Kilkanaście tysięcy osób zebrało się na placu Niepodległości w Mińsku, gdzie zorganizowano wiec poparcia dla Alaksandra Łukaszenki. - Nie pozwolę oddać kraju - oświadczył prezydent, który pojawił się na manifestacji. Po jej zakończeniu w centrum miasta zgromadziło się kilkadziesiąt tysięcy przeciwników władz, którzy biorą udział w marszu wolności.
- Zbudowaliśmy z wami piękny kraj, mimo wszystkich trudności, pomimo wszystkich niedociągnięć. Komu zdecydowaliście go oddać? Jeśli ktoś chce oddać kraj, to nawet, kiedy będę martwy, nie pozwolę na to - oznajmił cytowany przez państwową agencję BiełTA Łukaszenka, który zabrał głos na wiecu swoich zwolenników.
- Drodzy przyjaciele, nie zaprosiłem was tutaj, abyście mnie chronili. Przybyliście tutaj, abyśmy po raz pierwszy od ćwierćwiecza mogli chronić nasz kraj, nasze rodziny, nasze siostry, nasze żony i dzieci - dodał. - Pamiętacie: nigdy was nie zdradziłem i nigdy was nie zdradzę - powiedział.
"Słychać chrzęst gąsienic oddziałów NATO"
W czasie wiecu Łukaszenka nawiązał do swojej wcześniejszej wypowiedzi, dotyczącej "rozbudowywania zbrojnego komponentu w Polsce i na Litwie". - U bram Białorusi słychać chrzęst gąsienic oddziałów NATO, w pobliżu zachodnich granic kraju narasta siła militarna. Rozejrzyjcie się: czołgi, samoloty startują 15 minut od naszych granic - dowodził.
W czasie swojego 30-minutowego wystąpienia Łukaszenka mówił również, że ponownego przeprowadzenia wyborów prezydenckich w jego kraju nie będzie. Przekonywał, że w takim przypadku "Białoruś zginie jako państwo". - Litwa, Łotwa, Polska i niestety nasza Ukraina i jej przywódcy nakazują nam przeprowadzenie nowych wyborów. Jeśli tylko pójdziemy za ich przykładem, wpadniemy w wir. Zginiemy jako państwo i jako naród - przekonywał.
Niezależne białoruskie media relacjonują, że plac Niepodległości w Mińsku został otoczony przez kordony milicji, a wejście na niego było możliwe po kontroli osobistej. Zebrani mieli flagi państwowe Białorusi i sztandary różnych instytucji – ministerstw, państwowych związków zawodowych, partii komunistycznej. "W bocznych uliczkach zaparkowały dziesiątki autobusów z różnych rejonów" - podała białoruska sekcja Radia Swoboda.
"Za Baćku, za Białoruś" – skandowali zebrani.
Marsz Wolności
Po zakończeniu prorządowej manifestacji, kilka kilometrów dalej rozpoczął się opozycyjny marsz wolności. Spod pomnika Miasta Bohatera, który znajduje się na wzniesieniu, widać, że ludzie są wszędzie w promieniu kilku kilometrów. Trudno oszacować ich liczbę, jednak z całą pewnością jest ich już kilkadziesiąt tysięcy, kolejni zmierzają ze wszystkich stron stolicy.
Uczestnicy marszu domagają się dymisji Alaksandra Łukaszenki i uczciwych wyborów. Na prowadzącym do obelisku prospekcie Zwycięzców tłumy ludzi wznoszą okrzyki: "Odejdź!", "Niech żyje Białoruś!". - Tego już nie da się zatrzymać. Musi nastąpić zmiana - mówi Arsen, uczestnik marszu.
Jak donoszą media niezależne i sieci społecznościowe, podobna sytuacja jest również w innych częściach Mińska.
Tysiące zatrzymanych w protestach
W wyborach prezydenckich na Białorusi ubiegający się o piątą reelekcję prezydent Alaksandr Łukaszenka, według wstępnych oficjalnych wyników, otrzymał ponad 80 procent głosów. Jego rywalka, kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska, uzyskała 10 procent poparcia. Według opozycji wyniki sfałszowano. Po ogłoszeniu niedzielnych sondaży na ulice wielu białoruskich miast wyszły tysiące osób, przeciwnych dalszym rządom Łukaszenki. W czasie protestów, które trwają do dziś, dochodziło do starć manifestujących z milicją. Tysiące osób zostało zatrzymanych.
Źródło: PAP, BiełTA, Radio Swoboda