Saudyjskie władze zdecydowały się po raz drugi odłożyć wykonanie sesji biczowania blogera, który został skazany za promowanie liberalizacji w skostniałym królestwie. W piątek Raif Badawi miał otrzymać po raz drugi 50 batów. Według wyroku sądu powinien być biczowany co tydzień i otrzymać łącznie tysiąc uderzeń.
Nie jest jasne z jakiego powodu już po raz drugi nie zdecydowano się karać Badawiego. Może to być albo reakcja na międzynarodową presję, albo skutek złego stanu zdrowia blogera, który miał bardzo źle znieść pierwsze biczowanie na początku stycznia. Według jego żony, która zdołała zbiec wraz z dzieckiem do Kanady, jest bardzo słaby i ma problemy z ciśnieniem.
- Badawi jest ciągle zagrożony. Nie wiadomo, czy saudyjskie władze nie zdecydują się zignorować zastrzeżeń lekarzy i kontynuować wykonywania kary - stwierdził Said Boumedouha, zastępca szefa Amnesty International na Bliskim Wschodzie. Według obrońców praw człowieka, nie ma możliwości, aby Badawi, czy ktokolwiek inny, przeżył tysiąc batów, nawet rozłożonych na 20 cotygodniowych „sesji”.
Brutalna kara dla blogera jest odczytywana jako przestroga dla wszystkich osób chcących szerzyć poglądy liberalne w Arabii Saudyjskiej. Mężczyzna założył w 2008 roku bloga „Free Saudi Liberals”, na którym promował otwartą dyskusję o roli religii w państwie i krytykował saudyjską policję obyczajową.
W 2012 roku został aresztowany i najpewniej postanowiono z niego uczynić przestrogę dla wszystkich tych poddanych, którzy na fali arabskiej wiosny myśleli o wymuszeniu zmian na władzach królestwa. Zarzucono mu między innymi obrazę islamu i sprzeciwianie się ojcu (to przestępstwo w Arabii Saudyjskiej). W 2014 roku został skazany na 10 lat więzienia, niemal ćwierć miliona dolarów grzywny i tysiąc batów.
Autor: mk / Źródło: CNN, Amnesty International
Źródło zdjęcia głównego: Amnesty International