Atak USA nazwany przez Iran "strategicznym błędem". Sikorski: igrali z ogniem od lat, teraz ogień ich dosięgnął

Źródło:
PAP, tvn24.pl
Sikorski: sprzymierzeńcy Iranu igrali z ogniem od miesięcy i lat, a teraz ten ogień ich dosięgnął
Sikorski: sprzymierzeńcy Iranu igrali z ogniem od miesięcy i lat, a teraz ten ogień ich dosięgnąłTVN24
wideo 2/2
Sikorski: sprzymierzeńcy Iranu igrali z ogniem od miesięcy i lat, a teraz ten ogień ich dosięgnąłTVN24

Biuro premiera Iraku przekazało, że piątkowy amerykański atak na proirańskie cele w tym kraju to "nowa agresja przeciwko suwerenności Iraku". Z kolei rzecznik irańskiego MSZ nazwał atak "akcją ryzykowną i kolejnym strategicznym błędem". - Sprzymierzeńcy Iranu igrali z ogniem od miesięcy i lat, a teraz ten ogień ich dosięgnął - skomentował sytuację szef polskiego MSZ Radosław Sikorski.

Stany Zjednoczone oświadczyły w piątek, że "z sukcesem" przeprowadziły ataki odwetowe, wymierzone w elitarne siły irańskie i grupy proirańskie w Iraku i Syrii. "Interwencja trwała około trzydziestu minut i zakończyła się sukcesem" - stwierdził Biały Dom.

Czytaj więcej: USA rozpoczęły odwet za atak w Jordanii. Uderzenie w Syrii i Iraku

Amerykańskie uderzenie to pierwsza fala bombardowań w odwecie za atak wspieranych przez Iran bojówek na bazę Tower 22 w Jordanii, który zabił trójkę żołnierzy USA i ranił co najmniej 40 innych. Do ataku doszło kilka godzin po dotarciu do kraju ciał zabitych żołnierzy.

Prezydent USA Joe Biden zapowiedział, że ataki odwetowe będą kontynuowane.

"Nowa agresja przeciwko suwerenności Iraku"

W amerykańskim ataku na proirańskie cele w Iraku zginęło 16 osób, w tym cywile, a 25 kolejnych zostało rannych - poinformowało w sobotę biuro irackiego premiera Mohammada Szija as-Sudaniego. W komunikacie potępiono atak i określono go jako "nową agresję przeciwko suwerenności Iraku". Zaprzeczono też, jakoby był on wcześniej koordynowany przez rząd Bagdadu z Waszyngtonem. "To kłamstwa" - stwierdzono.

"Obecność w regionie koalicji wojskowej pod przywództwem USA stała się zagrożeniem dla bezpieczeństwa i stabilności w Iraku oraz próbą włączenia Iraku w konflikty regionalne i międzynarodowe" - dodano w komunikacie irackiego premiera.

"Kolejny strategiczny błąd Amerykanów"

"Wczorajszy nocny atak był akcją ryzykowną i kolejnym strategicznym błędem Amerykanów, który spowoduje jedynie nasilenie napięć i niestabilność w regionie" - napisał w komunikacie rzecznik irańskiego ministerstwa spraw zagranicznych Nasser Kanani. Rzecznik MSZ w Teheranie nie zdradził, czy w atakach zginęli Irańczycy, ani nie wspomniał o możliwym odwecie.

Według niego amerykańskie ataki stanowią "pogwałcenie suwerenności i integralności terytorialnej Iraku i Syrii, prawa międzynarodowego oraz rażące naruszenie Karty Narodów Zjednoczonych". "Amerykańskie ataki na Irak, Syrię i Jemen mają za zadanie zaspokojenie celów reżimu syjonistycznego" - dodał Kanani, odnosząc się do Izraela, państwa, którego Iran nie uznaje.

"Sprzymierzeńcy Iranu igrali z ogniem od miesięcy i lat, a teraz ten ogień ich dosięgnął"

- Najpilniejszą sprawą obecnie są amerykańskie ataki przeciwko celom na Bliskim Wschodzie. Sprzymierzeńcy Iranu igrali z ogniem od miesięcy i lat, a teraz ten ogień ich dosięgnął - powiedział z kolei dziennikarzom w Brukseli szef MSZ Radosław Sikorski.

Sikorski bierze udział w nieformalnym spotkaniu szefów MSZ państw UE w Brukseli.

Kirby: USA poinformowały władze Iraku z wyprzedzeniem

Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby powiedział podczas piątkowego briefingu online, że trzy z obiektów były zlokalizowane w Iraku, a cztery w Syrii. - Te cele były uważnie wyselekcjonowane, by uniknąć ofiar cywilnych, i oparte na jasnych i niezaprzeczalnych dowodach, że były związane z atakami na amerykańskich żołnierzy w regionie - powiedział. Dodał, że nie wiadomo dotąd nic o ewentualnych ofiarach, ale pierwsze informacje wskazują, że "atak był udany".

Zaznaczył też, że USA poinformowały władze Iraku z wyprzedzeniem o uderzeniach. Zaprzeczył jednak, by dochodziło do jakichkolwiek kontaktów i uprzedzania władz w Iranie. Zapowiedział, że do kolejnych ciosów dojdzie "w nadchodzących dniach".

Dyrektor ds. operacji Kolegium Połączonych Szefów Sztabu gen. Douglas Sims również stwierdził, że pierwsze dane sugerują, że rakiety trafiły w pożądane cele. Dodał, że czas uderzenia został wybrany ze względu na pogodę. Sims stwierdził jednocześnie, że uderzeń dokonano z pełną świadomością, że w obiektach mogą znajdować się członkowie irańskich Strażników Rewolucji i wspieranych przez nich milicji.

Pytany o to, dlaczego USA zdecydowały się nie uderzać cele wewnątrz Iranu - mimo że Waszyngton uznaje Teheran za ostatecznie odpowiedzialnego za serię ponad 160 ataków na siły USA w regionie - Kirby zaznaczył, że USA nie chcą wojny z Iranem, zaś celem uderzeń jest "zatrzymanie tych ataków" i pozbawienie irańskich Strażników Rewolucji zdolności do wyprowadzenia kolejnych ciosów.

- Nie chcemy widzieć ani jednego ataku na nasze siły - zaznaczył Kirby. Sims ocenił, że piątkowe uderzenie znacząco zdegradowało siły wspieranych przez Iran grup. Stwierdził też, że nie ma informacji o jakimkolwiek odwecie z ich strony.

"Nikt nie chce przekroczyć tej czerwonej linii"

Jak relacjonował na antenie TVN24 korespondent "Faktów" TVN w Waszyngtonie Marcin Wrona "bombowce B-1 uderzyły w 85 celów znajdujących się na terenie Iraku oraz Syrii". - Te cele to są bazy bojówek wspieranych przez Iran oraz prawdopodobnie bazy Irańskiej Gwardii Rewolucyjnej - mówił.

- Ważna jeszcze jest jedna rzecz. Otóż Amerykanie sygnalizowali, które miejsca zostaną uderzone, kiedy zostaną uderzone, dlatego aby między innymi irańscy dowódcy mieli czas na opuszczenie tych baz. To jest taki element gry sił, gry rozgrywki szachowej między Teheranem a Waszyngtonem - kontynuował.

- Nikt nie chce przekroczyć tej czerwonej linii, nikt nie chce eskalacji konfliktu, ale wiadomo, że jedna z tych bojówek tę czerwoną linię przekroczyła, gdy doszło do niedzielnego ataku - dodał dziennikarz "Faktów" TVN. Jak stwierdził, "to jest oczywiście ważny sygnał dla świata i to jest ważny sygnał dla Teheranu".

- Stany Zjednoczone musiały odpowiedzieć na niedzielny atak, w którym zginęło troje żołnierzy, ale Stany Zjednoczone, i to mówił i prezydent Joe Biden, i sekretarz (obrony USA - red.) Lloyd Austin, i sekretarz (stanu - red.) Antony Blinken, Stany Zjednoczone nie chcą eskalacji konfliktu - powiedział Marcin Wrona.

USA rozpoczęły odwet za atak w Jordanii. Relacja reportera "Faktów" TVN Marcina Wrony
USA rozpoczęły odwet za atak w Jordanii. Relacja reportera "Faktów" TVN Marcina Wrony TVN24

W całym Iraku i Syrii znajduje się duża liczba baz, magazynów broni i składów szkoleniowych należących do bojówek wspieranych przez Iran. Członkowie tych grup, uznawanych przez wiele krajów za terrorystyczne, są szkoleni, wyposażani i finansowani przez siły irańskiej Gwardii Rewolucyjnej, ale nie są kierowani przez nią.

Jako winnego ataku na bazę w Jordanii - pierwszego, który doprowadził do śmierci i poważnych obrażeń żołnierzy - wskazano Islamski Ruch Oporu w Iraku, koalicję wspieranych przez Iran bojówek.

Autorka/Autor:ks / prpb

Źródło: PAP, tvn24.pl