Strajkujący pracownicy przez dwa dni, zaczynając od 2 stycznia, skarżyli się głównie na fakt, że zostali przeniesieni na inne stanowiska pracy bez odpowiedniego przeszkolenia i odpowiedniej płacy. Ponadto robotnicy narzekali na warunki, w jakich muszą pracować.
Jeden z nich, chcący zachować anonimowość powiedział dziennikowi "Daily Telgraph", że "montaż odbywał się bardzo szybko, więc pod koniec dnia nasze ręce były pokryte pęcherzami. W dodatku, cała fabryka jest pokryta kurzem. Nikt nie mógł tego znieść". Wiadomo również ze źródeł pochodzących z fabryki, donosi brytyjska gazeta, że w fabryce panuje iście wojskowy dryl. Między innymi z tych powodów, co miesiąc z tej fabryki odchodzi ok. 5 proc. pracowników, czyli ok. 24 tys. ludzi.
Odmawiali negocjacji
Początkowo menadżerowie fabryki odmówili negocjacji ze strajkującymi. Jak powiedział rzecznik prasowy firmy, sytuacja została jednak rozwiązana. 45 pracowników zdecydowało się odejść, a pozostali wrócili do pracy. Oficjalne stanowisko firmy w tej sprawie brzmi: dobro pracowników jest jednym z ich największych priorytetów.
To nie pierwsze tego typu protesty w tej fabryce. W 2010 roku samobójstwo próbowało popełnić 18 jej pracowników. 14 z nich zginęło. Kierownictwo fabryki zdecydowali się wtedy na zamontowanie specjalnych sieci na dachu uniemożliwiające skoki.
Źródło: telegraph.co.uk
Źródło zdjęcia głównego: wantchinatimes.com