Władze Szwecji i Danii wezwały ambasadorów Rosji, by zaprotestować przeciwko incydentowi z rosyjskim samolotem wojskowym, który - jak podał Sztokholm - lecąc z wyłączonym transponderem, znalazł się za blisko szwedzkiego samolotu pasażerskiego.
Piątkowy incydent w rejonie południowej Szwecji znów przywołał drażliwą kwestię rosyjskich lotów w regionie nordyckim; ich liczba w tym roku wzrosła gwałtownie. Zaniepokojenie z powodu tak zwanych "zaciemnionych lotów" - z wyłączonym transponderem - wyraziła też Finlandia.
Szwecja i Dania wezwały rosyjskich ambasadorów z powodu zachowania samolotu wojskowego, które - jak twierdzą władze szwedzkie - zmusiło w piątek do zmiany kursu samolot lecący z Kopenhagi do Poznania. Resort obrony Rosji zapewnił w niedzielę, że rosyjski odrzutowiec zachował na tyle bezpieczny dystans, że nie mogło dojść do wypadku, a lot odbywał się z zachowaniem przepisów międzynarodowych i nie zostały naruszone granice żadnych państw.
Życie cywilów narażone
Duński minister spraw zagranicznych Martin Lidegaard powiedział, zmierzając na poniedziałkowe spotkanie szefów dyplomacji państw UE w Brukseli, że w takich incydentach życie cywilów jest narażone na niebezpieczeństwo, a szefowa szwedzkiej dyplomacji Margot Wallstroem, która zgodziła się ze swym duńskim odpowiednikiem, zaznaczyła, że protest będzie bardzo czytelny: "to niebezpieczne i bez wątpienia nieodpowiednie". W końcu listopada sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg podał, że w przestrzeni Unii Europejskiej samoloty NATO przechwyciły w tym roku 400 rosyjskich maszyn, czyli o 50 proc. więcej niż w 2013 r. Zwrócił uwagę, że samoloty rosyjskie zbliżają się do granic i okrętów NATO bez zgłaszania planów lotu, bez włączania transponderów i komunikowania się z cywilną kontrolą lotów.
Autor: mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA) | Kirill Naumenko