Czołgi armii syryjskiej wdarły się w poniedziałek do obleganego od niedzieli miasta Talbisa. To miasto i Rastan były od niedzielnego poranka otoczone przez wojska pancerne. W sumie w obu miastach zginęło co najmniej 11 osób, a rannych zostało ponad 100.
- Ostrzał rozpoczął się o godzinie piątej rano, skupiając się na wzgórzu w środku miasta - powiedział rozmówca agencji Reutera, któremu udało się opuścić Talbisę. W sumie rannych tam zostało co najmniej 10 ludzi. Państwowa syryjska agencja prasowa podała, iż w Talbisie zabito czterech żołnierzy, a 14 raniono.
11 ofiar
W prowadzonych ostatnio pacyfikacjach w Talbisie i Rastanie zginęło kilkanaście osób. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało, że dysponuje nazwiskami ośmiu cywilów spośród 11 zabitych osób.
Zdaniem obrońców praw człowieka, siły bezpieczeństwa i wojsko zablokowały wszystkie drogi prowadzące do tych miast.
Według mieszkańca 80-tysięcznego Rastanu, w niedzielę rano żołnierze zaczęli strzelać z karabinów maszynowych na ulicach. Wcześniej dochodziło tu do gwałtownych antyprezydenckich protestów. Wśród ofiar śmiertelnych w tym mieście jest kilkuletnia dziewczynka.
Rastan odcięty od świata
Znana obrończyni praw człowieka i prawniczka Razan Zoituna powiedziała, że w Rastanie odcięto internet, wodę i prąd, a także większość połączeń za pośrednictwem telefonów komórkowych. To typowa operacja wojskowa poprzedzająca szturmowanie miasta - zauważa Reuters.
Ponad 100 osób zostało przewiezionych do szpitali w pobliskim mieście Hims na zachodzie kraju - twierdzą świadkowie.
Krwawy piątek
W piątek siły bezpieczeństwa rozpędziły protesty, których uczestnicy domagali się odejścia prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Zginęło 12 osób.
Według organizacji praw człowieka, od połowy marca w Syrii zginęło ponad tysiąc osób. Amnesty International dysponuje danymi zabitych 720 Syryjczyków oraz informacjami o okolicznościach ich śmierci z rąk syryjskiej służby bezpieczeństwa.
Źródło: PAP