Najwyższy sąd apelacyjny w Bahrajnie utrzymał wyroki od pięciu lat więzienia do dożywocia wydane w sprawach 13 przywódców prodemokratycznych protestów z 2011 roku, które wybuchły w tym sprzymierzonym z USA królestwie na fali "arabskiej wiosny". Według adwokatów osób skazanych orzeczenie jest ostateczne.
W czerwcu 2011 roku sąd wojskowy uznał, że 20 osób jest winnych zorganizowania protestów przeciw panującej monarchii sunnickiej, w których uczestniczyli głównie stanowiący w Bahrajnie większość szyici. We wrześniu ubiegłego roku sąd cywilny zatwierdził wyroki, a jedynie 13 skazanych wniosło apelację.
Główny zarzut dotyczył "utworzenia grupy terrorystycznej, której zamiarem było obalenie systemu rządów". Na dożywocie skazano siedem osób, w tym działaczy praw człowieka Abdula Hadiego al-Chawaja i lidera opozycji Hasana Muszaima, który chce przekształcenia bahrajńskiej monarchii w republikę. Sześciu opozycjonistów skazano na kary od 5 do 15 lat więzienia.
Szybko ukrócona "arabska wiosna"
Szyici, którzy stanowią ok. 70 proc. ludności Bahrajnu, skarżą się na dyskryminację polityczną i gospodarczą. Władze temu zaprzeczają i twierdzą, że wielu szyitów zajmuje wysokie stanowiska państwowe. Podczas demonstracji w 2011 roku w Bahrajnie, zainspirowanych arabską wiosną w regionie, śmierć poniosło około 60 osób. Królestwo przedstawiało demonstracje jako próbę przewrotu inspirowaną przez Iran, który jest największym krajem szyickim.
Sunnickie władze do stłumienia protestów wezwały na pomoc wojsko i policję sunnickich krajów Zatoki Perskiej: Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Bahrajn jest jednym z najwierniejszych sojuszników USA w regionie Zatoki Perskiej. Na terenie małego królestwa znajduje się między innymi duża baza amerykańskiej floty.
Autor: mk/tr/k / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA)