Ukraińcy odpierają atak rosyjski 27. dobę. - Pierwotny scenariusz Władimira Putina nie powiódł się, więc stosuje scenariusz syryjski, czyli okrążania poszczególnych miast, w szczególności na południu kraju, wywołania fali uchodźców, a przez to też destabilizacji Unii Europejskiej - mówiła w TVN24 Agnieszka Legucka, analityczka do spraw Rosji Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Z kolei Piotr Pogorzelski - dziennikarz Biełsatu i autor podcastu "Po prostu Wschód" - podkreślał, że "armia rosyjska nie daje sobie rady nie tylko w kwestiach wojskowych, ale też z mieszkańcami Ukrainy".
Rosja zaatakowała Ukrainę 24 lutego. Wtorek jest 27. dniem inwazji. W jaki sposób to, co dzieje się na froncie, wpływa na dalsze plany prezydenta Rosji Władimira Putina? Agnieszka Legucka, analityczka do spraw Rosji PISM zaznaczyła, że "scenariusz szybkiego przejęcia Kijowa i obsadzenia tam bardzo szybko władzy marionetkowej nie powiódł się Putinowi, więc stosuje scenariusz syryjski, czyli okrążania poszczególnych miast, w szczególności na południu kraju, wywołania fali uchodźców, a przez to też destabilizacji Unii Europejskiej, wywołania kryzysu migracyjnego". - Skłócenia państw europejskich, NATO-wskich, ale jednocześnie też przymuszenia do negocjacji rządu ukraińskiego, złamania morale armii ukraińskiej, co mu się nie udaje - mówiła Legucka na antenie TVN24.
- Jednocześnie, jak się obserwuje propagandę rosyjską, to niestety przygotowuje własnych obywateli na długotrwałą wojnę i wykańczanie państwa ukraińskiego od środka. Jednocześnie jest pokazywane, że ta wojna może trwać długo pod hasłami denazyfikacji, walki z banderowcami, faszystami w tym państwie, w związku z czym można powiedzieć, że jego plany są długofalowe. Mogą przygotowywać Rosjan, ale także nas na scenariusz długotrwałej konfrontacji z Federacją Rosyjską - opisywała sytuację.
Relacja tvn24.pl na żywo: Atak Rosji na Ukrainę. 27. dzień inwazji
Pogorzelski: za parę tygodni kłopoty związane z sankcjami będą jeszcze większe
Piotr Pogorzelski, dziennikarz Biełsatu i autor podcastu "Po prostu Wschód", powiedział, że pojawia się pytanie o morale rosyjskiej armii. - Dzisiaj mamy informacje już z dwóch źródeł dotyczące tego, że są prowadzone zbiórki różnych przedmiotów, począwszy od przedmiotów higieny, pierwszej potrzeby, ale też na przykład słodyczy dla rosyjskich wojskowych, co oznacza, że sytuacja już w tym momencie jest trudna, więc to morale będzie musiało być podtrzymywane - wskazał.
Jak mówił, stara się śledzić rosyjskie wiadomości. - Wszystko jest pozytywnie, bardzo fajnie, wszystko się udaje, do momentu, kiedy zaczynają się wiadomości gospodarcze i tutaj już pojawiają się problemy. Telewizja Rossija mówi o tym w kontekście takim, że jeżeli jest problem, to już jest rozwiązanie, to znaczy władze starają się ten problem rozwiązać - relacjonował Pogorzelski na antenie TVN24.
- Ale wiemy, że za parę tygodni te kłopoty związane z sankcjami będą jeszcze większe. Bardziej trzeba by się zastanowić, na ile Rosjanie będą w stanie to wytrzymać, chociaż na przykład dzisiaj rzecznik Władimira Putina Dmitrij Pieskow mówił, że tak naprawdę Kreml nie ma zamiaru się przejmować tymi osobami, które patrzą krytycznie na wojnę z Ukrainą - zauważył.
Dodał jednak, że można przypuszczać, iż liczba tych osób będzie rosła.
- Co do strony ukraińskiej też są problemy, też jest zbierane wsparcie dla armii, ale weźmy jednak pod uwagę skalę, jaka jest różnica między państwem ukraińskim a rosyjskim - powiedział.
Pogorzelski mówił, że "armia rosyjska nie daje sobie rady nie tylko w kwestiach wojskowych, ale też z mieszkańcami Ukrainy". - Na przykład w Chersoniu są codziennie protesty. Dzisiaj Rosjanie użyli tam gazu łzawiącego. Ale nie ma głośnych przypadków kolaboracji. Rosjanom w ogóle się nie udaje współpracować z miejscowymi władzami - zauważył.
Ocenił, że "związane to jest też z tym, że władze są z wyboru, że są to samorządowcy, ludzie związani z tymi miejscami, gdzie rządzą".
OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO:
Źródło: TVN24