- Wyrażenie przez parlament zgody na interwencję wojskową przeciwko separatystom kurdyjskim w Iraku nie oznacza nieuchronności takiego ataku - zapewnił premier Turcji Recep Tayyip Erdogan, który wcześniej zwrócił się do deputowanych o zgodę na akcję wojskową przeciw rebeliantom.
- Naprawdę życzę sobie, by do tego nigdy nie doszło. Uchwalenie tego nie oznacza, że zaraz potem nastąpi interwencja - powiedział Erdogan przedstawicielom swej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP).
Parlament o zezwoleniu dla armii będzie debatował w środę, ale wydaje się pewne, że wyrazi zgodę. W parlamencie zdecydowaną większość bowiem ma rządowa AKP.
Na akcję militarną ostro naciska również opinia publiczna Turcji, zirytowana ostatnimi atakami kurdyjskich partyzantów - w ostatnich tygodniach kilkunastu tureckich żołnierzy zostało zabitych przez Kurdów prawdopodobnie korzystających z baz w północnym Iraku.
Kipiącą żądzą zemsty armię i opinię publiczną próbują powstrzymać wspólnie Stany Zjednoczone i Irak. Waszyngton i Bagdad apelują do Ankary o wstrzemięźliwość, obawiając się pogorszenia i tak nienajlepszej sytuacji w ogarniętym chaosie Iraku. Sygnały o możliwej tureckiej inwazji spowodowały zamieszanie na rynku paliw - ropa kosztuje już 88 dolarów za baryłkę.
Od roku 1984 Partia Pracujących Kurdystanu toczy z tureckim siłami bezpieczeństwa walkę o autonomię południowo-wschodnich regionów kraju. Konflikt pochłonął dotychczas około 30 tysięcy ofiar.
Źródło: Reuters, TVN24