Rosyjski myśliwiec uderzył w amerykańskiego drona nad Morzem Czarnym

Źródło:
Reuters, CNN, TVN24, PAP
Zderzenie rosyjskiego myśliwca z amerykańskim dronem. Relacja Marcina Wrony z Waszyngtonu
Zderzenie rosyjskiego myśliwca z amerykańskim dronem. Relacja Marcina Wrony z WaszyngtonuTVN24
wideo 2/6
Zderzenie rosyjskiego myśliwca z amerykańskim dronem. Relacja Marcina Wrony z WaszyngtonuTVN24

Rosyjski myśliwiec Su-27 uderzył w śmigło bezzałogowego drona MQ-9 Reaper - potwierdził generał sił powietrznych USA James Hecker. Maszyny operowały nad wodami Morza Czarnego. Reapery służą Amerykanom przede wszystkim do zwiadu i obserwacji rozległych obszarów. - To nie jest centralne uderzenie w drona, zestrzelenie, zwalczanie. To zawadzenie. To coś, co bardziej nadaje się na określenie "awanturnictwo powietrzne" - tłumaczył w TVN24 Bogusław Pacek, generał dywizji w stanie spoczynku.

Dron MQ-9 Reaper wykonywał rutynową misję w międzynarodowej przestrzeni powietrznej, gdy został przechwycony i uderzony przez rosyjski samolot, co doprowadziło do jego rozbicia - przekazał generał James Hecker, dowódca amerykańskich sił powietrznych w Europie i Afryce. Zauważył, że omal nie doszło też do rozbicia się Su-27.

W wydarzeniu - około godziny 7 rano czasu polskiego - brały udział dwa rosyjskie myśliwce. CNN opisuje, że jedna z maszyn trafiła w śmigło, które znajdowało się z tyłu amerykańskiego drona. Uszkodzenie śmigła zmusiło Stany Zjednoczone do rozbicia Reapera w wodach międzynarodowych Morza Czarnego.

MQ-9 ReaperU.S. Air Force

Dowództwo sił amerykańskich w Europie poinformowało w komunikacie, że przed zderzeniem myśliwce Su-27 kilka razy zrzucały paliwo i przelatywały przed MQ-9 "w lekkomyślny, szkodliwy dla środowiska i nieprofesjonalny sposób". "Ten incydent pokazuje brak kompetencji, w dodatku był niebezpieczny i nieprofesjonalny" - zaznaczyła strona amerykańska.

Stany Zjednoczone wykonują przy użyciu Reaperów loty rozpoznawcze nad Morzem Czarnym od początku zbrojnej rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby nazwał incydent "niebezpiecznym, nieprofesjonalnym i lekkomyślnym". Zapewnił, że drony będę kontynuowały misję nad tym obszarem.

Przekazał też, że o zdarzeniu został poinformowany prezydent Joe Biden. Kirby zaznaczył, że nie wie, czy intencją Rosjan było spowodowanie zniszczenia drona.

Dowódca sojuszniczych sił NATO w Europie generał Christopher Cavoli poinformował sojuszników o incydencie - poinformował dziennikarzy Reutersa urzędnik NATO.

Rzecznik Departamentu Obrony USA generał Pat Ryder pytany w trakcie konferencji o rosyjskie intencje, stwierdził, że wciąż trwa ocena, co dokładnie się stało nad Morzem Czarnym, ale "jasne jest, że działania rosyjskich pilotów były niebezpieczne i nieprofesjonalne".

Dodał, że jeden z myśliwców najpierw dokonał zrzutu paliwa przed dronem, a następnie zbliżył się do niego tak blisko, że uszkodził zarówno śmigło MQ-9, jak i sam samolot prawdopodobnie został uszkodzony. Jak wyjaśnił wojskowy, uszkodzenia drona sprawiły, że siły USA musiały go rozbić o powierzchnię Morza Czarnego. Odmówił komentarza na pytanie, czy siły USA będą próbować odzyskać szczątki.

Pytany o opublikowanie materiału wideo z incydentu, Ryder stwierdził, że obecnie resort jest w trakcie odtajniania materiałów i będzie informować o ewentualnym udostępnieniu obrazów.

Ryder nie odpowiedział na pytanie, czy MQ-9 był uzbrojony, lecz wyjaśnił, że wykonywał misję rozpoznawczą.

Rzecznik Pentagonu Pat Ryder: dwa samoloty rosyjskie przeprowadziły niebezpieczne i nieprofesjonalne przechwycenie
Rzecznik Pentagonu Pat Ryder: dwa samoloty rosyjskie przeprowadziły niebezpieczne i nieprofesjonalne przechwycenieReuters/TVN24

Ambasador Rosji wezwany do Departamentu Stanu

W związku z incydentem do Departamentu Stanu wezwany został rosyjski ambasador Anatolij Antonow. Spędził tam nieco ponad pół godziny.

Rzecznik departamentu Ned Price informował wcześniej, że dyplomata został wezwany, by "przekazać nasze silne zastrzeżenia". Natomiast ambasador USA w Rosji Lynne Tracy - podał Price - "przekazała mocne przesłanie rosyjskiemu Ministerstwu Spraw Zagranicznych".

Tymczasem po wizycie Antonow przekonywał, że Rosja nie chce "konfrontacji" z USA. - Wolimy nie stwarzać sytuacji, w której możemy mieć do czynienia z niezamierzonymi starciami lub niezamierzonymi incydentami między Federacją Rosyjską a Stanami Zjednoczonymi – mówił.

Ambasador poinformował, że zastępczyni sekretarza stanu ds. europejskich Karen Donfried przekazała obawy Amerykanów dotyczące incydentu. Powtórzył też stanowisko ministerstwa obrony, które przeczy, jakoby jakikolwiek rosyjski samolot miał kontakt z dronem.

W wydanym wcześniej przez rosyjski resort komunikacie napisano też między innymi, że "w wyniku szybkiego manewrowania" dron "wszedł w niekontrolowany lot z utratą wysokości i zderzył się z powierzchnią wody".

"Awanturnictwo powietrzne"

O incydent pytany był we wtorkowym wydaniu "Tak jest" w TVN24 Bogusław Pacek, generał dywizji w stanie spoczynku i dyrektor fundacji Instytut Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego. - Nie jest to typowy atak (...). Sytuacja wygląda na cwaniactwo w przestrzeni powietrznej sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej - skomentował.

- Amerykanie operują, ze zrozumiałych względów, wywiadowczymi bezzałogowcami na Morzu Czarnym. Też nie jest tajemnicą, że określone rozpoznanie prowadzi się również z lądu, z Polski i z innych obszarów. To jest norma, na całym świecie tak się robi - tłumaczył.

Pacek zauważył, że "Rosjanie od dawna, od początku wiedzieli, że takie drony są na Morzu Czarnym, podobnie jak wiedzą, że są AWACS-y w Polsce". - Zdecydowali się na wykonanie czegoś, co możemy nazwać prowokowaniem albo odstraszaniem. Nie ma tu agresji, która mogłaby skutkować jakimś wielkim protestem ze strony Stanów Zjednoczonych, ponieważ to nie jest centralne uderzenie w drona, zestrzelenie, zwalczanie. To zawadzenie. To coś, co bardziej nadaje się na określenie "awanturnictwo powietrzne", graniczące z możliwością poważnej katastrofy czy kolizji - opisał.

- Nie było innego wyjścia, Amerykanie próbowali sprowadzić drona w bezpieczne miejsce, nie udało się do końca, dron się rozbił - dodał, oceniając, że jego zdaniem "obydwie strony zdają sobie sprawę z tego, co się stało". - Większych konsekwencji się nie spodziewam - podsumował.

Rosyjski myśliwiec uderzył w amerykańskiego drona nad Morzem Czarnym. Pacek: wygląda to na cwaniactwo sił zbrojnych Rosji
Rosyjski myśliwiec uderzył w amerykańskiego drona nad Morzem Czarnym. Pacek: wygląda to na cwaniactwo sił zbrojnych RosjiTVN24

Maszyna rozpoznawcza, wykorzystywana także do misji bojowych

Drony MQ-9 Reaper wprowadzono do służby w 2007 roku. Rozpiętość ich skrzydeł wynosi 20 metrów, długość - 11 metrów, wysokość - 3,8 metra - informują na swojej stronie siły powietrzne USA. Maszyna waży 2,2 tony i może zabrać 1,7 tony uzbrojenia.

Zasięg Reaperów to w zależności od wersji od 1850 do 2500 km. Ich maksymalna prędkość to ponad 440 km na godzinę, a pułap - 15 km. Drony tego typu mogą unosić się w powietrzu przez ponad 24 godziny.

Pierwszym zadaniem maszyn tego typu są misje rozpoznawcze i zwiadowcze, ale Reapery mogą być też wykorzystywane do precyzyjnych zadań bojowych, również ataków na ruchome cele - zaznacza amerykańskie lotnictwo. Sterowane z ziemi przez dwóch pilotów drony mogą być uzbrojone między innymi w kierowane pociski powietrze-ziemia AGM-114 Hellfire czy bomby lotnicze GBU. Maszynę napędza silnik turbośmigłowy o mocy 900 koni mechanicznych.

CZYTAJ TAKŻE: Dziś lecąc z precyzją namierza i zabija, pierwszy "dron" pływał... Od Jemioły do Żniwiarza

MQ-9 ReaperU.S. Air Force

Autorka/Autor:akw, akr/dap

Źródło: Reuters, CNN, TVN24, PAP

Źródło zdjęcia głównego: U.S. Air Force