Prezydent Joe Biden oświadczył w piątek, że wydał rozkaz ataków na obiekty w Iraku i Syrii powiązane z grupami, które zaatakowały siły USA w Jordanii. Zapowiedział, że działania będą "kontynuowane w wybranym przez nas czasie i miejscu".
Siły Stanów Zjednoczonych ostrzelały w piątek kilkadziesiąt celów w Syrii i Iraku - podało Centralne Dowództwo sił USA (CENTCOM). To odwet za niedzielny atak proirańskich bojówek na bazę wojskową w Jordanii.
Do tej kwestii odniósł się prezydent USA Joe Biden. "Tego popołudnia, na mój rozkaz, siły zbrojne USA uderzyły w obiekty w Iraku i Syrii używane przez Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej i powiązane bojówki do atakowania sił USA. Nasza odpowiedź rozpoczęła się dziś. Będzie kontynuowana w wybranym przez nas czasie i miejscu" - napisał w oświadczeniu prezydent.
Zaznaczył jednocześnie, że Stany Zjednoczone nie szukają konfliktu na Bliskim Wschodzie.
"Ale niech wszyscy, którzy chcą zadać nam krzywdę, wiedzą to: jeśli skrzywdzisz Amerykanina, odpowiemy" - dodał Biden.
Biden wziął udział w ceremonii przekazania ciał trojga żołnierzy
Wcześniej w piątek Biden wziął udział w ceremonii przekazania ciał trojga żołnierzy, zabitych podczas niedzielnego ataku proirańskich bojówek na amerykańską bazę wojskową Tower 22 w Jordanii. Głowa państwa spotkała się też z rodzinami ofiar.
Podczas ceremonii okryte flagami trumny z ciałami trojga ofiar, 22-letniej sierżant Kennedy Sanders, 23-letniej sierżant Breonny Moffett i 46-letniego sierżanta Williama Riversa (wszyscy zostali pośmiertnie awansowani), zostały przeniesione z samolotu C-17 do samochodu transportowego.
W uroczystości na płycie bazy sił lotniczych Dover w stanie Delaware obok prezydenta i jego żony Jill udział wzięli też szef Pentagonu Lloyd Austin i przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabu gen. C.Q. Brown jr.
Zabici żołnierze to członkowie jednostki rezerwy wojsk lądowych z Georgii, którzy przebywali w bazie Tower 22 na granicy Jordanii z Syrią w ramach wsparcia misji przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu. Zginęli na skutek uderzenia drona w ich kwatery sypialne.
Atak na siły USA w Jordanii
Według Białego Domu sprawcą ataku był Islamski Ruch Oporu Iraku, koalicja wspieranych przez Iran szyickich bojówek. W ataku rannych zostało 40 innych żołnierzy.
Był to pierwszy śmiertelny atak na siły USA na Bliskim Wschodzie od rozpoczętej w październiku ub.r. serii ponad 160 podobnych uderzeń. Według m.in. "Wall Street Journal", dron nie został zestrzelony, bo został pomylony z amerykańskim bezzałogowcem, który wracał do bazy w tym samym czasie.
Źródło: Reuters, PAP