie, musi być prowadzona w innych krajach.
Najgorszym rezultatem wojny afgańskiej byłaby klęska, ale drugim najgorszym rezultatem byłoby zwycięstwo i odwrócenie się od problemów, które leżą u podstaw terroryzmu. Jeśli Ameryka ma osiągnąć swoje ambitne cele, potrzebować będzie pomocy. Europejscy sojusznicy Ameryki powinni czuć się zawstydzeni amerykańską przewagą technologiczną i odwagą praktyczną, jaką zaprezentowała w Afganistanie. Ameryka potrzebuje własnej "osi sojuszniczej", by zwalczać "oś zła". Potrzebuje wsparcia w sankcjach, kontroli finansowej, perswazji dyplomatycznej, prowadzeniu działań antyproliferacyjnych, współpracy policji i wywiadów.
Marzec 2002. Po sześciu miesiącach
Gdy terroryści z Al-Kaidy Osamy bin Ladena zniszczyli dwie bliźniacze wieże World Trade Center, komentatorzy mówili, że świat się zmienił. To prawda. Najbardziej zmienił się Afganistan, ale największa zmiana dokonała się w samej Ameryce. Amerykanie myślą inaczej o swoim bezpieczeństwie, słabościach, o swoje potędze i potrzebie używania tej potęgi w odległych miejscach po to, by czuć się bezpiecznej u siebie.
Wojna z terroryzmem jest daleka od skończenia, a to ocena w trakcie jej trwania: Świat się zmienił, ponieważ Ameryka się zmieniła. W Europie, Rosji, świecie islamskim państwa muszą rozważyć, czy w tej wojnie są razem z Ameryką, czy nie.
Po pierwsze - zwycięstwo militarne w Afganistanie osiągnięte; po drugie - Bush uniknął podjęcia takich działań, które niepotrzebnie skierowałyby inne państwa oraz serca i umysły ludzi przeciwko Ameryce. Udało się niskim kosztem strat własnych usunąć reżim talibów, bin Ladenowi nie udało się wciągnąć Ameryki w długą wojnę. Obalenie talibów i zainstalowanie nowego rządu Hamida Karzaja pokazało potęgę Ameryki, co przekonało niedoszłych sponsorów terroryzmu do zmiany planów. Talibowie są na łasce Amerykanów: jeśli się rozpierzchną, są nieefektywni, jeśli się zgromadzą, spadną na nich bomby. Dodatkowo bin Ladenowi nie udało się obalić władz pakistańskich i saudyjskich.
Te sukcesy są niepełne, ponieważ bin Laden nie jest schwytany, a rząd Karzaja chwiejny.
Co z Irakiem? Europejczycy oprócz Blaira są zdumieni skoncentrowaniem się na Iraku. Nie widzą związku. Ale związek jest. Po 11 września Ameryka uważa, że ma siłę, aby działać prewencyjnie przeciwko zagrożeniu dla bezpieczeństwa Ameryki.
Maj 2011. Po zabiciu bin Ladena zabijcie jego marzenia
Brutalny dżihad bin Ladena traci atrakcyjność w świecie. Tropienie bin Ladena od 15 lat kosztowało dwie wojny, bilion dolarów, 150 tysięcy istnień ludzkich.
Prezydent (Barack) Obama zasługuje na uznanie – nakazał operację specjalną przeciw bin Ladenowi, a nie polecił zbombardować dom, w którym mieszkał bin Laden. Teraz trzeba wyizolować ten dziki dżihad tak, jak izolował się bin Laden.
Porażki bin Ladena: nie przekonał muzułmanów do zmiany stylu życia, zniechęcił miliony muzułmanów do siebie. W Jordanii popiera go tylko 13 procent, a wśród Palestyńczyków 34 procent, choć wcześniej 72 procent.
Poprzez arabską wiosnę islam otrzymuje najlepszą szansę odnowy i takiej budowy instytucji, w których będą koegzystować życie cywilne i religijne. To będzie decydujące odrzucenie ideologii powszechnej walki muzułmanów, jaką zaproponował bin Laden.
W taki sposób jeden z najważniejszych tygodników na świecie – brytyjski "The Economist"– opisywał Amerykę i świat po zamachach z 11 września. Przypominając te teksty, łatwiej można zrozumieć, jak redakcja pisma oceniała globalne zmiany po zamachach w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Z perspektywy dwóch dekad możemy dostrzec, które oceny, analizy i przepowiednie sprawdziły się, a które okazały się nietrafione. Można też łatwiej dostrzec związek świata sprzed 20 lat ze światem dzisiejszym, jaki nas otacza. Może w ten sposób trochę lepiej go zrozumiemy. Teksty z "The Economist" wybrał Jacek Stawiski, prowadzący Horyzont w TVN24 BiS i TVN24 GO
Źródło: "The Economist"
Źródło zdjęcia głównego: Todd Maisel/NY Daily News Archive/Getty Images