Polska jest krajem na wschodniej flance, który nie po raz pierwszy reprezentuje zarówno nasze interesy, jak i interesy krajów bałtyckich - stwierdził szef MSZ Rumunii Emil Hurezeanu. Minister tłumaczył w ten sposób nieobecność Rumunii na poniedziałkowym nieformalnym szczycie w Paryżu, która została źle odebrana przez krajowych komentatorów.
Jak podaje rumuński portal informacyjny Gandul, nieobecność tego kraju na poniedziałkowym nieformalnym szczycie w Paryżu została nieprzychylnie odebrana przez rumuńskich komentatorów. Do sprawy w poniedziałek, jeszcze przed szczytem, odniósł się na antenie telewizji Digi24 minister spraw zagranicznych Rumunii Emil Hurezeanu.
Rumunia: Polska reprezentowała nasze interesy
Ocenił, że "to nie jest szczyt, ale mała grupa robocza na szczeblu głów państw". - W formacie Trójkąta Weimarskiego Plus, do którego, poza starym trójkątem Francja-Niemcy-Polska, dołączyły w międzyczasie inne kraje - stwierdził. - Kryteria, które doprowadziły do takiego wyboru (uczestników spotkania w Paryżu - red.) to operacyjność i kompatybilność. Państwa te nie będą dziś omawiać kwestii związanych z trwającą wojną na Ukrainie, ani tego, w jaki sposób podejmowana jest kwestia rozpoczęcia procesu pokojowego - powiedział.
Następnie szef rumuńskiego MSZ zauważył, że "w Paryżu nie ma dziś też ani krajów bałtyckich, ani krajów Europy Południowo-Wschodniej, na przykład Bułgarii, Grecji, Chorwacji". - Jest tutaj niewypowiedziany głośno, ale wypróbowany i sprawdzony mandat do reprezentowania (Rumunii). Polska jest krajem na wschodniej flance, który nie po raz pierwszy reprezentuje zarówno nasze interesy, które są drugimi najpoważniejszymi (w regionie - red.) po polskich, jak i interesy krajów bałtyckich na tej wschodniej flance bezpieczeństwa europejskiego i atlantyckiego - stwierdził Emil Hurezeanu. Dodał również, że jeżeli odbędą się kolejne, podobne spotkania, Rumunia może w nich wziąć udział także bezpośrednio.
Szczyt w Paryżu
Rozmowy odbyły się w poniedziałek po południu. Zaproszono na nie, poza Donaldem Tuskiem, także szefów rządów: Danii (Matte Frederiksen), Hiszpanii (Pedro Sanchez), Holandii (Dick Schoof), Niemiec (Olaf Scholz), Wielkiej Brytanii (Keir Starmer) i Włoch (Giorgia Meloni), a także szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen, przewodniczącego Rady Europejskiej Antonio Costę i sekretarza generalnego NATO Marka Rutte.
Donald Tusk po szczycie przekazał na konferencji prasowej, że wszyscy uczestnicy szczytu w "kluczowych sprawach" mieli podobny pogląd do Polski. Zastrzegł jednak, że to dopiero "wstęp do tego, co zdarzy się w najbliższych tygodniach i miesiącach". - Zdajemy sobie sprawę, że takie spotkania nie kończą się decyzjami - powiedział. Premier mówił, że europejscy przywódcy są zgodni co do tego, że "nadszedł czas na dużo większą zdolność Europy do samoobrony". - Tu również była zgoda, jednomyślność, że zwiększenie - i to wyraźne zwiększenie - wydatków na obronność jest czymś absolutnie koniecznym - dodał.
Źródło: Gandul, RFI, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TERESA SUAREZ/EPA/PAP