Będziemy mieli do czynienia z teatrem politycznym na globalną skalę. Xi Jinping będzie musiał pokazać towarzyszom twardą rękę, lecz na tyle ostrożnie, aby nie sprowokować eskalacji i nie wywołać jakichś utarczek zbrojnych - konsekwencje sobotnich wyborów na Tajwanie ocenia dr Michał Bogusz, analityk z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW). W wyborach tych zwyciężył kandydat rządzącej już od ośmiu lat Demokratycznej Partii Postępowej, Lai Ching-te.
Sobotnie wybory wygrał kandydat rządzącej Demokratycznej Partii Postępowej (DPP) Lai Ching-te, który zapowiadał kontynuację polityki obecnej prezydent Caj Ing-wen i utrzymanie niezależności Tajwanu od Chin kontynentalnych. Tymczasem komunistyczne władze w Pekinie uznają Tajwan za część Chin i dążą do przejęcia nad nim kontroli, nie wykluczając przy tym możliwości użycia siły.
Czytaj też: Tajwan i Chiny - o co chodzi? Czy Tajwan to państwo i dlaczego jest taki ważny. Odpowiadamy
Ekspert warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) dr Michał Bogusz obserwował wybory bezpośrednio na Tajwanie. "Wbrew pozorom, moim zdaniem niewiele zmieni się w relacjach Tajwanu z Chinami" – ocenia analityk. Zaznaczył, że "Pekin okaże w jakiś sposób swoje niezadowolenie, zwłaszcza jeżeli potwierdzą się informacje, że na Tajwan przybędzie przedstawiciel Białego Domu. "Można się spodziewać, że będzie jakaś demonstracja siły, ale będzie maiła ona wymiar przede wszystkim wewnętrzny" – przewiduje.
Wybory na Tajwanie
W ostatnich latach, od objęcia władzy przez urzędującą przez dwie kadencje Tsai Ing-wen z Demokratycznej Partii Postępowej (DPP), chiński przywódca Xi Jinping wielokrotnie ostrzegał, że wojsko Chin jest gotowe zająć Tajwan siłą, jeśli zajdzie taka potrzeba, a tegoroczny wyścig prezydencki określał jako "wybór między wojną a pokojem". W sobotę w wyborach prezydenckich ponownie zwyciężył kandydat DPP, Lai Ching-te, znany też jako William Lai.
"Wybór Lai Ching-te z DPP na prezydenta, dotychczasowego wiceprezydenta, mimo dużego niezadowolenia wyborców ze stagnacji płac i rosnących kosztów życia, czy niezrealizowania wielu obietnic w sferze społeczno-gospodarczej, pokazuje, że Tajwańczycy chcą utrzymania kursu w polityce zagranicznej" – przekonuje Bogusz.
"Xi Jinping będzie musiał pokazać towarzyszom twardą rękę, lecz na tyle ostrożnie, aby nie sprowokować eskalacji i nie wywołać jakichś utarczek zbrojnych. Krótko mówiąc, będziemy mieli do czynienia z teatrem politycznym na globalną skalę. Media będą miały używanie, ale ja bym nie popadał w zbędne wzmożenie, ponieważ nie jesteśmy – jeszcze – na tym etapie, kiedy grozi nam poważny kryzys w Cieśninie Tajwańskiej" – podkreśla analityk OSW.
"Jeszcze jeden zwycięzca wyborów"
Dla wielu z niemal 19,5 mln wyborców, w tym 23-milionowym kraju, decyzja o tym, na kogo w sobotę oddać głos, nie opierała się jedynie na kwestii relacji z Chinami.
Dr Bogusz zaznacza, że DPP nie może być pewna wygranej za cztery lata, jeżeli - jak mówi ekspert - nie zacznie adresować walczyć z rosnącymi nierównościami i trudnościami - zwłaszcza dla młodych, dopiero wchodzących w dorosłe życie. Z kolei KMT - jak mówi ekspert "musi sobie zadać pytanie, jaką przyszłość ma partia chińskich nacjonalistów na wyspie, gdzie tylko 3 proc. badanych deklaruje się wyłącznie jako Chińczycy".
"Mimo rozczarowania rządami DPP, KMT (Kuomintang) nie był w stanie ich przekonać do siebie, przede wszystkim, że będzie szczerze bronić faktycznej niepodległości Tajwanu. Obydwie partie mają dużo do przemyślenia i zrobienia" – zaznacza ekspert. Ekspert OSW w sobotnich wyborach upatruje również innego zwycięzcę. "Największą wygraną jest TPP (Tajwańska Partia Ludowa). Jej kandydat zdobył tylko 26 proc. głosów, ale to więcej niż trzeci kandydat we wcześniejszych cyklach wyborów. Partia zwiększyła swój udział w parlamencie i będzie odgrywać rolę języczka u wagi. Przede wszystkim zdołała przyciągnąć wielu młodych wyborców, którzy są rozczarowania DPP, ale nigdy nie zagłosują na KMT – podsumowuje dr Michał Bogusz.
Źródło: PAP