- Nie widzę możliwości pozostania w koalicji, która faktycznie została zniszczona rękami prezydenta Petra Poroszenki – oświadczył przywódca Partii Radykalnej Ołeh Liaszko. Polityk ogłosił o przejściu do opozycji po wczorajszym głosowaniu nad poprawkami do konstytucji w sprawie decentralizacji władzy na Ukrainie. Wcześniej eksperci w Kijowie przewidywali, że zaproponowane przez Poroszenkę zmiany do ustawy zasadniczej spowodują "pęknięcia" w prozachodniej większości.
- W imieniu frakcji Partii Radykalnej informuję o naszej decyzji o wyjściu z koalicji - powiedział Ołeh Liaszko w kuluarach parlamentu.
Stwierdził, że podczas głosowania nad projektem ustawy prezydenta Poroszenki w sprawie zmian do konstytucji władze "połączyły się z Blokiem Opozycyjnym (powstał po rozpadzie Partii Regionów obalonego prezydenta Wiktora Janukowycza - red.) i przedstawicielami grup oligarchicznych".
O rezygnacji ogłosił także wicepremier Walerij Woszczewskij, współpracownik Liaszki.
Blokował mównicę, zakłócał głosowanie
- Decyzja frakcji Partii Radykalnej w sprawie opuszczenia koalicji została przyjęta jednogłośnie. Oznacza to, że ugrupowanie nie może mieć swojego przedstawiciela w rządzie. Dlatego odchodzę - mówił dziennikarzom Woszczewski.
Portal ukraińskiej sekcji Radio Swoboda przypomniał, że podczas poniedziałkowego głosowania nad poprawkami do konstytucji w sprawie decentralizacji władzy posłowie Partii Radykalnej zaczęli hałasować na sali obrad, próbowali także zablokować mównicę i zakłócić głosowanie.
Emocje budzą zmiany dotyczące "zasad funkcjonowania samorządu lokalnego w niektórych rejonach obwodu donieckiego i ługańskiego". Przeciwnicy przepisów w sprawie Donbasu dowodzą, że władze w Kijowie chcą nadać status specjalny regionom, okupowanym przez rebeliantów.
Kilka dni przed głosowaniem deputowany Partii Radykalnej Ihor Mosijczuk ujawnił, że przeciwko niemu i Ołehowi Liaszce prokuratura generalna wszczęła sprawę karną. Oficjalnym powodem są podejrzenia dotyczące "zorganizowania grupy przestępczej".
Współpracownicy Liaszki są przekonani, że w ten sposób otoczenie Poroszenki próbowało skłonić ugrupowanie do poparcia poprawek.
Samopomoc wyrzuca posłów
Poprawek do konstytucji nie poparły także partia Batkiwszczyna byłej premier Julii Tymoszenko oraz ugrupowanie Samopomoc mera Lwowa Andrija Sadowyja, który reprezentują m.in. dowódcy batalionów, walczących z rebeliantami w Donbasie.
Samopomoc ogłosiła, że wyrzuci pięciu posłów, którzy głosowali za zmianami do ustawy zasadniczej.
Jak informuje ukraiński portal gordonua.com, powołując się na źródła w parlamencie, opuścić koalicję może także ugrupowanie Sadowyja, gdzie "jest wystarczająca liczba zwolenników takiego rozwiązania".
"Posłowie Samopomocy nie bardzo wiedzą, jak można realizować obietnice wyborcze w sytuacji, kiedy doszło do utworzenia nowej koalicji, z udziałem Bloku Opozycyjnego" - napisał gordonua.com.
Andrij Sadowyj wczoraj został wezwany do prokuratury generalnej, która dopytała go w związku z pojawiającymi się informacjami, dotyczącymi próby przekupywania posłów Samopomocy w sprawie głosowania nad poprawkami do konstytucji.
Odpowiedź ludzi Poroszenki
Zastępca frakcji prezydenckiego Bloku Petra Poroszenki Ihor Kononenko skomentował oświadczenie Liaszki dość krótko. - Koalicja będzie pracować nadal - skwitował.
Kononenko przypomniał, że większość z udziałem Partii Radykalnej składała się z 302 deputowanych. Po wyjściu tego ugrupowania pozostanie w niej 281 posłów. Niezbędna liczba parlamentarzystów podczas głosowania to 226 głosów.
Pytany, czy koalicja może mieć większość konstytucyjną (300 głosów) podczas drugiego i ostatniego głosowania nad poprawkami Kononenko powiedział, że "oprócz posłów koalicji w Radzie Najwyższej są także inne frakcje i grupy".
Autor: tas//gak / Źródło: Ukraińska Prawda, gordonua.com, Interfax-Ukraina
Źródło zdjęcia głównego: rada.gov.ua