Włoski wyborca potrzebuje kogoś, kto powie: damy radę, my wasze problemy rozwiążemy bezboleśnie, bo one wynikają po prostu z szaleństwa i złodziejstwa lewackich eurokratów - ocenia italianista Piotr Podemski. I to słyszy. Od Giorgii Meloni. Tę słynącą z przemówień, po których schodzi ze sceny zachrypnięta, 45-letnią rzymiankę dzieli krok od fotela szefa rządu. Ma być pierwszą kobietą, która na nim zasiądzie. Jaka jest? Krewka, konkretna, konserwatywna do bólu: walczy z "lobby LGBT", a w sprawie nielegalnych imigrantów mówi: "jeśli trzeba, zbudujemy mury".
Przed Włochami ostatnia prosta kampanii wyborczej.
Już 25 września wybory do włoskiego parlamentu. A jak wybory, to i "Podręcznik dobrego kandydata" ("Manuale del buon candidato"), czyli lista praktycznych porad, jaką prawicowa partia Forza Italia tradycyjnie przygotowuje dla kandydatów na deputowanych. Pod dokumentem od lat podpisuje się nie kto inny jak założyciel i lider FI - Silvio Berlusconi. Polityk, który piastował urząd premiera najdłużej w historii Włoch – dokładnie 3339 dni.
"Podręcznik" to już legenda. Tak jak nie ma grudnia bez przeboju George'a Michaela, tak nie ma włoskiej kampanii wyborczej bez instrukcji Berlusconiego. Pierwsza ukazała się w 1994 roku, przy okazji jego debiutu w wyborach parlamentarnych (które wygrał i stanął na czele nowego rządu). Najnowszy podręcznik wyszedł pod koniec sierpnia, a jego fragmenty opublikował dziennik "La Stampa".
"Bądź schludnie ubrany", "Zawsze stawiaj wyborcę na pierwszym miejscu", "Słuchaj, kiedy do ciebie mówi, nie spoglądaj w telefon" – zaleca tegoroczne wydanie poradnika. Jest też sugestia dotycząca tego, w jaki sposób reagować na pytania o to, kto zostanie premierem prawicowej koalicji, która we wrześniu przejmie władzę w kraju (to już pewne, o czym więcej za chwilę): "Lepiej unikać odpowiedzi i przypominać o tym, jak wielką rolę odegrał niegdyś Silvio Berlusconi w tworzeniu prawdziwej włoskiej centroprawicy" – sugeruje poradnik.
"Lepiej unikać odpowiedzi", bo szans na rządowe przywództwo 85-letni Berlusconi już nie ma. Za to szanse na wejście do parlamentu – jak najbardziej, dzięki sojuszowi trzech prawicowych partii, które w te wakacje, po lipcowym upadku rządu Mario Draghiego, postanowiły wspólnie iść po władzę: to Forza Italia, Liga Matteo Salviniego i Fratelli d'Italia ("Bracia Włosi") Giorgii Meloni.
Wyżej wspomniani liderzy pod koniec lipca spotkali się w jednej z luksusowych rezydencji Berlusconiego, rzymskiej Villi Zeffirelli, i po długich obradach wydali oświadczenie o współpracy. "Nasza koalicja zaproponuje prezydentowi Republiki premiera, którego wybierze partia z największą liczbą głosów" – poinformowali.
Wszystko wskazuje na to, że tej jesieni, po raz pierwszy w historii Włoch, premierem zostanie kobieta.
Lud kontra układ elit
Mowa o Giorgii Meloni. Od lipca jej partia nieustannie plasuje się na pierwszym miejscu w sondażach. Ten najświeższy daje jej ponad cztery punkty procentowe przewagi nad demokratami.
Według danych zebranych przez firmę Ipsos i opublikowanych w piątek (9 września to ostatni dzień kampanii, w którym można było publikować sondaże), na Fratelli d'Italia zagłosowałoby 25,1 procent badanych, na Partię Demokratyczną – 20,5. Trzeci jest Ruch Pięciu Gwiazd z 14,5 procent, dopiero później Liga Salviniego - 12,5 procent. Forza Italia może liczyć na zaledwie 8 procent.
Na wejście do parlamentu mieliby jeszcze szanse członkowie centrowej partii Terzo Polo, sojuszu lewicowo-ekologicznych Verdi e Sinistra oraz eurosceptycznego ugrupowania Italexit.
56,5 procent badanych zadeklarowało chęć wzięcia udziału w wyborach, 10,1 procent jeszcze nie wie, a 33,4 procent stwierdziło, że do urn nie pójdzie wcale.
To prowadzenie FdI musi teraz szczególnie cieszyć Meloni, której partia w rządzie Draghiego nie miała ani jednej teki (partie Salviniego i Berlusconiego reprezentowało po trzech ministrów). Skąd tak dobry wynik Braci Włochów?
- Włosi mają bardzo wielką ochotę zagłosować na, przewrotnie mówiąc, "dobrą zmianę". Są raczeni tradycyjną opowieścią o tym, że przez całe dekady cierpieli pod rządami elity, grupy polityków, którzy podzielili się stanowiskami i wyalienowali od zwykłych ludzi. W tym momencie pojawia się pani Giorgia Meloni, tylko w pewnym stopniu zresztą polityczna outsiderka, która mówi: "Oni już byli, oni już rządzili, potrzebna nam radykalna zmiana, a tę zmianę niesiemy właśnie my" - wyjaśnia w rozmowie z tvn24.pl doktor Piotr Podemski, italianista, historyk, ekspert nauk politycznych i stypendysta Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji.
- Meloni kreuje się na osobę "spomiędzy nich", pochodzącą z klasy ludowej, niezwiązaną z układem, który do tej pory rządził Włochami. Obiecuje, że będzie załatwiać dla nich te zwykłe codzienne sprawy prostych obywateli, co chwyta Włochów za serce, bo w czasach wielowymiarowego kryzysu mają prawo być zniecierpliwieni– dodaje Podemski.
- Jestem gotowa, by poprowadzić rząd, który stawi czoła problemom Włochów - deklaruje najprawdopodobniej przyszła szefowa włoskiego rządu.
"Mussolini był dobrym politykiem" kontra zero tolerancji dla faszyzmu
Giorgia Meloni urodziła się 15 stycznia 1977 roku. Jest mocno zżyta z matką, Sycylijką, o której często z dumą wspomina. Ojciec, pochodzący z Sardynii, odszedł od rodziny, kiedy Giorgia miała 10 lat. Wychowała się w Rzymie, w południowej dzielnicy Garbatella. Wiadomo, że ukończyła szkołę średnią, ale w jej CV nie ma informacji na temat podjętych później studiów. W 2006 roku została wpisana do rejestru dziennikarzy stołecznego regionu Lacjum.
Już jako 15-latka angażowała się w lokalną politykę, dołączyła do młodzieżówki skrajnie prawicowej partii Movimento Sociale Italiano (Włoskiego Ruchu Społecznego). W 1996 roku mianowano ją przewodniczącą młodzieżowego ruchu stojącego u boku prawicowej partii Alleanza Nazionale (Sojusz Narodowy). Warto przy tym pamiętać, że MSI powstała tuż po wojnie jako jawnie neofaszystowskie ugrupowanie zwolenników Benito Mussoliniego, a pierwszą listę wyborczą Sojuszu stworzył właśnie jej przywódca.
W 1998 roku Meloni została radną Rzymu, a do polityki krajowej weszła w 2006 roku, kiedy to dzięki miejscu na liście wspieranej wcześniej przez siebie Alleanza Nazionale stała się deputowaną niższej izby Parlamentu. W 2008 roku została ministrem do spraw młodzieży w czwartym rządzie Berlusconiego, stając się jednocześnie najmłodszą wiceprzewodniczącą Izby Deputowanych w historii kraju – miała wtedy 31 lat.
Konserwatywną, tradycjonalistyczną partię Fratelli d'Italia założyła w 2012 roku. Nazwa nawiązuje do pierwszych słów hymnu włoskiego, a jednym z jej symboli jest płomień, który w swoim logo miała również MSI. - Płomień nie ma nic wspólnego z faszyzmem. To wyraz uznania dla ścieżki, jaką przebyła prawica demokratyczna w historii naszej Republiki. Jesteśmy z niego dumni – tłumaczyła Meloni w sierpniu dziennikarzowi brytyjskiego "The Spectator".
Uwadze mediów nie umyka jednak, że członkom jej partii do dziś zdarza się wykonywać saluty rzymskie czy uczestniczyć każdego 27 października w obchodach rocznicy Marszu na Rzym. Na listach członkowskich Fratelli d'Italia widnieje nazwisko Rachele Mussolini, wnuczki duce, a po sieci krąży film z 1996 roku, w którym 19-letnia Giorgia stwierdziła, że "Benito był dobrym politykiem, wszystko, co robił, robił dla Włoch".
Dorosła Meloni od wielu lat powtarza, że tępi kult dyktatury. - W DNA mojej partii nie ma żadnej nostalgii i miejsca na faszyzm, rasizm i antysemityzm. Odcinamy się od każdej dyktatury, przeszłej, obecnej i przyszłej - powtarza. Salutujących członków partii nazywa mniejszością, którą surowo karze i natychmiastowo wydala z szeregów ugrupowania.
"No i co myślicie, powinnam być bardziej spokojna?"
Meloni to typ wyrazistej, pewnej siebie aktywistki, którą ciężko "przegadać". Jest odpowiednio przygotowana do swoich przemówień. Dobrze czuje się na scenie, co sama przyznaje. Pod koniec sierpnia, kiedy na jednym z objazdowych wieców zabrakło jej głosu, wskazała ręką na swoje gardło i poprosiła o szklankę wody. - Próbuję być czasem bardziej spokojna, bo potem robią mi zdjęcia nabrzmiałych żył… ale pochodzę z Garbatelli, ten duch jednak ze mnie wychodzi – mówiła typowym dla siebie, niskim, ale zachrypniętym już od krzyku głosem, uśmiechając się i puszczając oko do publiczności.
Swoim rzymskim akcentem chwali się nie od dziś. - Zawsze pytali mnie, dlaczego nie pójdę na kurs dykcji. Cóż, można powiedzieć o mnie wszystko, ale nie to, że nie jestem rzymianką. Dumną również z mojego akcentu – mówiła już w 2016 roku.
Lubi też mieć ostatnie słowo. Potrafi osiem razy wykrzyczeć: "Nie jest tak, jak pan mówi!", żeby zagłuszyć rozmówcę, z którym kompletnie się nie zgadza (tak uciszała dziennikarza Alessandra Paone podczas debaty na temat strefy euro, na wejściu do której - jej zdaniem - gospodarka Włoch sporo straciła). Po sieci krążą kompilacje z wywiadów radiowych i telewizyjnych, w których "miażdży" przeciwników. Meloni chętnie udostępnia je potem na swoich profilach w mediach społecznościowych z dopiskiem: "No i co myślicie, powinnam być bardziej spokojna?".
"Jestem Giorgia! Jestem kobietą! Jestem matką! Jestem Włoszką!"
Płomienne przemówienia są jej wizytówką, z czego doskonale zdaje sobie sprawę i co w bystry sposób później wykorzystuje. Największą sławą cieszy się wystąpienie z października 2019 roku.
Mówiła wtedy do publiki zebranej w Rzymie na placu San Giovanni. Kiedy wchodziła na scenę, ktoś rzucił w jej stronę małe zawiniątko, jak się okazało – flagę Włoch. Jeszcze zanim zaczęła przemawiać, rozwinęła ją i rozwiesiła na mównicy. Przez dwadzieścia minut opowiadała później o tym, że będzie bronić swojej tożsamości, symboli narodowych, religii, która w ostatnich latach jest obiektem ataków. Przypominała, że władza należy do ludu, i to lud powinien ją sprawować. Tłum przerywał jej co chwilę burzą oklasków. W siedemnastej minucie przeszła do kwestii tradycyjnego modelu rodziny, który popiera całą sobą. (W ostatni poniedziałek rzecznik jej partii zapowiedział, że wystąpi do telewizji RAI z wnioskiem o cenzurę najnowszego odcinka bajki "Peppa Pig", w której jedna z postaci ma dwie mamusie).
- Są ludzie, którzy chcą, żebyśmy nazywali się "rodzic 1", "rodzic 2", rodzaj LGBT, obywatel X… To wszystko są kody. Ale my nie jesteśmy kodami. Jesteśmy ludźmi i będziemy bronić naszej tożsamości – grzmiała ze sceny. - Jestem Giorgia! Jestem kobietą! Jestem matką! Jestem Włoszką! Jestem chrześcijanką! Nie odbierzecie mi tego! – podkreśliła dobitnie.
Ten okrzyk natychmiast stał się jej znakiem rozpoznawczym i szybko doczekał się przeróbki w technoprzebój (ponad 12 milionów wyświetleń na YouTubie). "Jestem Giorgia! Jestem kobietą! Jestem matką!” – zapętlają się słowa refrenu, któremu towarzyszy rytmiczny bit.
Nie mogła sobie wymarzyć lepszej reklamy. - Zdarza mi się, że sama to podśpiewuję, bo bardzo szybko zapada w pamięć. Co więcej, weszłam kiedyś do pokoju i usłyszałam, jak moja córka podczas zabawy śpiewa sobie: "rodzic 1, rodzic 2, Jestem Giorgia!" – opowiadała ze śmiechem dziennikarce stacji telewizyjnej La7.
Choć popiera tradycyjny model rodziny, sama nie jest mężatką. Żyje z partnerem, Andreą Giambruno, reporterem konserwatywnej włoskiej telewizji informacyjnej TgCom24. Wspólnie wychowują sześcioletnią córkę Ginevrę.
W ubiegłym roku wydała autobiografię, którą zatytułowała "Jestem Giorgia".
Lewica mądra, racjonalna, ale bez charyzmy
Przedstawicielem jej rywali w tych wyborach jest Enrico Letta, sekretarz centrolewicowej Partii Demokratycznej. Z wykształcenia politolog, nauczyciel akademicki, ma doktorat z europejskiego prawa wspólnotowego. Kocha futbol, jest wiernym fanem AC Milan.
Letta kilkukrotnie był już ministrem, w latach 2013-2014 nawet premierem Włoch. Kiedy obejmował ten urząd, media pisały o nowym szefie rządu jako o "człowieku mediacji i dialogu". Ze stanowiska ustąpił po tym, jak jego macierzysta partia (PD) poparła apel jej ówczesnego lidera Matteo Renziego o powołanie nowego rządu.
W porównaniu z Meloni Letta traci nie tylko za sprawą swojego braku przebojowości, ale też dlatego, że miał już swoją szansę na poprawienie jakości życia Włochów i jej nie wykorzystał.
- Letta jest człowiekiem prawym, szlachetnym, wykształconym, na jego temat z pewnością można powiedzieć wiele dobrego, natomiast, niestety, nie jest to wielki polityczny lider, który porywałby tłumy – ocenia italianista Piotr Podemski.
- Żarty i anegdoty na temat włoskiej lewicy krążące już od wielu lat mówią, że może i jest mądra, racjonalna, pełna dobrych intencji względem kraju, ale ma kompletne nieszczęście co do tego, kto nią kieruje. Brakuje przywódcy, który potrafiłby oczarować wyborców – wskazuje doktor.
I podkreśla: - Należy pamiętać, że mówimy o Włoszech, w erze teatralnej postpolityki, a zatem liczy się show – to, kto jakie wywrze wrażenie na wyborcy, który żąda chleba i igrzysk, niewiele dbając o wyższe racje moralne. Pan Letta, niestety, w tej konkurencji nie może startować. Zbierze głosy ideowych zwolenników lewicy, ale nie trafi do ludowego wyborcy, a to właśnie on w tej chwili daje zwycięstwo obozowi prawicowemu.
Mówiąc o "żądaniu chleba i igrzysk", ma na myśli tendencję Włochów do ulegania populistom. – Z danych Europejskiego Urzędu Statystycznego wynika, że Włosi są jednym z najgorzej wykształconych społeczeństw w Europie, jeśli chodzi o odsetek obywateli kończących studia wyższe i szkoły średnie. W swej masie to nie jest społeczeństwo wychowane w kulcie wiedzy, emocje grają tutaj wielką rolę i często biorą górę. Do głosu dochodzi rozumowanie typu: "Niech się coś w tym cyrku dzieje, niech będzie jakaś zmiana, bo ci, co już byli, nie umieli załatwić nam wygodnego życia na właściwym poziomie. Zobaczmy, co zrobią ci nowi" – ocenia Podemski.
Na sierpniowym szczycie w Rimini, gdzie liderzy partii startujących w wyborach ścierali się we wspólnej debacie, Enrico Letta zaproponował wprowadzenie obowiązku edukacji od 3. do 18. roku życia (aktualny dotyczy uczniów od 6. do 16. roku życia). Propozycja ewidentnie nie spodobała się publiczności, która od razu "wybuczała" słowa sekretarza PD.
U jej boku "szeryf, który dał się ograć" i przyjaciel Putina
Nawet jeśli Partia Demokratyczna na ostatniej prostej prześcignie Fratelli d'Italia, nie ma szans w walce z triumwiratem Meloni-Salvini-Berlusconi, którzy jako koalicja zgarną większość głosów.
Matteo Salvini, przywódca Ligi (do niedawna Ligi Północnej, której nazwa celowo utraciła swój drugi człon, żeby dotrzeć do wyborcy z południa kraju), zajmie w tym wyścigu najpewniej trzecie miejsce.
- Zostanie wicepremierem, najprawdopodobniej wróci na stanowisko szefa MSW, na swój "fotel szeryfa", w którym świetnie się czuje. Salvini uwielbia to paradowanie w policyjnych i wojskowych mundurach, fakt, że może arbitralnie decydować, czy wpuścić statek z migrantami do portu, czy go nie wpuszczać. A potem odgrywać rolę prześladowanego za to przez włoskie sądy – opisuje Piotr Podemski. (Kolejna rozprawa w procesie, w którym polityk jest oskarżony o pozbawienie wolności 147 migrantów i przetrzymywanie ich na statku organizacji pozarządowej, ma się odbyć w najbliższy piątek, 16 września).
Podemski przypomina też, że jeszcze kilka lat temu rząd Salviniego upadł przez wewnętrzne spory, co skalało jego wizerunek niezawodnego przywódcy. - W 2018 roku, po poprzednich wyborach parlamentarnych, Salvini niespodziewanie wszedł w koalicję z Ruchem Pięciu Gwiazd i stworzył rząd łączący populistów lewicowych i prawicowych. Niby rządził, ale nie rozwiązał żadnych kluczowych dla prostego wyborcy problemów, a rząd po roku się rozpadł (m.in. przez kłótnie z Ruchem Pięciu Gwiazd – red.), jak większość poprzednich. W ten sposób mistrz rozgrywek, twardy człowiek bijący pięścią w stół, dał się politycznie ograć, co zachwiało jego autorytetem wśród elektoratu, który nie podziwiał go bynajmniej za takt, umiar i dobre maniery. Jego zwolennicy chcieli przede wszystkim poczuć za pośrednictwem Salviniego własną sprawczość i siłę. Ich uznanie ów "szeryf" niestety częściowo już stracił – podsumowuje historyk.
Salvini i Meloni nie darzą się sympatią, choć wiedzą, że zjednoczeni mogą więcej, dlatego do 25 września będą dalej polecać wzajemnie swoje konta w social mediach i pozować do wspólnych zdjęć. Internauci doskonale wyczuwają jednak fałsz bijący z ich uśmiechniętych twarzy i tworzą memy z podpisami w stylu: "I tak się rozstaniecie".
Już kilka dni po zrobieniu tego zdjęcia u wybrzeży Sycylii doszło między nimi do nieporozumienia w kwestii sankcji nakładanych na Rosję. Liderka FdI opowiedziała się za ich utrzymaniem, Salvini z kolei zaczął głośno wątpić w ich sens. - Liga głosowała za wszystkimi rozwiązaniami, które miały pomóc narodowi ukraińskiemu, w tym za sankcjami. Ale minęło siedem miesięcy, a fakty są takie, że Rosja zarabia, a Włochy i Europa cierpią. Chcemy utrzymywać sankcje, które nie przynoszą pożytku? Dobrze, utrzymujmy je – odpowiedział dziennikarce telewizji Canale5.
Matteo Salvini jest znany z noszenia koszulek z podobizną Władimira Putina i fotografowania się w takim ubraniu na moskiewskim placu Czerwonym, ale to trzeci z koalicjantów przyszłej prawicy Silvio Berlusconi jest jego bliskim przyjacielem od prawie 30 lat. To on regularnie wymieniał się z prezydentem Rosji urodzinowymi prezentami i spędzał męskie weekendy na Syberii czy w prywatnych willach na gorącej Sardynii. Atak Rosji na Ukrainę oficjalnie jednak potępił.
W tej kampanii Berlusconi skupia się głównie na sobie. Pod koniec lipca oświadczył dziennikarzom, że "liczy na zdobycie 20 procent głosów". (Sondaże wskazują maksymalnie na osiem). "Czysta fantazja, choć warto pamiętać, że tematem jego pracy magisterskiej była reklama. Zdał wtedy egzamin na maksymalną liczbę punktów, z wyróżnieniem. Był 1961 rok" – ironizuje dziennikarz "Corriere della Sera". Z początkiem września 85-latek zadebiutował na Tik-Toku.
W wywiadzie dla tego dziennika podkreślił również, że gdyby nie jego partia, nie można by mówić, że krajem będzie rządzić centroprawica. Zapytany o imponujące wyniki Meloni odpowiedział: - Ja, zazdrosny? Naprawdę sądzi pan, że osoba z moją biografią, doświadczeniem politycznym, może być o kogokolwiek zazdrosna?
Średni czas trwania rządu to we Włoszech rok
Po wcześniej wspomnianym spotkaniu koalicyjnej trójcy, na którym Meloni przeforsowała swój pomysł mianowania premiera przez partię z największą liczbą głosów, czyli de facto uzyskała potwierdzenie, że to ona zostanie szefową rządu, Enrico Letta powiedział: - Dziś jest bardzo ważny dzień dla historii i polityki Włoch. Berlusconi i Salvini zdecydowali oddać swój los w ręce Meloni. To ruch, który przewidywaliśmy od początku tej kampanii wyborczej i oznacza to, że Włosi będą wybierać: albo my, albo Meloni.
Włosi już wybrali – Giorgię Meloni, która bardzo jasno określa swoje podejście do najbardziej kontrowersyjnych kwestii: sprzeciwia się wpuszczaniu do kraju nielegalnych imigrantów ("jeśli trzeba, zbudujemy mury"), małżeństwom osób tej samej płci, aborcji na żądanie, eutanazji, legalizacji marihuany.
Chce wspierać rodziny w ich tradycyjnej formie, zachęca do powiększania ich. Proponuje darmowe żłobki, przedłużenie urlopów rodzicielskich, po 300 euro miesięcznie na pierwszy rok życia dziecka i 260 euro na każdy kolejny. Chce dać zniżki pracodawcom, którzy będą zatrudniać więcej młodych ludzi, wyrównać pensje kobiet i mężczyzn, planuje też stworzyć szkoły Made In Italy, które kształciłyby specjalistów i promotorów narodowej marki nadawanej produktom wytwarzanym wyłącznie we Włoszech.
W wywiadzie dla amerykańskiej stacji Fox News zapewniła, że nie obiecuje Włochom niczego, czego jej partia nie będzie w stanie zrobić.
- Włochy to kraj chronicznych problemów, kryzysów, wysokiego bezrobocia. Kiedy pytać ekonomistów z tytułami profesorskimi o to, kiedy będzie lepiej, oni rozkładają ręce. Mówią, że nieprędko, że problemy są strukturalne, że trzeba by głębokich, kosztownych reform. Ta elita nie ma wiele do zaoferowania niecierpliwemu wyborcy, który chce już świeżego powietrza, kogoś, kto by mu powiedział: "Damy radę, my wasze problemy rozwiążemy bezboleśnie, bo one wynikają po prostu z szaleństwa i złodziejstwa lewackich eurokratów. Wystarczy nie kraść!" – mówi Piotr Podemski w rozmowie z tvn24.pl.
Przypomina też jednak, że włoski rząd utrzymuje się średnio nieco ponad 12 miesięcy. – Nie ma cudownych rozwiązań, nie da się spełnić wszystkich obietnic. Pani Meloni wprowadzi swoich ludzi do parlamentu i zapewne również szybko się zgra, bynajmniej nie rozwiąże podstawowych problemów kraju. Ale żeby Włosi się o tym przekonali, muszą poczekać do kolejnego odcinka tego serialu – podsumowuje italianista.
POSŁUCHAJ ODCINKA "PODCASTU O ZAGRANICY" O GIORGII MELONI:
Autorka/Autor: Wanda Woźniak
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Jacopo Landi/NurPhoto/Getty Images