Na konferencji prasowej, która odbyła się w przeddzień kurdyjskiego referendum niepodległościowego, prezydent Regionu Kurdystanu w Iraku Masud Barzani stwierdził, że niepodległość to jedyna opcja dla Kurdów. Zadeklarował zarazem gotowość do dialogu z Bagdadem.
Referendum niepodległościowe w irackim Autonomicznym Regionie Kurdystanu zaplanowano na poniedziałek.
Barzani powiedział dziennikarzom, że doświadczenia Kurdów w Iraku są jednoznacznie negatywne i sprowadzają się do ciągłych prześladowań, a nawet ludobójstwa, za które odpowiadają dawne władze irackie. Dodał, że wprawdzie władze w Bagdadzie się zmieniły, lecz "mentalność Anfalu", to jest ludobójczej operacji przeprowadzonej w latach 80. przez reżim Saddama Husajna, pozostała.
"Partnerstwo kurdyjsko-irackie zawiodło"
Barzani oskarżył władze Iraku, że po 2005 roku wielokrotnie łamały iracką konstytucję, pozbawiając Kurdów należnych im praw i poniżając ich. W szczególności, według Barzaniego, dotyczy to nieprzeprowadzenia referendum na terenach spornych, zgodnie z artykułem 140 konstytucji, które miało zadecydować o ich przyłączeniu do Regionu Kurdystanu, a także obcinania należących się Kurdystanowi wypłat z irackiego budżetu.
W ocenie kurdyjskiego przywódcy partnerstwo kurdyjsko-irackie zawiodło i Kurdowie pozostali bez alternatywy dla ogłoszenia niepodległości.
Prezydent Regionu Kurdystanu wyraził też przekonanie, że przeprowadzane w poniedziałek 25 września referendum doprowadzi do niepodległości Kurdystanu. Ma to być jednak poprzedzone długim dialogiem z władzami irackimi, państwami sąsiednimi - w szczególności z Turcją i z Iranem - a także ze społecznością międzynarodową.
Barzani podkreślił, że Kurdystan jest gotowy do rozmów, ale nie zrezygnuje z niepodległości. Według niego przedmiotem dialogu z Bagdadem ma być uregulowanie stosunków międzypaństwowych między Kurdystanem a Irakiem na zasadach przyjacielskich. Jak dodał, chodzi o zmianę perspektywy. Irak będzie musiał zaakceptować fakt, że jest "sąsiadem Kurdystanu".
Odrzucone argumenty
Według Barzaniego do walk kurdyjsko-irackich nie dojdzie, a koordynacja między siłami kurdyjskimi i irackimi w walce z terrorystami z tak zwanego Państwa Islamskiego (IS), która jest "bardzo dobra", będzie nadal kontynuowana.
Lider Regionu Kurdystanu odrzucił też argumenty przeciwników referendum, jakoby miało ono zagrażać stabilności regionalnej i międzynarodowej. Dodał, że kurdyjska Peszmerga (czyli formacja bojowników partyzanckich) jest gotowa do dalszej walki z tak zwanym Państwem Islamskim we współpracy z iracką armią. Stwierdził również, że mimo słów krytyki ze strony irackiego premiera Hajdara al-Abadiego, nadal uważa go za swojego przyjaciela.
Odnosząc się do relacji z Turcją, Barzani wyraził nadzieję, że ani Turcja, ani żaden inny kraj sąsiadujący z Kurdystanem nie zamknie granic po referendum. - Straciłyby na tym obie strony - dodał.
"Kurdystan nie jest drugim Izraelem"
Barzani uznał też, że krytyka referendum jaka płynie ze strony niemal całej wspólnoty międzynarodowej, nie przesądza o możliwości uznania niepodległości Kurdystanu w przyszłości przez państwa tworzące tę wspólnotę.
Uznanie niepodległości może nastąpić dopiero po jej ogłoszeniu i dlatego inne państwa nie wyrażają obecnie gotowości do takiego kroku - argumentował. Odrzucił też jako absurdalne sugestie, że Kurdystan miałby być "drugim Izraelem". Pytanie w tej sprawie padło w związku z eksponowaniem flag Izraela na przedreferendalnych wiecach w regionie, a także w związku z obecnością izraelskich obserwatorów. Irak nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych z Izraelem.
Najpierw referendum, potem wybory władz
Kurdyjskie referendum niepodległościowe, które odbędzie się w poniedziałek 25 września, jest pierwszym etapem dłuższego procesu. 1 listopada mają się tam odbyć wybory parlamentarne i prezydenckie.
Masud Barzani zapowiedział już, że w nich nie wystartuje. Jak dotąd nie ujawniono żadnych kandydatów na urząd prezydenta, na którym spocznie ciężar prowadzenia dalszego dialogu z Bagdadem oraz krajami zaangażowanymi w sprawy niepodległościowe Kurdystanu.
Autor: TG//now / Źródło: PAP