Choć od trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii minął już rok, to nadal nie udało się odnaleźć ponad setki ofiar. Rodziny wciąż mają nadzieję, że dowiedzą się, co się stało z ich bliskimi, i nie ustają w poszukiwaniach.
Dokładnie rok temu, 6 lutego 2023 roku, doszło do katastrofalnego w skutkach trzęsienia ziemi w południowo-wschodniej Turcji i północnej Syrii, mającego magnitudę 7,8. Kilkanaście godzin później doszło do kolejnego trzęsienia o magnitudzie 7,7. Obu zjawiskom towarzyszyła seria ponad stu wstrząsów wtórnych. Swoim zasięgiem trzęsienia objęły obszar porównywalny do Belgii i Holandii razem wziętych. Miasta na tym terenie zostały zrównane z ziemią, a miliony ludzi straciły dach nad głową. Według szacunków zginęło około 53 tys. mieszkańców Turcji oraz sześć tysięcy mieszkańców Syrii.
Nadal nie odnaleziono wszystkich ofiar
Jedna z tureckich organizacji pozarządowych, Stowarzyszenie na rzecz Solidarności z Ofiarami Trzęsienia Ziemi i Bliskimi Zaginionych (DEMAK), szacuje, że po 12 miesiącach nadal nie udało się odnaleźć 140 osób, w tym 38 dzieci. Ich rodziny wciąż liczą na odpowiedź od rządzących, co mogło się stać z lich bliskimi. - Niektórych nie odnaleziono pod gruzami, inni zaginęli w szpitalach - powiedział Selahattin Kaban, przewodniczący DEMAK. - Nawet jeśli nasi bliscy nie żyją, chcemy odnaleźć ich groby - podkreślił.
Tureckie władze nie odnoszą się jednak do szacunków tej organizacji. Kilka dni temu minister rodziny Mahinur Ozdemir Goktas w rozmowie z dziennikarzami stwierdziła, że po trzęsieniu ziemi nie ma dzieci, które byłyby uznawane za zaginione.
Brat mógł zostać pochowany w grobie kogoś innego
Jedną z zaginionych osób jest brat Tugby Akyuz, Mustafa Batuhan Gulec, którego historię opisuje agencja Reutera. Gdy ziemia się zatrzęsła, kobieta wraz z rodziną udała się pod blok, w którym mężczyzna mieszkał, ale na miejscu zastali już tylko ruiny budynku. Szukali Guleca, ale bez skutku. Rodzina próbowała później pozyskać informacje z dokumentów szpitalnych, na cmentarzu, w sądzie, złożyła zawiadomienie o zaginięciu oraz nagłaśniała sprawę w mediach społecznościowych. Akyuz uważa, że jej brat mógł zostać pochowany w bezimiennym grobie lub w grobie kogoś innego. - Gdyby żył, na pewno by nas odnalazł - przyznała. - Chcemy przynajmniej się dowiedzieć, gdzie jest - dodała.
Z kolei 65-letnia Aysun Celenk tuż po trzęsieniu ziemi czekała przed ruinami bloku, w którym mieszkała jej siostra Berna z mężem. Ich ciał również nigdy nie odnaleziono. Kobieta złożyła zawiadomienie do prokuratury w sprawie jej bliskich oraz innych mieszkańców tego budynku, którzy zaginęli. Zapowiada, że będzie "kontynuować tę sprawę do końca".
Władze oskarżane o zaniedbania
Wielu Turków oskarża władze w Ankarze o zaniedbania związane z trzęsieniem ziemi. We wtorek wczesnym rankiem w tureckiej prowincji Hatay, która najbardziej ucierpiała w kataklizmie, odbyło się upamiętnienie ofiar. W uroczystości wzięło udział około 10 tys. osób. Wiele z nich domagało się ustąpienia władz, zarówno krajowych, jak i lokalnych. Twierdzą, że znaczna część ludzi zmarła po trzęsieniu ziemi nie w wyniku zawalenia budynków, ale dlatego, że zbyt długo musieli czekać na nadejście pomocy, w dodatku w niskich temperaturach. - Tysiące osób tutaj zmarły. Gdzie oni byli? Dlaczego tak po prostu zostawili Hatay, dlaczego o nas zapomnieli? - pytał jeden z mieszkańców, Nurul Sabah Aksu, odnosząc się do działań rządzących.
Źródło: Reuters, tvn24.pl