Do zatrzymań doszło w Przysiece Polskiej (Wielkopolska). - Na polecenie prokuratora z łódzkiego pionu zatrzymanych zostało 11 osób w śledztwie dotyczącym mafii śmieciowej - poinformował prokurator Przemysław Nowak, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej.
Wśród zatrzymanych są Piotr R., właściciel firmy zajmującej się obrotem odpadami, oraz Anna D., prokurentka spółki. Pozostałe dziewięć osób to jej pracownicy, w tym osoby obsługujące koparki. Piotr R. został zatrzymany w powiecie leszczyńskim w miejscu zamieszkania, natomiast pozostałe osoby w siedzibie spółki w trakcie załadunku i rozładunku pojazdów.
W akcję funkcjonariuszy z Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Wojewódzkiej Policji z siedzibą w Radomiu pod nadzorem prokuratora z łódzkiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej, zaangażowano oddział policyjnych kontrterrorystów.
- Zatrzymany został Piotr R., 50-letni prezes firmy zajmującej się między innymi obrotem odpadami, a na terenie przedsiębiorstwa zatrzymano 10 osób, w tym dwóch kierowców w trakcie rozładunku - przekazała podinspektor Katarzyna Kucharska, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Radomiu.
Jak poinformowała Prokuratura Krajowa w czwartek, Piotrowi R. oraz Annie D., prokurentowi spółki, przedstawiono "zarzuty dotyczące kierowania, zaś pozostałym podejrzanym zarzuty związane z udziałem w zorganizowanej grupie przestępczej, której celem było popełnianie przestępstw przeciwko środowisku związanych z obrotem odpadami, w tym o właściwościach szczególnie niebezpiecznych, rakotwórczych, toksycznych i szkodliwych dla środowiska".
Zarzuty obejmują okres działania grupy od dnia 9 stycznia 2020 roku do września 2025 roku. Według śledczych, grupa działała na terenie całego kraju, zajmowała się tworzeniem nielegalnych składowisk odpadów niebezpiecznych oraz fałszowaniem dokumentacji związanej z ich utylizacją.
Sąd na wniosek prokuratora zastosował wobec Piotra R. i Anny D. środek zapobiegawczy i aresztował ich na trzy miesiące.
Wnioski o zastosowanie środków zapobiegawczych wobec dwóch innych podejrzanych zostaną rozpoznane przez sąd w dniu 3 października 2025 roku. Wobec siedmiu pozostałych podejrzanych prokurator zastosował wolnościowe środki zapobiegawcze w postaci poręczeń majątkowych i dozoru policji.
Policja mazowiecka informowała o zatrzymaniach na portalu X. Jak podano w komunikacie, sprawa dotyczy prowadzonego od kilku lat "postępowania w sprawie zorganizowanych grup przestępczych działających na terenie całego kraju, które przy wykorzystaniu utworzonych w tym celu podmiotów gospodarczych dopuszczały się przestępstw przeciwko środowisku, polegających na nieodpowiednim postępowaniu z odpadami, również niebezpiecznymi, fikcyjnym obrocie odpadami, wystawianiu i posługiwaniu się nierzetelnymi dokumentami, a także przestępstw skarbowych".
Zatrzymany Piotr R. jest także prezesem znanego klubu żużlowego Fogo Unia Leszno. Klub opublikował w środę oświadczenie. "W związku z informacjami dotyczącymi zatrzymania prezesa Unii Leszno Sportowej Spółki Akcyjnej Piotra R., Rada Nadzorcza oraz Akcjonariusze Unii Leszno Sportowej Spółki Akcyjnej oświadczają, że powyższe zatrzymanie nie ma żadnego związku z działalnością Klubu Unia Leszno. Informujemy, że bieżące funkcjonowanie Klubu nie jest w żaden sposób zagrożone, a my jako Klub z tradycjami kontynuujemy naszą działalność zgodnie z przyjętą strategią i planami sportowymi" - czytamy w komunikacie klubu.
W marcu - w tym samym śledztwie - doszło do zatrzymania na terenie wyrobiska w miejscowości Nawojów Łużycki w województwie dolnośląskim na gorącym uczynku trzech kierowców ciężarówek i dwóch operatorów koparko-spycharek. Mężczyźni w miejscu do tego nieprzeznaczonym dokonali zrzutu odpadów i zakopywali je. Jak wówczas informowaliśmy, w jednym tylko wątku zatrzymano 47 osób, a 29 zostało aresztowanych.
Nielegalny obrót odpadami
Sprawą zajmowali się dziennikarze "Superwizjera". Zatrzymane osoby miały zajmować się nielegalnym obrotem odpadami. - Współpracowały z szeregiem podmiotów z tak zwanej szarej strefy odpadowej. Grupa ta mieliła, a następnie mieszała odpady. Dokonywała ich przekodowania, odbywały się również fikcyjne transporty - informuje w rozmowie z reporterem "Superwizjera" zaangażowana w sprawę funkcjonariuszka policji. - Pożary, które miały miejsce na terenie zakładu, także nie były dziełem przypadku - dodaje.
Zatrzymany właściciel firmy jest znany z zaangażowania na rzecz lokalnej społeczności, a także jako prezes klubu sportowego.
- Istnieje uzasadnione podejrzenie, że to może być mózg operacji. Jest podejrzewany o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą – mówi o jego domniemanej roli inspektor Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska zajmujący się sprawą, z którym rozmawiał Filip Folczak. Inspektorzy GIOŚ wspólnie z policją zbierali dowody w sprawie, m.in. przy wykorzystaniu dronów i georadarów, szukając miejsc, gdzie mogły być zakopane odpady.
- Zazwyczaj jest tak, że to prezesi są najbardziej zaangażowani w takie procedery. To oni podejmują decyzje, wciągając w taki proceder ludzi, ale za tym oczywiście idą bardzo duże pieniądze - mówi policjantka.
Śledztwo prowadzi prokurator Magdalena Łęska z łódzkiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej. To niejedyna tego typu sprawa, którą się zajmuje - Prowadzi ona różne śledztwa, w których zajmuje się działalnością "mafii odpadowych" i firm w to zaangażowanych - wyjaśnia Filip Folczak, dziennikarz "Superwizjera".
Jak ustalił, schemat działania "mafii odpadowych" często jest podobny. Ludzie zaangażowani w przestępczą działalność budują swoją wiarygodność, np. stając się sponsorami drużyn sportowych czy wspierając lokalne inicjatywy. - Taka działalność ma ocieplać ich wizerunek - tłumaczy Folczak.
Mielili odpady, zmieniali kody
Z ustaleń śledczych, do których dotarł "Superwizjer", wynika, że firma współdziałała z szeregiem podmiotów z tzw. szarej strefy odpadowej.
Sposób działania osób wchodzących w skład grupy jest ściśle określony i charakterystyczny dla zorganizowanych grup przestępczych. - Jest to podział na osobę, która to wszystko nadzoruje, podział na osoby, które zatwierdzają dokumenty, karty przekazania odpadów i na tych zwykłych "koparkowych" kierowców ciężarówek, którzy to rozwożą - mówi inspektor GIOŚ.
Jak tłumaczy, żeby obniżyć koszty utylizacji tych odpadów, były one rozdrabniane i miksowane. - Mielą te odpady na placu, mieszają i pod zmienionymi kodami są dalej wywożone - wyjaśnia.
Gdzie potem trafiają? Część do wyrobisk po żwirowniach czy kopalniach piasku, które mają być rekultywowane. Tyle że do tych "dziur" powinien trafiać np. piasek albo gruz, a nie zmiksowane śmieci. - Mówimy o bardzo dużym zagrożeniu dla środowiska, ale także dla ludzi. W tych odpadach pojawiają się również odpady niebezpieczne, groźne bardzo dla człowieka, między innymi odpady, które zawierają substancje chemiczne, farby, lakiery, jak i również rakotwórcze substancje, a także wpływające bardzo silnie na rozrodczość, co - wiadomo - skutkuje problemami zdrowotnymi - mówi policjantka.
Toksyny zakopane w ziemi zanieczyszczają w ten sposób wody gruntowe.
Część odpadów sprzedawano też jako kompost. - Ludzie nie mając świadomości, brali je do swoich ogrodów. Były wymieszane z szeregiem różnych odpadów, które nie powinny się tam znaleźć - tłumaczy funkcjonariuszka.
Śmieci szły z dymem
O pożarach na składowisku w Przysiece Polskiej pisaliśmy na tvn24.pl wielokrotnie.
27 lutego 2017 roku z ogniem walczyło 10 zastępów.
Na początku czerwcu 2021 roku strażacy gasili pożar na wysypisku przez trzy dni. Kłęby czarnego dymu widoczne były z kilku kilometrów. W akcji uczestniczyło 40 zastępów i 182 strażaków
W tym samym miesiącu wybuchł jeszcze większy pożar, jak podawali mieszkańcy, już siódmy w tym miejscu, a piąty w 2021 roku. W akcji uczestniczyły aż 54 jednostki straży pożarnej i 292 strażaków. - Paliły się trzy hałdy odpadów, składowane na powierzchni 2000 metrów kwadratowych. Każda z tych hałd miała wysokość od ośmiu do 10 metrów - informował młodszy aspirant Dawid Kryś z Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Kościanie. Dogaszanie trwało cztery dni.
Po kilkunastu godzinach ogień pojawił się ponownie.
W lutym 2024 roku pisaliśmy o kolejnym pożarze na tym wysypisku. "Na udostępnionym redakcji nagraniu widać szalejący ogień i wysoki słup dymu, słychać także głośne wystrzały. Nieopodal znajdują się budynki mieszkalne" - czytamy w relacji. Wybuchać miały puszki po aerozolach.
7 marca tego roku w ogniu stanęły dwie hałdy śmieci. Na miejscu pracowało 36 zastępów straży pożarnej i 133 strażaków. W oświadczeniu przesłanym lokalnym mediom, firma Polcopper, na której terenie wybuchł pożar, poinformowała, że ogień pojawił się w zakładzie recyklingu odpadów, a nie na składowisku odpadów. "Wstępne ustalenia wskazują, że przyczyną pożaru mogły być baterie i akumulatory, które - mimo licznych kampanii edukacyjnych - są nadal wyrzucane do odpadów zmieszanych zamiast do specjalnych pojemników przeznaczonych do ich bezpiecznej utylizacji. Niewłaściwa segregacja odpadów niesie realne zagrożenie dla środowiska oraz bezpieczeństwa osób pracujących w branży recyklingu" - czytamy.
"Nie były dziełem przypadku"
Śledczy nie mają wątpliwości. - Pożary, które miały miejsce na terenie zakładu, nie były dziełem przypadku. Duża ilość odpadów, jeżeli się spali, jest inaczej liczona. Cena utylizacji odpadów popożarowych jest zdecydowanie niższa - mówi "Superwizjerowi" policjantka pracująca nad sprawą.
Jeden z informatorów "Superwizjera" podkreśla, że istotnym problemem jest to, iż sędziowie nadal nie mają dostatecznej wiedzy o tej kategorii przestępczości, jaką są mafie odpadowe.
Według informatora "Superwizjera", który zajmuje się ściganiem odpadowej mafii, w Polsce wreszcie powinna zapanować polityka zero tolerancji dla przestępców odpadowych, w innym wypadku nadal będą czuć się bezkarni. Bo sądy nie będą zainteresowane zastosowaniem wobec nich tymczasowego aresztowania, prokuratorzy - prowadzeniem postępowań z takim samym zaangażowaniem, jak w przypadku rozboju czy morderstwa. A tymczasem przecież są to zbrodnie przeciwko wszystkim nam.
Nielegalne odpady stanowią zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi: mogą zatruwać wody gruntowe, doprowadzać do nowotworów, problemów z rozrodczością.
Autorka/Autor: Filip Czekała
Źródło: Superwizjer, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer