Z ujawnionych przez "Svenska Dagbladet" informacji, wynika, że szwedzkie wojsko niepotrzebnie poszukiwało okrętu podwodnego, który miał pływać w 2014 roku w Archipelagu Sztokholmskim. W rzeczywistości, jak pisze dziennik, sygnał, który wojskowi wzięli za sygnał okrętu, były danymi wysłanymi przez meteorologów do boi pomiarowej.
Szwedzki dziennik opisał kulisy operacji wywiadowczej Orzeł, przeprowadzonej między 17 a 24 października 2014 roku po informacjach o możliwej obcej - najprawdopodobniej rosyjskiej - działalności w Archipelagu Sztokholmskim.
Jak stwierdził wówczas na konferencji prasowej szef szwedzkich sił zbrojnych Sverker Goeranson, "niewielki okręt podwodny naruszył szwedzkie wody". Głównym dowodem na jego istnienie miał być zapis sygnałów odebranych przez wojsko, ale według gazety, która powołuje się na źródło związane ze sprawą, zostały one niewłaściwie zinterpretowane.
Jak napisała "Svenska Dagbladet", 21 października 2014 roku dwa szwedzkie okręty podwodne monitorowały naruszenia wód terytorialnych Szwecji, a "w tym samym czasie statek szwedzkiego urzędu transportu morskiego prowadził akcję ratowania jednej z boi należących do szwedzkiego Instytutu Hydrologiczno-Meteorologicznego, wysyłając w kierunku urządzenia zakodowany sygnał dźwiękowy, aby się wynurzyło". Według dziennika informacja ta została odczytana przez szwedzki okręt podwodny starszego typu jako dowód obecności obcego obiektu podwodnego.
"Późniejsze analizy informacji zebranych przez drugą jednostkę, okręt mający nowocześniejszy sprzęt, dały odpowiedź, że był to sygnał przeznaczony dla boi pomiarowej" - tłumaczy "Svenska Dagbladet".
Według niej o wystąpieniu błędu resort obrony i rząd zostali poinformowani w maju 2015 roku, a cztery miesiące później szwedzki parlament. Informacja nie została jednak nigdy ujawniona publicznie. Spowodowała jednak, że podjęto decyzję o zwiększeniu nakładów na obronność, w tym zakup nowych okrętów podwodnych.
Autor: ft\mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: forsvarsmakten.se