- Tomasz Byrt to jeden z tych skoczków, do których miała należeć przyszłość. Sukcesów ma długą listę. Zwrócił na siebie uwagę bardzo wcześnie. Był mistrzem świata dzieci (miał 11 lat), wygrywał Memoriał Leopolda Tajnera (12) czy Puchar Bieszczadów (15).
- Ale to też jeden z tych, którzy zawiedli. Nie szuka wymówek, to nie przez trenera, to żaden pech. Mówi otwarcie - zawiódł. Dziś jest mądrzejszy. Czasu nie wróci. Cieszy się tym, co ma. Jest szczęśliwy.
- Nowy sezon skoków narciarskich rusza 22 listopada. Więcej o skokach TUTAJ
Tomasz Byrt był w polskich skokach jak meteoryt. Pojawił się i momentalnie znikł. Ekspresowo awansował do dorosłych skoków, zadebiutował w Pucharze Świata przed 18. urodzinami. Szybko przyszły też pierwsze sukcesy. Za moment było podium konkursu drużynowego w Lahti (rok 2011), obok Adama Małysza, Kamila Stocha i Piotra Żyły. Później drużynowe wicemistrzostwo świata juniorów (2012). I równia pochyła. Przepadł. Jak Mateusz Rutkowski, Jan Ziobro czy Krzysztof Biegun. Przestał skakać w 2016 roku, choć oficjalnie kariery nie skończył. Miał ledwie 23 lata. Co poszło nie tak?
- Za dużo pokus, sukces przyszedł za szybko, pojawiły się szybkie i duże pieniądze - usłyszałem w Wiśle od jego bliskich. Tam Tomek dziś mieszka i pracuje. On tych słów nie dementuje, tylko potwierdza.
Tomasz Wiśniowski: nie przeszkadzam?
Tomasz Byrt: Nie, akurat mam dłuższą przerwę. Pogoda nie dopisuje, pada.
Czym się dzisiaj zajmujesz?
Pracuję u wujka. Latem jest dużo zajęć w lesie: ścinka, zrywka i wożenie drzewa. Do tego dochodzi koszenie trawy w Wiśle. Zimą pracuję na wyciągu, na stoku narciarskim. Albo sprzedaję karnety, albo jestem przy naśnieżaniu. Wtedy nie zajmuję się jedynie ratrakiem, to obowiązki mojego taty. Nie chcę zabierać mu pracy.
Nie rozwozisz już pizzy w Wiśle?
To było dawno temu.
Gdy słyszysz dzisiaj o skokach, to co czujesz?
Niewygodny temat. Nawet starzy znajomi wracają do skoków. Nie lubię tego, bo skończyłem karierę dziewięć lat temu.
Dlaczego skończyłeś?
Zabrakło głowy.
Co to znaczy?
Predyspozycje sportowe miałem na dobrym poziomie. Przez piętnaście lat w skokach opuściłem może z dziesięć treningów. Zabrakło inteligencji, pojawiły się problemy z głową.
Gdy zapytałem twoich znajomych ze świata skoków, dlaczego ci nie poszło, usłyszałem: "za dużo pokus, sukces przyszedł za szybko, pojawiły się szybkie i duże pieniądze".