"Zagrożenie falą migracyjną jest realne". Setki uciekinierów z Syrii zatrzymanych na greckiej granicy

Grecka straż graniczna zatrzymała w piątek setki migrantów, którzy chcieli przedostać się do tego kraju z Turcji - poinformowała AFP, powołując się na źródła policyjne. Wcześniej Ankara ogłosiła, że nie będzie już zatrzymywać na swoim terytorium uciekinierów z Syrii. Komisja Europejska oświadczyła, że do tej pory "Turcja oficjalnie nie ogłosiła zmiany w polityce wobec uchodźców".

Jak przekazał agencji Reutera wysoko postawiony urzędnik w Ankarze, turecka straż graniczna, jednostki straży przybrzeżnej, a także policja otrzymały instrukcję, by nie czynić żadnych przeszkód w przemieszczaniu się uchodźców z syryjskiej prowincji Idlib do Europy.

W związku z tą decyzją, kilkaset osób chciało opuścić tureckie terytorium przejściem granicznym w północno-wschodniej Grecji. Dokładna liczba migrantów nie została podana, ale już rano greccy funkcjonariusze donosili o 300 osobach przebywających w pobliżu granicy. Po interwencji służb granicznych uchodźcy utknęli w tamtejszej strefie buforowej, a na miejsce udali się przedstawiciele rządu.

Turecka agencja informacyjna DHA poinformowała, że migranci próbują wydostać się z Turcji także drogą wodną. Grupa około 50 osób przypłynęła łodzią na grecką wyspę Lesbos z wybrzeża w prowincji Canakkale na zachodzie Turcji.

UE oczekuje, że Turcja utrzyma zobowiązania

- Turcja oficjalnie nie ogłosiła zmiany w polityce wobec uchodźców na swoim terytorium - powiedział w piątek rzecznik Komisji Europejskiej do spraw międzynarodowych Peter Stano.

W 2016 roku Turcja zobowiązała się do zatrzymania nielegalnej migracji ze swojego terytorium do Unii Europejskiej w zamian za wsparcie ze strony Wspólnoty. O tę kwestię była pytana w piątek KE.

- UE oczekuje, że Ankara dotrzyma podjętych przez siebie zobowiązań dotyczących kontroli napływu migrantów do Unii - przekazał Stano.

Grecja i Bułgaria wzmacniają ochronę granicy

Wcześniej Grecja poinformowała o wzmocnieniu ochrony swoich granic morskich i lądowych z Turcją.

Podobne działania podjęła Bułgaria. Po nadzwyczajnym posiedzeniu rządu tego kraju premier Bojko Borisow poinformował o wzmocnieniu ochrony południowo-wschodniej granicy państwa.

Skierowano tam dodatkowe oddziały żandarmerii. - Wzmocniliśmy zarówno granicę lądową, jak i morską, ponieważ zagrożenie falą migracyjną jest realne – powiedział premier. Dodał, że będzie o tym rozmawiał telefonicznie z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem.

Borisow poinformował, że ochrona punktów granicznych z Turcją została nasilona z jednej strony z powodu koronawirusa, a z drugiej po doniesieniach o zgromadzeniu się dużych grup migrantów w okolicach miasta Edirne, znajdującego się w pobliżu granicy tureckiej z Bułgarią i Grecją. - Jest bardzo niepokojące, że turecka straż graniczna się wycofała – podkreślił.

Cztery lata temu Bułgaria zbudowała ogrodzenie z drutu kolczastego wzdłuż 260-kilometrowej granicy z Turcją. Na niektórych odcinkach tego zabezpieczenia powinien działać system sygnalizujący zbliżanie się kogoś do ogrodzenia. W ostatnich dwóch latach pojawiły się jednak liczne sygnały, że system nie działa, a ogrodzenie jest w złym stanie i niezdolne do powstrzymania dużych grup migrantów.

Idlib w ogniu

W ostatnich dniach sytuacja w prowincji Idlib się zaostrzyła. W czwartek w wyniku nalotów sił syryjskich, wspomaganych przez Rosjan, zginęło 33 tureckich żołnierzy. - Turecka artyleria od kilku godzin prowadzi ostrzał celów w Idlibie, o których wiadomo, że są związane z reżimem Baszara al-Asada - oświadczył w nocy z czwartku na piątek dyrektor ds. komunikacji w biurze prezydenta Turcji Fahrettin Altun.

"Turcy byli tam, gdzie nie powinni być" - twierdzi Rosja.

W syryjskim ataku w Idlibie zginęło wielu tureckich żołnierzy
W syryjskim ataku w Idlibie zginęło wielu tureckich żołnierzy
Źródło: Staff Sgt. Timothy R. Koster/Joint Chiefs of Staff

Turcja, która wspiera w Syrii antyrządową opozycję, w ostatnich tygodniach wysłała tam tysiące żołnierzy, aby powstrzymać ofensywę sił prezydenta Baszara al-Asada. Postępy sił wspieranego przez Moskwę Asada spowodowały exodus ludności cywilnej w kierunku granicy z Turcją. Liczba uchodźców przekroczyła milion.

"Niewyobrażalna sytuacja Syrii"

W czwartek w Radzie Bezpieczeństwa ONZ asystentka sekretarza generalnego organizacji Ursula Mueller opisywała, że sytuacja w Syrii jest nie do wyobrażenia. Mówiła o ignorowaniu prawa humanitarnego i bezpieczeństwa ludności.

Powołując się na rozmowy z kobietami w muhafazie Idlibu i północnym Aleppo oraz z kilkakrotnie przesiedlanymi pracownikami humanitarnymi z innych części Syrii, Mueller wskazywała, że nie można tolerować położenia dzieci, które, zdarza się, że z powodu traumatycznych przeżyć tracą mowę. Zdarza się, że kobiety w ciąży - tłumaczyła - zabiegają o zastosowanie cesarskiego cięcia w obawie, że kiedy nadejdzie czas porodu, nie będą mieć dostępu do opieki medycznej.

- Nasze najnowsze dostępne dane wskazują, że od 9 grudnia prawie 950 tysięcy osób uciekło przed przemieszczającym się frontem. Większość przeniosła się na północny zachód od prowincji Idlib, przebywające tam rodziny musiały się wiele razy przenosić z miejsca na miejsce przy mroźnej pogodzie - podkreśliła. Według asystentki sekretarza generalnego ONZ walki nie omijają szpitali i obozów, gdzie świadczona jest pomoc humanitarna. W ciągu ostatnich 10 dni ostrzelany został obóz w Danie, gdzie przebywało około 800 osób. W tym tygodniu atak na centralny szpital w Idlibie pociągnął za sobą wiele ofiar.

Pomoc humanitarna ONZ oraz innych organizacji humanitarnych świadczona jest na całym pograniczu syryjsko-tureckim. W styczniu pomoc żywnościowa trafiła do 1,4 mln osób. Do Syrii dotarły też dostawy lekarstw, z których skorzystało do 500 tys. osób. Artykuły nieżywnościowe trafiły do ponad 230 tys. osób. Jest to wciąż za mało - podkreśliła Mueller podczas swego wystąpienia w Radzie Bezpieczeństwa. Ocenia się, że 1,9 mln ludzi w północno-wschodniej Syrii potrzebuje natychmiastowego wsparcia, opieki medycznej i pomocy żywnościowej. Mówczyni zaapelowała do rządu w Damaszku o ułatwienie w przekazywaniu pomocy humanitarnej. Jeśli to nie nastąpi, dodała, niezbędne będzie wypracowanie alternatywnych metod działania. O pogarszaniu się z dnia na dzień sytuacji wraz z eskalacją walk na północnym-zachodzie Syrii mówiła dyrektor wykonawcza UNICEF Henrietta Fore. Przypomniała, że do opuszczenia domów zmuszonych było od grudnia m.in. ponad pół miliona dzieci. Wskazywała, że według raportów niektóre doznały odmrożeń, a część zmarła z powodu wychłodzenia organizmu.

Aktualnie czytasz: "Zagrożenie falą migracyjną jest realne". Setki uciekinierów z Syrii zatrzymanych na greckiej granicy
Źródło: PAP/Adam Ziemienowicz

Szefowa UNICEF wskazywała, że dziewięcioletnia wojna zdegradowała w Syrii usługi publiczne, doprowadziła do likwidacji ponad połowy wszystkich placówek służby zdrowia i sparaliżowała szkolnictwo. Każde trzy z dziesięciu szkół, które funkcjonowały przed wojną, jest dziś zamknięte - zaznaczyła. W imieniu UNICEF zaapelowała o większe fundusze i wezwała wszystkie państwa członkowskie do przestrzegania zobowiązań wynikających z konwencji praw dziecka. Uczestniczący w posiedzeniu Rady przedstawiciele państw członkowskich zaapelowali do stron walczących w prowincji Idlib o skrajną powściągliwość i wypracowanie trwałego zawieszenia broni. Rada Bezpieczeństwa powinna natychmiast włączyć się do akcji - wskazywano. W wielu wypowiedziach zaznaczano jednak, że impas w Radzie odzwierciedla w jakiś sposób ogólną niezdolność społeczności międzynarodowej do powstrzymania przemocy w północno-zachodniej Syrii.

Czytaj także: