Załoga prezydenckiego samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem, nie otrzymała polecenia od znajdujących się na pokładzie VIP-ów, by koniecznie lądować na lotnisku Siewiernyj - donosi "Komsomolska Prawda". Gazeta powołuje się na źródło "zbliżone do komisji śledczej". W sobotniej katastrofie zginęło 96 osób, w tym prezydent RP.
- Nie znaleziono dotychczas żadnych śladów, które wskazywałyby, że ktoś z ważnych osób znajdujących się na pokładzie Tu-154 zażądał od pilota lądowania na lotnisku w Smoleńsku. Wstępny odczyt pokładowego rejestratora został już zakończony. Nie zarejestrował on przy rozmowach pilotów nacisku na nich - twierdzi informator gazety. Tę samą informację przekazuje też agencja Interfax. Źródło to podkreśla, że szczegółowa analiza czarnych skrzynek jest w toku.
Wcześniej w mediach - szczególnie rosyjskich - kilkakrotnie pojawiała się informacja, że prezydent to Lech Kaczyński mógł kazać pilotom lądować na lotnisku w Smoleńsku, by nie spóźnić się na oficjalne uroczystości w Katyniu. Lotniska w białoruskim Mińsku oraz Moskwie odległe są o setki kilometrów, dojazd stamtąd musiałby zająć godziny.
"Warunki ekstremalne, mimo to ryzykowali"
Tymczasem portal newsru.com donosi, że do katastrofy doszło z winy pilotów, ponieważ załoga nie wzięła pod uwagę właściwości Tu-154. - Załoga najwyraźniej nie uwzględniła specyfiki rosyjskiego samolotu - tę wersję eksperci mieli sporządzić po wstępnej analizie zapisów z czarnej skrzynki.
- Załoga liniowca po wybraniu wariantu wyrównywania płaszczyzny, po nieudanej próbie podejścia w złych warunkach pogodowych, nie wzięła pod uwagę pewnych cech pilotowania Tu-154. Według eksperta powiązanego z komisją śledczą badającą przyczyny katastrofy, cechą tego typu samolotów jest to, że jeśli prędkość zniżania się jest większa niż 6 m/s, a samolot przy wyrównywaniu i przejściu w horyzontalną pozycję nadal opada. Według biura konstrukcyjnego "Tupolew" samolot Tu-154 traci wysokość szybciej niż inne samoloty.
Tragiczna sobota
Obecna w Smoleńsku komisja techniczna z biura "Tupolewa", która bierze udział w badaniu wypadku lotniczego, stwierdziła, że warunki do lądowania Tu-154 były ekstremalne. Według ekspertów pilot był tego świadomy, ale z jakiegoś powodu postanowił zaryzykować i wylądować.
Samolot Tu-154 z oficjalną delegacją Polski na pokładzie rozbił się niedaleko Smoleńska w sobotę rano. Na pokładzie znajdował się prezydent Lech Kaczyński i jego żona, a także wielu polityków wojskowych i duchownych. Katastrofa pochłonęła życie 96 osób.
Źródło: Interfax, kp.ru, newsru.com