Są dwa miejsca, w których Półwysep Krymski łączy się z Ukrainą. Te dwa miejsca można łatwo kontrolować - mówił w TVN24 komandor porucznik rezerwy Marynarki Wojennej Maksymilian Dura. Jego zdaniem siły ukraińskie mają możliwość odcięcia rosyjskich przepraw z Krymu.
- Jest na pewno techniczna możliwość, aby wyłączyć w tej chwili przeprawy, które idą z Półwyspu Krymskiego. Każdemu się wydaje, że ten półwysep jest połączony szerokim pasem ziemi z terytorium Ukrainy. To jest nieprawda - tłumaczył w TVN24 komandor porucznik rezerwy Marynarki Wojennej Maksymilian Dura.
Komandor Dura o mostach, które łatwo zerwać
Jak mówił, "są dwa miejsca, tylko dwa miejsca, w których Półwysep Krymski łączy się z Ukrainą". - Te dwa miejsca można kontrolować. Na wschodzie to są dwa mosty, które można bardzo łatwo zerwać i wtedy Rosjanie będą mieli wielki problem - ocenił.
Dodał, że drugi punkt znajduje się niedaleko Chersonia. - To taki przesmyk (szerokości) około siedmiu, ośmiu kilometrów, gdzie są dwie lub trzy drogi, co także można bardzo łatwo kontrolować. W związku z tym jest możliwość odcięcia Rosjan na południu Ukrainy od dostaw z Krymu, a wtedy te drogi naprawdę się wydłużą - stwierdził.
Dura: wojna zmieniła oblicze
Po ponad ośmiu miesiącach okupacji strona rosyjska ogłosiła wycofanie swoich wojsk z prawego (zachodniego) brzegu Dniepru. W piątek władze Ukrainy poinformowały o odzyskaniu kontroli nad Chersoniem. - To pokazuje, że ta wojna rzeczywiście zmieniła oblicze i w tej chwili to Rosja jest stronią broniącą się - ocenił gość TVN24.
Jego zdaniem "tak naprawdę przełom w tej wojnie nastąpił, kiedy kraje zachodnie zdecydowały się przekazać armii ukraińskiej uzbrojenie ofensywne, a więc systemy rakietowe HIMARS oraz słynne polskie kraby, które naprawdę pomogły Ukrainie".
Położony na południu Ukrainy Chersoń, główny ośrodek obwodu przylegającego do anektowanego Krymu, był jedynym miastem obwodowym, które udało się zająć Rosjanom po 24 lutego. Doszło do tego w pierwszych dniach inwazji.
Dura: w Rosji jest przyzwolenie na tę wojnę
W ocenie wojskowego nic nie wskazuje na to, by w Rosji miał wybuchnąć "bunt matek". - Wbrew pozorom tam jest pewnego rodzaju przyzwolenie na tę wojnę. Całe społeczeństwo rosyjskie było faszerowane propagandą, że "my jesteśmy wielką armią, która może wszystko" i rzeczywiście to w Rosjanach cały czas jest - tłumaczył.
Według niego "przełom w społeczeństwie rosyjskim może nastąpić tylko wówczas, gdy samo, na własnej skórze odczuje, że czegoś zacznie brakować w sklepach i zacznie im się gorzej żyć".
Źródło: TVN24