Czernihów, położony w pobliżu granicy Ukrainy z Białorusią, cierpi z powodu "absolutnej katastrofy humanitarnej" - poinformował mer miasta Władysław Atroszenko. Urzędnik apeluje o utworzenie korytarzy ewakuacyjnych. - Tu płynie krew dzieci, kobiet i ludności cywilnej - stwierdził. Czernihów, w którym przed atakiem Rosji na Ukrainę mieszkało 280 tysięcy ludzi, jest intensywnie ostrzeliwany od początku rosyjskiej inwazji.
Władysław Atroszenko przekazał, że przez ostatnie dni udawało się w Czernihowie okresowo podłączać energię elektryczną. - Teraz jednak widzimy, że dalej jest to praktycznie niemożliwe. Jeśli uda się nam połączyć sieci na jakąś godzinę, to będzie to cud. Spodziewamy się pogorszenia sytuacji. Wszystkie sieci są zniszczone - powiedział mer.
Atroszenko dodał, że wojska rosyjskie ostrzelały szpital niedaleko strefy walk. W budynku wybite są szyby. Operowani pacjenci leżą na korytarzach, gdzie temperatura nie przekracza 11 st. Celsjusza.
Brak korytarzy humanitarnych
Mer powiedział, że w mieście jest wiele grup mieszkańców, które powinny być ewakuowane, są w nich ludzie potrzebujący zabiegów medycznych, pacjenci szpitali, kobiety z dziećmi. Jednak w Czernihowie wciąż nie powstały oficjalne korytarze humanitarne. Zaapelował do władz, by zwróciły uwagę na obecne okoliczności.
- Tu płynie krew dzieci, kobiet i ludności cywilnej. Terminy i czas biegną tu zupełnie inaczej - powiedział Atroszenko. Zapewnił, że miasto "wytrzyma", ale "chodzi o ilość przelanej ludzkiej krwi".
Niedziela jest 25. dniem ataku Rosji na Ukrainę. Od początku inwazji położony na północy kraju Czernihow i inne miejscowości tego obwodu są systematycznie ostrzeliwane przez wojska rosyjskie.
OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: MNS.GOV.UA