Media o planie testowania urzędników wykrywaczem kłamstw. "Zapewnienie lojalności"

Pete Hegseth podczas wysłuchania przed komisją Izby Reprezentantów ds. sił zbrojnych
Hegseth: ta administracja zrobiła bardzo dużo, żeby usunąć tak zwaną polityczną poprawność z Departamentu Wojny
Źródło: TVN24, Reuters
Pentagon planuje zobowiązanie urzędników do podpisania umowy o zachowaniu poufności i losowe testowanie ich na wykrywaczu kłamstw - informuje "Washington Post". Źródła gazety twierdzą, że ma to na celu "zapewnienie lojalności" wobec administracji Donalda Trumpa.

Jak opisuje w środę "Washington Post", resort obrony USA planuje wprowadzić surowe klauzule o zachowaniu poufności i losowe testy wykrywaczem kłamstw dla wielu osób zatrudnionych w Pentagonie, w tym wysokich rangą urzędników. Gazeta powołuje się przy tym na informacje od dwóch osób zaznajomionych ze sprawą oraz dokumenty.

Cały personel służb wojskowych, pracownicy cywilni i pracownicy kontraktowi w Biurze Sekretarza Obrony i Połączonym Sztabie, których liczbę szacuje się na ponad 5 tys. osób, będą zobowiązani do podpisania umowy o zachowaniu poufności. Ta "zakazuje ujawniania informacji niepublicznych bez zgody lub z pominięciem określonej procedury" - wynika z opisywanego przez "WP" projektu memorandum autoryzowanego przez wiceszefa resortu obrony Steve'a Feinberga.

"WP": Umowa o poufności i testy wariografem w Pentagonie

"Ochrona poufnych informacji ma zasadnicze znaczenie dla naszego bezpieczeństwa narodowego, bezpieczeństwa naszych żołnierzy oraz zachowania przestrzeni decyzyjnej dla naszych najwyższych przywódców" - napisał Feinberg w cytowanym memorandum. Jak stwierdził, nieprzestrzeganie go może skutkować karami, w tym również wymierzonymi przez wojskowy wymiar sprawiedliwości.

Oddzielny dokument, także autoryzowany przez Feinberga, zakłada wprowadzenie losowych testów wykrywaczem kłamstw dla tych urzędników, których obejmie obowiązek podpisania umowy o zachowaniu poufności. Dokumenty nie wprowadzają kryteriów tego, kto byłby objęty tymi testami, co sugeruje, że mogłyby one dotyczyć każdego - od czterogwiazdkowych generałów do asystentów na stanowiskach administracyjnych. Gazeta podkreśla, że testy wykrywaczami kłamstw co kilka lat są standardową procedurą w służbach wywiadowczych, jako warunek poświadczenia bezpieczeństwa, ale nowością byłoby użycie testów losowo wobec urzędników.

Celem "zapewnienie lojalności"

"WP" zauważa, że propozycje są częścią szerszej strategii administracji Donalda Trumpa, mającej na celu wykrycie urzędników, którzy nie są wystarczająco lojalni lub takich, którzy przekazują informacje dziennikarzom. - Wydaje się, że chodzi tu raczej o zapewnienie lojalności wobec Departamentu Obrony i kierownictwa administracji Trumpa, niż o przeciwdziałanie wszelkim formom szpiegostwa zagranicznego - twierdzi w rozmowie z gazetą prawnik Mark Zaid. Podobnego zdania jest były urzędnik Pentagonu, jedno z anonimowych źródeł gazety. - Prawdziwym zmartwieniem nie jest zagraniczny wywiad. Chodzi o uciszenie osób, które ich zdaniem przekazują informacje prasie (...). To są chwyty mające wywołać strach, taktyka zastraszania. Głównym celem jest wywołanie jak największego lęku w miejscu pracy - powiedział.

Dziennik, zaznacza, że projekty są nadal na etapie rozważań i nie zostały jeszcze przyjęte. Główny rzecznik Pentagonu Sean Parnell, pytany o sprawę twierdzi, że informacje gazety są "nieprawdziwe i nieodpowiedzialne".

Czytaj także: