Sikorski pytany o zestrzeliwanie rosyjskich rakiet. "Są zagrożeniem nie tylko dla Ukrainy"

Źródło:
PAP
Sikorski: strącanie rakiet nad terytorium Ukrainy to na razie tylko pomysł
Sikorski: strącanie rakiet nad terytorium Ukrainy to na razie tylko pomysłTVN24
wideo 2/3
Sikorski: strącanie rakiet nad terytorium Ukrainy to na razie tylko pomysłTVN24

To, że rosyjskie rakiety są zagrożeniem nie tylko dla Ukrainy, ale także dla innych państw, nie podlega dyskusji - powiedział w rozmowie z dziennikarzami na marginesie szczytu NATO w Waszyngtonie szef MSZ Radosław Sikorski. Zaznaczył jednocześnie, że strącanie rakiet nad terytorium Ukrainy przez państwa NATO to tylko pomysł, wobec którego są różne stanowiska.

Dyrektor amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego do spraw europejskich Michael Carpenter, w środę na briefingu dla polskich mediów w czasie szczytu NATO w Waszyngtonie, powiedział, że nie sądzi "by strącanie rosyjskich rakiet nad Ukrainą (przez państwa NATO - red.) było najlepszym podejściem z operacyjnego punktu widzenia".

Sikorski pytany o słowa Carpentera i kwestię strącania rakiet nad Ukrainą przez inne państwa, podkreślił, że "to jest na razie tylko pomysł, a nie propozycja". Dodał, że temat jest poruszany w kuluarach, a w dyskusji są "różne stanowiska". Zwrócił też uwagę, że strącanie rakiet na jej terytorium to prośba Ukrainy. - To nie jest kwestia do decyzji na tym szczycie - stwierdził Sikorski.

Jak zaznaczył, "to, że rosyjskie rakiety są zagrożeniem nie tylko dla Ukrainy, ale także dla innych państw, nie podlega dyskusji".

Na temat możliwości zestrzeliwania rosyjskich rakiet nad Ukrainą wypowiedział się także prezydent Litwy Gitanas Nauseda. - Ten pomysł nie został poruszony przez prezydenta Dudę podczas Rady Północnoatlantyckiej, ale on krąży. Moja odpowiedź brzmi: czemu nie? - powiedział.

- Musimy szukać nowych pomysłów, bo często stare formuły, których się trzymamy, nie są efektywne, nie działają. Dlatego właśnie słyszymy nowe - dodał.

Litewski przywódca przyznał jednocześnie, że "często inicjatywy początkowo spotykają się z rezerwą i sceptycyzmem ze strony sojuszników, ale po pewnym czasie i rozważeniu są ostatecznie przyjmowane". - Dla mnie najważniejsze jest, byśmy pomagali Ukrainie i robili to efektywnie - dodał.

Sikorski: pomoc dla Ukrainy jest długofalowa

Szef MSZ odniósł się też do kwestii tego, co Ukraina może uzyskać na szczycie Sojuszu w Waszyngtonie. Wskazał na zapowiedziany pakiet wsparcia w wysokości 40 miliardów dolarów. Jak zaznaczył, "to nie jest mała rzecz".

Polityk przypomniał też o decyzji o przekazaniu dochodów z zamrożonych rosyjskich aktywów Ukrainie, co, jak zauważył, może dać Ukrainie kolejne 50 miliardów euro, oraz o niedawnym podpisaniu kolejnych umów państw G7 z Ukrainą. - To oczywiście bardziej listy intencyjne niż traktaty, ale to jest ujęcie w przewidywalne karby tego, co państwa już dla Ukrainy robią i chcą dalej robić. To daje Ukrainie wiedzę, że ta pomoc nie jest doraźna, tylko długofalowa - mówił.

- To powinno dać Putinowi do myślenia, że nie jest w stanie tego wygrać w rok czy dwa, a za rok czy dwa jemu się zacznie sypać gospodarka, więc powinien się z tego kryminalnego błędu, który popełnił w lutym 2022 roku, po prostu wycofać - stwierdził Sikorski.

"Rosja musi dostać adekwatną odpowiedź"

Pytany o zadeklarowane rozmieszczenie przez USA systemów rakietowych dalekiego zasięgu w Niemczech od 2026 roku, Sikorski zauważył, że rosyjski reżim od dawna chwali się posiadaniem podobnych systemów. - Na ile one są skuteczne, to różnie mówią. Ale jeżeli USA mają odpowiedź, to dobrze, a nie źle - stwierdził.

Dodał, że w konkluzjach szczytu najprawdopodobniej znajdzie się stwierdzenie, że Rosja stwarza zagrożenie dla NATO w kilku domenach. - W każdej z tych domen i w każdym rodzaju uzbrojenia Rosja musi dostać adekwatną odpowiedź - powiedział.

"Węgry są w bardzo małej mniejszości w tej sprawie"

Sikorski został także zapytany o kwestię polityki prowadzonej przez, sprawujące od początku lipca prezydencję w Radzie UE, Węgry w kwestii wojny na Ukrainie.

Węgierski premier Viktor Orban w ostatnich dniach odwiedził Kijów, a następnie Moskwę i Pekin, jak również wziął udział szczycie Organizacji Państw Turkijskich. Swoje rozmowy w tych stolicach Orban przedstawiał następnie jako swoją "misję na rzecz pokoju na Ukrainie". Według źródeł z wewnątrz struktur Unii, w ocenie większości państw, była to "gra Orbana", który prowadząc rozmowy, udawał, że reprezentuje Unię Europejską.

- Prezydencja narodowa w Radzie Unii Europejskiej na mocy Traktatu Lizbońskiego nie ma kompetencji w sprawach zagranicznych - przypomniał w środę Sikorski. - A tu (podczas węgierskich wizyt zagranicznych - red.) dano do zrozumienia, jakoby prezydencja prowadziła mediację w sprawie wojny w Ukrainie. Tymczasem wiemy, że państwa członkowskie reprezentuje przewodniczący Rady Europejskiej, a politykę zagraniczną prowadzi wysoki przedstawiciel, po to ich wybraliśmy - podkreślił szef MSZ.

Dodał, że nie widać, by podczas spotkania Orbana z Putinem w Moskwie strona węgierska zaprezentowała jakieś uzgodnione z partnerami europejskimi stanowisko w sprawie rosyjskiej inwazji na Ukrainę. - Węgry są w bardzo małej mniejszości w tej sprawie - zaznaczył Sikorski.

Pytany, jak zareagować na węgierską prezydencję w Radzie Unii, Sikorski odparł, że "pojawiają się kreatywne pomysły". Przytoczył też sentencję, którą na swoim biurku podobno miał były prezydent USA Ronald Reagan: "There is no limit to what a man can achieve, provided he doesn't mind, who takes the credit" (nie ma granic tego, co człowiek może osiągnąć, jeśli jest mu wszystko jedno, komu zostaną przypisane zasługi). - I tego będziemy się trzymać - dodał szef MSZ, odmawiając podania dalszych szczegółów.

Węgry sprawują prezydencję w Radzie UE od początku lipca do końca roku. Półroczne przewodnictwo przypada po kolei wszystkim państwom członkowskim Unii. Przedstawiciele państwa aktualnie sprawującego prezydencję są między innymi odpowiedzialni za ustalanie porządku obrad Rady, a także prowadzenie negocjacji w gronie państw członkowskich.

Autorka/Autor:momo,asty/kab

Źródło: PAP